PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  24.10.2012

Z Rubenem Östlundem, twórcą szwedzkiej „Gry”, o kręceniu filmów społecznych jak dokumentów przyrodniczych i stosunku do imigrantów rozmawia Anna Kilian.

Portalfilmowy.pl: We wszystkich pana trzech fabułach widać specyficzne podejście do bohaterów. Obserwuje ich pan jak naukowiec dokumentuje przebieg doświadczenia...

Ruben Östlund: Coś w tym jest! Jedną z inspiracji „Gry” był znaleziony w Internecie film „Battle at Kruger”, pokazujący, jak w jednym z parków narodowych w RPA lwy atakują bawoły. Chciałem, by mój obraz przypominał dokument przyrodniczy. By opowiadał o ludziach bez analizowania moralnych przyczyn ich zachowania i by widzowie oglądali ich tak samo, jak przyglądają się zwierzętom.

Kadr z filmu "Gra". Fot. Against Gravity

PF: I tak samo, jak nie oceniają lwów, mają powstrzymać się od osądzania bohaterów „Gry"...

RO: To dzieci a nie dorośli, więc widz ma trudniejsze zadanie. Nic nie wie o ich pochodzeniu, miejscu w społeczeństwie. Są wyjęci z kontekstu, który ułatwiałby osąd. Publiczność sama musi wypełnić zaplanowane przeze mnie luki. Interesował mnie portret podzielonego miasta, gdzie bogaci i wykształceni mieszkają w jednej jego części, zaś ubodzy, niewyedukowani imigranci w drugiej.

PF: Ale na ekranie mamy Goeteborg - miasto w Szwecji postrzeganej jako tolerancyjna, otwarta i troszcząca się o swych obywateli, gdzie takie podziały na istnieją. A może pana ojczyzna nie jest już taka sama, jak choćby 20 lat temu?

RO: Goeteborg rzeczywiście jest podzielony i ludziom o innym kolorze skóry niż biały trudniej osiągnąć taki standard życiowy jak Szwedzi. Taka jest prawda, proces asymilacji i poziom wzajemnych relacji nie jest satysfakcjonujący. W Goeteborgu, gdzie mieszkam, powstały pierwsze w Szwecji ogrodzone osiedla w zamożnej części miasta. To sprawia, że przestrzeń publiczna za bramą traktowana jest jak ziemia niczyja. To bardzo niebezpieczne. Jeszcze w latach 40. i 50. rodzice wieszali na szyjach bawiących się na ulicy dzieci informację o ich adresie, wiedząc, że w razie potrzeby dorośli mogą im pomóc. Dziś by tego nie zrobili, gdyż mogłoby to być niebezpieczne. W „Grze” interesował mnie ten aspekt zmiany nastawienia ludzi wobec siebie.

PF: Skąd ta zmiana, z powodu większej liczby imigrantów?

RO: Przyczyną nie są imigranci, ale irracjonalny strach przed nimi, będący rezultatem tego, że bogaci odgrodzili się od przybyszów. Teraz jedni nie znają drugich i mają o sobie tylko wyobrażenia, dalekie od rzeczywistości i szkodliwe. Chłopcy, zabierający w „Grze” telefony rówieśnikom, działają zgodnie ze stereotypami na temat czarnoskórych. Gdyby takich stereotypów nie było, nie byłoby też przestępstwa.

PF: Skąd w takim razie wzięły się te stereotypy?

RO: Moim zdaniem, to kwestia sumienia, wynikająca z kolonialnej przeszłości Europy i amerykańskiego niewolnictwa. Odczuwamy je wobec imigrantów z Afryki, czyniąc z nich ofiary. Ale w „Grze” nie miałem zamiaru podkreślać, że pięciu czarnych nastolatków okrada dwóch białych i Azjatę. Chciałem pokazać, jak jedna grupa wykorzystuje sposób myślenia drugiej, by wejść w posiadanie jej własności bez użycia siły.

PF: Dlaczego "Gra" rozpętała w Szwecji aż tak burzliwą dyskusję?

RO: Nie tylko w Szwecji, także we Francji. Powodem wydaje się poczucie winy społeczeństwa postkolonialnego, jakim jest Francja. Zaś Szwedzi uznali, że moje stanowisko jako reżysera „Gry” nie było wystarczająco przejrzyste. Nie zawarłem w filmie żadnego morału, przez co jego wydźwięk dla wielu okazał się nieoczywisty. Dziwi mnie zarzut rasizmu, z jakim się spotkałem, już w Cannes podejrzewano mnie o to: część publiczności widzi w „Grze” tylko podział na czarnych i białych, a nie dostrzega jednostek, dobrych albo złych ludzi. Nie można odbierać innych wyłącznie poprzez kolor ich skóry, zwłaszcza że w Szwecji, kiedy na ekranie pojawia się ktoś czarnoskóry, od razu jest odbierany jako reprezentant całej etnicznej mniejszości.

PF: Jak znalazł pan aktorów? Czyżby zorganizował pan dwa castingi, jeden w dzielnicy dla zamożnych, drugi dla imigrantów?

RO: Tak. W Szwecji żyje niewielu czarnych imigrantów, więc siłą rzeczy szukaliśmy odtwórców ról rabusiów na przedmieściach Goeteborga, gdzie mieszkają imigranci. Ale koniec końców najzamożniejszy okazał się Kevin Vaz, grający jednego z szefów gangu. Żaden z chłopców, którzy wystąpili w „Grze” nigdy nie popełnił przestępstwa, ale na ekranie wypadli przekonująco.

 

Anna Kilian
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  24.10.2012
Zobacz również
Dokumenty Planete+ Doc w Dwójce
Zgłoś się na Euro Connection w Clermont-Ferrand
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll