Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
„Ocaleni” to polski film dokumentalny nakręcony przez reżysera ze Szwecji. Nazwisko Magnusa Gerttena nie powinno być zresztą polskiemu widzowi obce, był producentem głośnego „Armadillo – wojna jest w nas”, a także „Zespołu punka”, nagrodzonego na ostatnim festiwalu we Wrocławiu w kategorii filmów o sztuce. Wyreżyserowany przez niego film pokaże w najbliższy wtorek publiczna „Dwójka” i warto zwrócić nań uwagę choćby ze względu na szokujące materiały archiwalne wykorzystane przez Gerttena.
W „Ocalonych” oglądamy mniej znany epizod z końca II wojny światowej. Wiosną 1945 roku aż 30 000 więźniów obozów koncentracyjnych zostało przetransportowanych do neutralnej Szwecji, by z pomocą tamtejszego Czerwonego Krzyża podreperować zdrowie i w miarę możliwości powrócić do normalnego życia. Pierwszym punktem kontaktowym było Malmö, nazwane w oryginalnym tytule „portem nadziei”. I byłby to w zasadzie jeszcze jeden film złożony ze współczesnych relacji ocalałych, o nawiedzających ich latami zmorach, o szoku związanym z radykalną zmianą warunków życia i trwającym latami (czy wręcz pokoleniami) wypieraniu obozowych traum. Ale wybór bohaterów nie jest przypadkowy. Szczególną wagę mają historie opowiedziane przez Irenę z Johannesburga, która w dniu oswobadzania Ravensbruck była małym dzieckiem, czy Ewy z Minneapolis, która przyszła na świat w obozie. Największe jednak wrażenie robią szwedzkie kroniki filmowe z `45 roku, w których odziani w maski i kombinezony ochronne szwedzcy „higieniści” dokonują kwarantanny więźniów: myją, odwszawiają, opatrują rany. Oglądająca te materiały Ewa rozpoznaje w ważącej 39 kilogramów kobiecie z zawiniątkiem swoją matkę i siebie.
Kadr z filmu "Ocaleni", fot. TVP
Żadne z bohaterów nie mówi jednak o wstydzie czy zakłopotaniu, jakiego doświadcza zwykły widz, patrząc na bezbronne i nagie żywe szkielety poddawane przed kamerami rozmaitym zabiegom. Dokonywana w obozach degradacja człowieka we wszystkich jego wymiarach najwyraźniej wyrugowała pojęcie wstydu. Zresztą, po drugiej stronie mamy ofiarnych, oswojonych z cielesnością Szwedów, którzy najwyraźniej nie widzą problemu w eksponowaniu nagich ciał swoich podopiecznych. Na ekranie wszystko wygląda jednak trochę inaczej. I przeszkodą nie jest tu bynajmniej pruderia patrzącego czy właściwe naszej kulturze pojęcie „nagości teologicznej”, o której pisał w swoim słynnym eseju Giorgio Agamben. Doceniając wysiłki szwedzkich służb sanitarnych i gościnność tamtejszych władz, zaczynamy dostrzegać w traktowaniu byłych więźniów niepokojące analogie. Ogromna skala dokonującej się w Malmö operacji usprawiedliwia stosowanie takich a nie innych procedur. Jednakże obecność kamery sprawia, że mamy poczucie, jakbyśmy byli świadkami kolejnego aktu zawłaszczania ludzkiego ciała.
W „Ocalonych” oglądamy mniej znany epizod z końca II wojny światowej. Wiosną 1945 roku aż 30 000 więźniów obozów koncentracyjnych zostało przetransportowanych do neutralnej Szwecji, by z pomocą tamtejszego Czerwonego Krzyża podreperować zdrowie i w miarę możliwości powrócić do normalnego życia. Pierwszym punktem kontaktowym było Malmö, nazwane w oryginalnym tytule „portem nadziei”. I byłby to w zasadzie jeszcze jeden film złożony ze współczesnych relacji ocalałych, o nawiedzających ich latami zmorach, o szoku związanym z radykalną zmianą warunków życia i trwającym latami (czy wręcz pokoleniami) wypieraniu obozowych traum. Ale wybór bohaterów nie jest przypadkowy. Szczególną wagę mają historie opowiedziane przez Irenę z Johannesburga, która w dniu oswobadzania Ravensbruck była małym dzieckiem, czy Ewy z Minneapolis, która przyszła na świat w obozie. Największe jednak wrażenie robią szwedzkie kroniki filmowe z `45 roku, w których odziani w maski i kombinezony ochronne szwedzcy „higieniści” dokonują kwarantanny więźniów: myją, odwszawiają, opatrują rany. Oglądająca te materiały Ewa rozpoznaje w ważącej 39 kilogramów kobiecie z zawiniątkiem swoją matkę i siebie.
Kadr z filmu "Ocaleni", fot. TVP
Żadne z bohaterów nie mówi jednak o wstydzie czy zakłopotaniu, jakiego doświadcza zwykły widz, patrząc na bezbronne i nagie żywe szkielety poddawane przed kamerami rozmaitym zabiegom. Dokonywana w obozach degradacja człowieka we wszystkich jego wymiarach najwyraźniej wyrugowała pojęcie wstydu. Zresztą, po drugiej stronie mamy ofiarnych, oswojonych z cielesnością Szwedów, którzy najwyraźniej nie widzą problemu w eksponowaniu nagich ciał swoich podopiecznych. Na ekranie wszystko wygląda jednak trochę inaczej. I przeszkodą nie jest tu bynajmniej pruderia patrzącego czy właściwe naszej kulturze pojęcie „nagości teologicznej”, o której pisał w swoim słynnym eseju Giorgio Agamben. Doceniając wysiłki szwedzkich służb sanitarnych i gościnność tamtejszych władz, zaczynamy dostrzegać w traktowaniu byłych więźniów niepokojące analogie. Ogromna skala dokonującej się w Malmö operacji usprawiedliwia stosowanie takich a nie innych procedur. Jednakże obecność kamery sprawia, że mamy poczucie, jakbyśmy byli świadkami kolejnego aktu zawłaszczania ludzkiego ciała.
Anita Piotrowska
Portalfilmowy.pl
Box Office. Uprowadzony Liam Neeson.
Box Office. „Jesteś Bogiem” wciąż szturmuje kina.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024