Spike Lee wściekły na Hollywood
Spike Lee, znany portrecista i aktywista afroamerykańskiej społeczności, pokazał na Festiwalu Filmowym w Sundance swoje najnowsze dzieło. "Red Hook Summer" podzielił publiczność nie mniej niż konferencja z udziałem reżysera.

Zwolennicy "Red Hook Summer" piszą, że Spike Lee powrócił do filmowych korzeni, kręcąc najlepszy obraz od ponad dekady. Przeciwnicy zarzucają opowieści o chłopcu i jego dziadku-pastorze rozwlekłość, chaotyczność i zbyt wysoką temperaturę.


Spike Lee, fot. Reuters/Forum

Podobna gorączka opanowała twórcę na spotkaniu z publicznością. Spike Lee najpierw walczył z próbami nazwania "Red Hook Summer" sequelem "Rób co należy", a później wdał się w długą tyradę (jak sam przyznał, gdy opadły emocje) na temat "złego Hollywood". Reżyser był wyraźnie poirytowany, że wielkie studia blokują powstanie kolejnej części "Planu doskonałego". Obruszył się też na sugestię, że jego najnowszy obraz mógłby skorzystać na zewnętrznym finansowaniu. - Nie mogłem pójść do Hollywood i pokazać im scenariusza "Red Hook Summer" . Sam wyprodukowałem ten film, bo Hollywood nie ma zielonego pojęcia o czarnych i ich życiu – grzmiał twórca "Malarii".

Nie wiadomo jeszcze, czy i kiedy  "Red Hook Summer" trafi do ogólnej dystrybucji. Na pewno jednak nie przejdzie niezauważony w Sundance. Święto kina niezależnego trwa w tym roku od 19 do 29 stycznia.
ESz / The Wrap  25 stycznia 2012 07:30
Scroll