Zenon Laurentowski, Sonja Ziemann i Zbigniew Cybulski w "Ósmym dniu tygodnia"
fot. SF Kadr/Filmoteka Narodowa
Warszawskie neony
Kolejny odcinek cyklu „Miejsca” Marek Łuszczyna poświęcił warszawskim neonom unieśmiertelnionych przez kino. Oto fragment tekstu „Neonowo”, który w całości będzie można przeczytać w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 2/2015), już 10 lutego.
W czasach PRL artystów obrzucano w prasie różnymi wyzwiskami. W okresie stalinizmu najgorzej chyba było być egzystencjalistą. Nomenklatura – jako część propagandy – to był fundament socjalistycznej „wojny o pokój światowy prowadzonej z trumanowskim imperializmem”. Również na froncie kultury i sztuki. Janusz Głowacki napisał kiedyś, że po październikowej odwilży Jarosław Iwaszkiewicz dudnił do literatów z mównicy: „Jesteście robotnikami pióra”. I wtedy poderwał się podpity, filigranowy Julian Stryjkowski i przytomnie odpalił: „Protestuję, ja w ostatnich latach byłem inżynierem dusz ludzkich”. Obrywało się pisarzom i filmowcom, obrywało się i budynkom. Centralnemu Domowi Handlowemu – w szczególności. Smyka (jeszcze się tak nie nazywał) oddali do użytku bodaj w 1951 roku i od razu prasa napisała, że: „Gmach CDT jest wyrazicielem maszynistycznego potraktowania architektury, według kanonów corbusierowskich”. Nie lubię stawiać kropek nad „i”, ale to trochę tak jakby napisać, że czyjaś książka „cuchnie duszącym fetorem utworów Franza Kafki”.

CDT zagrał kilka ról, ale jedną, najważniejszą – w „Ósmym dniu tygodniaAleksandra Forda ze Zbigniewem Cybulskim i Sonją Ziemann w rolach głównych. Po budynku kręci się para, szukając miejsca na miłość, a fronton przyozdabia taki kapitalny spiralny neon – zawijas na całą ścianę. Wygląda, jak gdyby Picasso pociągnął go węgielkiem. Jak napisałem, to jeszcze nie był wtedy sklep dla dzieci, a dwójka głównych bohaterów w filmie faktycznie chodziła tam po to, „by znaleźć miejsce, w którym można się p…ić, co było naiwne, bo p…ić , jak wiadomo, można się wszędzie” – podsumował Marek Hłasko pracę reżysera nad adaptacją książki. W zasadzie pięknemu dwudziestoletniemu pisarzowi podobała się chyba tylko główna aktorka, więc się z nią ożenił.

O ile fantastyczna spirala świeciła nad miłosną parą, o tyle neon Sezamu był w filmie „Przepraszam, czy tu bijąMarka Piwowskiego dekoracją prawdziwego dramatu. Złowrogo tkwił nad  budynkiem, który stanowił miejsce starcia, arenę walki na śmierć i życie pomiędzy dobrymi milicjantami oraz złymi gangsterami. Neon Sezamu pojawia się już w drugiej minucie filmu Piwowskiego, ale akurat nie świeci, bo jest dzień. Nie warto spoilować i pisać kto wygrał w tym wielkim starciu, warto podjechać kilka przystanków tramwajem w kierunku dawnego, kultowego Supersamu, którego niestety trzeba było zburzyć w 2006 roku, bo stał na zbyt drogiej działce i fakt, że było to jedno z najwybitniejszych osiągnieć polskiego modernizmu w architekturze, nie miał najmniejszego znaczenia. Jego neon – napis Supersam (swoją drogą, świetne słowo) – był idealnie wpasowany w bryłę budynku i zagrał w kilku niezłych filmach. Przede wszystkim w „DzięcioleJerzego Gruzy z fenomenalną rolą Wiesława Gołasa. Wieczorami neon Supersamu pięknie błyszczał, dzień natomiast skrywał go dyskretnie w wysmakowanym frontonie. Dobrze to widać w innym filmie – „Lekarstwo na miłośćJana Batorego. Kalina Jędrusik odbiera od Krystyny Sienkiewicz karteczkę, która ma wielkie znaczenie miłosne, a napis Supersam pasuje jak ulał. Ten kadr wygląda tak, że niejeden specjalista od product placementu mógłby się uczyć jak nie denerwować nachalnością.

PZ / Magazyn Filmowy  1 lutego 2015 09:00
Scroll