Filmowe oblicza Iranu

W Warszawie trwa Tydzień Kina Irańskiego. W ramach specjalnego przeglądu w kinie Kultura można zapoznać się z jego obliczem, które wydaje się mniej znane światowej publiczności, ale z pewnością zasługuje na uwagę.

Kinematografia zawsze stanowiła ważną część kultury perskiej, a droga jej rozwoju zdaje się najpełniej odzwierciedlać losy irańskiego społeczeństwa i jego dramatyczną historię. Historia produkcji filmowej w tym kraju sięga połowy lat 20. ubiegłego wieku, zaś pierwszym dźwiękowym obrazem nakręconym w języku perskim był dramat „Lor Girl” Ardeshira Iraniego z 1934 roku. Po okresie powojennego kryzysu, kino zaczęło się znów rozwijać w drugiej połowie lat 50., głównie pod znakiem produkcji rozrywkowych. W opozycji do melodramatów i komedii dekadę później rozkwitła Nowa Fala, kojarzona z niezależnym nurtem produkcji o intelektualnym przekazie. Dziełem inicjującym ruch była „Krowa” (Gaav, 1969) Dariusha Mehrjuiego – ponura przypowieść o biedzie i załamaniu psychicznym bohaterów, do którego doprowadziła tajemnicza śmierć jedynej w wiosce krowy. Ze względu na bezkompromisowy obraz ubóstwa zawarty na ekranie, film był początkowo zakazany. Drogę do dystrybucji w ojczyźnie otworzył mu dopiero rozgłos zdobyty na Zachodzie, m.in. za sprawą wyróżnienia w Berlinie. Drugim pionierem nurtu był Masoud Kimiai, autor gorzkiego dramatu „Cesar” („Qeysar”, 1969). Do niezależnego środowiska filmowców należeli też m.in. Bahram Beizai – pisarz i dramaturg, który zadebiutował w pełnym metrażu „Ulewą” („Ragbar”, 1972) oraz Nasser Taghvai, twórca „Spokoju wśród innych” (Aramesh dar Hozur Deegaran, 1973).

Kadr z filmu "Flight od the Kites". Fot. materiały prasowe

Prężny rozwój irańskiej kinematografii został w 1979 roku przerwany przez rewolucję Chomeiniego. Władze islamskie, które przejęły władzę w kraju, doprowadziły do zamknięcia kin, a zaostrzenie cenzury zdławiło wolność twórców. W połowie lat 80. przemysł filmowy zaczął stawać na nogi, ale odradzające się kino miało być przede wszystkim słuszne ideowo i skrojone pod dydaktyczne cele. Znaleźli się jednak twórcy, którzy wypracowali dla siebie niszę, kręcąc filmy omijające kwestie polityczne, ale coraz ciekawsze pod względem języka i bliskiej życia tematyki. Za sprawą skutecznej promocji i sukcesów na prestiżowych festiwalach, irańskie kino w latach 90. zaczęło zdobywać świat. Do triumfatorów, z którymi dziś kojarzona jest kinematografia tego kraju, należeli m.in. Abbas Kiarostami (nagrodzony Złotą Palmą za „Smak wiśni”), Mohsen Makhmalbaf (autor trzykrotnie wyróżnionej w Wenecji „Ciszy”) i Majid Majidi (twórca głośnego „Deszczu”). Dobra passa irańskiego kina wciąż trwa, czego dowodem były Złoty Niedźwiedź i Oscar dla znakomitego „Rozstania” Asghara Farhadiego – mistrza filmowego realizmu, uważanego za jednego z najwybitniejszych autorów republiki.

Pomimo nałożonych na tę kinematografię ograniczeń, największą jej siłą pozostaje rozpoznawalny typ historii, zanurzonej w tradycji, uważnie obserwującej rzeczywistość i operującej metaforą. Cenzura nadal zmusza autorów do budowania wiarygodnego, choć ezopowego języka przekazu. Ich filmy stanowią więc udany przykład mariażu kina symbolicznego i realistycznego, a znamienna dla tej kinematografii jest szczególna formuła opowieści, których głównymi bohaterami są dzieci – mierzące się z niesprawiedliwością świata. Podobne tematy powracają w filmach prezentowanych na warszawskim przeglądzie, na który złożyło się piętnaście tytułów z ostatniej dekady. Co istotne, nie znajdziemy tu obrazów dobrze znanych i szeroko nagradzanych za granicą – dzięki czemu mamy szansę skonfrontować się z mniej znaną stroną tej kinematografii. Na ich przykładzie świetnie widać, że kino irańskie, podobnie jak sam kraj, nie stoi w miejscu i ulega licznym zmianom.

Kadr z filmu "Hidden Feeling". Fot. materiały prasowe 

Oddaje to choćby poruszające „Invitation” (2009) Ebrahima Hatamikii opowiadające o pięciu rodzinach pochodzących z różnych warstw społecznych, które zostały zaangażowane w problem aborcji. Stanowi ono przykład kina przyglądającego się chwiejnym granicom między bezpieczeństwem systemu religijno-obyczajowych przekonań, a zagrożeniami współczesnego świata, narażającymi jednostkę na brak kulturowej ciągłości. Podobny trop podejmuje także obyczajowy dramat „Hidden feeling” (2007) Mostafy Razagha Karimiego, gdzie głównym tematem jest małżeńska zdrada. Jak udowadniają wymienieni twórcy, kino irańskie coraz częściej stawia w centrum fabuły rywalizację dwóch sposobów życia, składających się na rzeczywistość kraju zawieszonego między tradycją i nowoczesnością. Obok filmów, których akcja rozgrywa się w mieście, wciąż ważną przestrzeń zajmuje prowincja – magiczna i urzekająca swym surowym urokiem. Często staje się nawet równoprawnym bohaterem dzieła – jak choćby w wypadku „Flight of kites” (2012) Aliego Ghavitana, gdzie kamera równie wnikliwie przygląda się pejzażom i ludziom. Głównym protagonistą jest nauczyciel, który trafił do jednej z wiosek i z trudem zostaje zaakceptowany przez miejscowych. Jedynym jego sprzymierzeńcem wydaje się przyroda, portretowana w długich, poetyckich ujęciach, wpisujących ten film w tradycję rodzimego kina kontemplacyjnego.

Produkcja filmowa w Iranie stale rośnie i zbliża się do poziomu wynoszącego około stu filmów rocznie. Nawet na drobnym jej wycinku znakomicie widać, jak bardzo to kino jest złożone, w jak wiele układa się warstw, kierunków i prawd. A co najważniejsze: wciąż mieści w sobie wiele nieodkrytych talentów.

Magdalena Bartczak / Portalfilmowy.pl  17 grudnia 2012 12:22
Scroll