Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
„Być może na długie lata będę dla publiczności kinowej i teatralnej wyłącznie Kopernikiem” – powiedział w jednym z wywiadów Andrzej Kopiczyński. Stało się inaczej: dla publiczności zmarły 13 października aktor zawsze będzie inżynierem Stefanem Karwowskim z seriali Jerzego Gruzy "40-latek" i "40-latek. 20 lat później" oraz z filmu tego samego reżysera "Motylem jestem, czyli romans 40-latka". Co nie znaczy, że nie zagrał innych znaczących ról. Te jednak były znane głównie widzom teatralnym.
Aktor i reżyser Andrzej Chrzanowski porównał Kopiczyńskiego do znanego brytyjskiego aktora Davida Nivena. Miał na myśli zbliżony styl gry: delikatny, powściągliwy. Kopiczyński wyposażył niektórych ze swych bohaterów, zwłaszcza współczesnych, w cechy własnego charakteru. W życiu był takim samym człowiekiem, jak często na scenie czy ekranie: dżentelmenem w każdym calu, do tego przystojnym. Potrafił jednak równie przekonująco zagrać postać negatywną, np. zawistnego lekarza w "Znachorze" Jerzego Hoffmana (1981).
Andrzej Kopiczyński urodził się w 1934 roku w Międzyrzecu Podlaskim. Z dzieciństwa, które spędził w Augustowie, została mu na całe życie miłość do przyrody i żeglarstwa. Po wojnie los rzucił rodzinę Kopiczyńskich do Wrocławia. Andrzej – uczeń Technikum Budowy Maszyn Energetycznych – spostrzegł, że aktorzy przesiadują w kawiarni i piją dobrą kawę. Pomyślał – z czego potem się śmiał –że mało pracują, a dużo zarabiają. Postanowił zostać aktorem. W Teatrze Ligi Kobiet zagrał rolę tytułową w „Fircyku w zalotach”. Do Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi dostał się za pierwszym razem.
Po studiach, które ukończył w 1958 roku, zagrał na scenach Olsztyna, Bydgoszczy, Koszalina i Szczecina wiele ról z wielkiego repertuaru dramatycznego: Romea (w tej roli podbił serca olsztynianek, które założyły jego fanklub), Don Juana, Konrada, Kordiana, Otella. W 1969 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie w latach 1970-1979 był aktorem Teatru Narodowego za dyrekcji Adama Hanuszkiewicza. Po czym związał się kolejno z Teatrem Rozmaitości, Teatrem Na Woli i w 1986 roku ze swoją ostatnią sceną – Teatrem Kwadrat.
Na ekranie zadebiutował w "Prawdziwym końcu wielkiej wojny" (1957) Jerzego Kawalerowicza. Długo nie mógł „przebić się” do widzów filmowych. Dopiero tytułowa rola w "Koperniku" (1972) Ewy i Czesława Petelskich (1972), w której uczłowieczył spiżową postać sławnego astronoma, przyniosła mu pewną popularność, nieporównywalną z tą zawrotną, którą zawdzięczał 40-latkowi.
„Zwariowałeś, Kopernika obsadzasz we współczesnej komedii?” – dziwiono się Jerzemu Gruzie, gdy po zdjęciach próbnych z wieloma aktorami wybrał Kopiczyńskiego, wtedy też 40-latka, do roli Stefana. „Szukałem aktora, który miał 40 lat, bo i scenarzysta Krzysztof Teodor Toeplitz i ja byliśmy w tym wieku. W serialu opowiadaliśmy o naszych przeżyciach rzuconych na tło, jakim była rzeczywistość PRL-u. W oczach Andrzeja zobaczyłem bezradność, którą miał mieć w sobie Stefan. To przesądziło, że Go zaangażowałem. Cudownie odnalazł się w tej postaci, był zabawny i wzruszający” – mówi Gruza. „Nie jeden aktor nigdy nie miał szansy zagrać roli, która pasowałaby do Niego jak ulał. Andrzej dostał tę szansę i wspaniale ją wykorzystał. Obdarzył Stefana ciepłem, które miał w sobie i w ten sposób, z pomocą delikatnego aktorstwa, zaskarbił sobie sympatię widzów oraz nas wszystkich na planie. Kiedy zmarł, odczułam to tak, jakby odszedł ktoś z bliskich” – wspomina Anna Seniuk, serialowa Madzia, żona Stefana.
Zainspirowany sukcesem serialu film kinowy – "Motylem jestem, czyli romans 40-latka" – przyniósł Kopiczyńskiemu nagrodę za pierwszoplanową rolę męską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku (1976). Niestety, później aktor – jeśli nie liczyć kontynuacji 40-latka – tylko raz zagrał główną rolę filmową: w telewizyjnym "Ślepym bokserze" (1981) Marka Nowickiego. Ale nawet z ról drugoplanowych, jak ta ze Znachora, czy epizodycznych – np. dyrektora Polskiego Radia w Korczaku (1990) Andrzeja Wajdy – wywiązywał się bez zarzutu.
Andrzej Kopiczyński występował na scenie, w Teatrze Telewizji i serialach. Był jednym
z pierwszych polskich aktorów, którzy nie gardzili reklamą. Na rok przed śmiercią został odznaczony Srebrnym Medalem „Gloria Artis – Zasłużony Kulturze”. Pośmiertnie – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Andrzej Kopiczyński urodził się w 1934 roku w Międzyrzecu Podlaskim. Z dzieciństwa, które spędził w Augustowie, została mu na całe życie miłość do przyrody i żeglarstwa. Po wojnie los rzucił rodzinę Kopiczyńskich do Wrocławia. Andrzej – uczeń Technikum Budowy Maszyn Energetycznych – spostrzegł, że aktorzy przesiadują w kawiarni i piją dobrą kawę. Pomyślał – z czego potem się śmiał –że mało pracują, a dużo zarabiają. Postanowił zostać aktorem. W Teatrze Ligi Kobiet zagrał rolę tytułową w „Fircyku w zalotach”. Do Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi dostał się za pierwszym razem.
Po studiach, które ukończył w 1958 roku, zagrał na scenach Olsztyna, Bydgoszczy, Koszalina i Szczecina wiele ról z wielkiego repertuaru dramatycznego: Romea (w tej roli podbił serca olsztynianek, które założyły jego fanklub), Don Juana, Konrada, Kordiana, Otella. W 1969 roku przeniósł się do Warszawy, gdzie w latach 1970-1979 był aktorem Teatru Narodowego za dyrekcji Adama Hanuszkiewicza. Po czym związał się kolejno z Teatrem Rozmaitości, Teatrem Na Woli i w 1986 roku ze swoją ostatnią sceną – Teatrem Kwadrat.
Na ekranie zadebiutował w "Prawdziwym końcu wielkiej wojny" (1957) Jerzego Kawalerowicza. Długo nie mógł „przebić się” do widzów filmowych. Dopiero tytułowa rola w "Koperniku" (1972) Ewy i Czesława Petelskich (1972), w której uczłowieczył spiżową postać sławnego astronoma, przyniosła mu pewną popularność, nieporównywalną z tą zawrotną, którą zawdzięczał 40-latkowi.
„Zwariowałeś, Kopernika obsadzasz we współczesnej komedii?” – dziwiono się Jerzemu Gruzie, gdy po zdjęciach próbnych z wieloma aktorami wybrał Kopiczyńskiego, wtedy też 40-latka, do roli Stefana. „Szukałem aktora, który miał 40 lat, bo i scenarzysta Krzysztof Teodor Toeplitz i ja byliśmy w tym wieku. W serialu opowiadaliśmy o naszych przeżyciach rzuconych na tło, jakim była rzeczywistość PRL-u. W oczach Andrzeja zobaczyłem bezradność, którą miał mieć w sobie Stefan. To przesądziło, że Go zaangażowałem. Cudownie odnalazł się w tej postaci, był zabawny i wzruszający” – mówi Gruza. „Nie jeden aktor nigdy nie miał szansy zagrać roli, która pasowałaby do Niego jak ulał. Andrzej dostał tę szansę i wspaniale ją wykorzystał. Obdarzył Stefana ciepłem, które miał w sobie i w ten sposób, z pomocą delikatnego aktorstwa, zaskarbił sobie sympatię widzów oraz nas wszystkich na planie. Kiedy zmarł, odczułam to tak, jakby odszedł ktoś z bliskich” – wspomina Anna Seniuk, serialowa Madzia, żona Stefana.
Zainspirowany sukcesem serialu film kinowy – "Motylem jestem, czyli romans 40-latka" – przyniósł Kopiczyńskiemu nagrodę za pierwszoplanową rolę męską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku (1976). Niestety, później aktor – jeśli nie liczyć kontynuacji 40-latka – tylko raz zagrał główną rolę filmową: w telewizyjnym "Ślepym bokserze" (1981) Marka Nowickiego. Ale nawet z ról drugoplanowych, jak ta ze Znachora, czy epizodycznych – np. dyrektora Polskiego Radia w Korczaku (1990) Andrzeja Wajdy – wywiązywał się bez zarzutu.
Andrzej Kopiczyński występował na scenie, w Teatrze Telewizji i serialach. Był jednym
z pierwszych polskich aktorów, którzy nie gardzili reklamą. Na rok przed śmiercią został odznaczony Srebrnym Medalem „Gloria Artis – Zasłużony Kulturze”. Pośmiertnie – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Andrzej Bukowiecki
Magazyn Filmowy 3/2016
16.04.2017
fot. zrzut z ekranu
Platynowe Lwy - Janusz Majewski
Andrzej Trzaskowski – jeden z niewinnych czarodziejów
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024