fot. Borys Skrzyński/SFP
Maria Etienne – sztuka napisu
Mało kto, oglądając film zagraniczny z napisami, zwraca uwagę na nazwisko tłumacza. A odbiór dzieła zależy przecież od jakości przekładu, redakcji napisów i „ustawienia” ich w kadrze. O translatorskich dokonaniach Marii Etienne w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 2/2018) pisze Andrzej Bukowiecki. Oto fragment artykułu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 12 lutego.

Weźmy dla przykładu „Kabaret” Boba Fosse’a. Znakomitych piosenek z tego filmu gładko słuchało się w kinie także dzięki mistrzowskim tłumaczeniom Macieja Zembatego. Choćby temu z piosenki „Money Money”: „Money makes this world go around/Forsa wprawia w ruch ten świat”, które utrafiając nie tylko w rym i sens, ale również rytm oryginału, wpadało w ucho. Tłumaczka Maria Etienne przygotowywała swego czasu w Studio Opracowań Filmów w Warszawie polski przekład „Skrzypka na dachu” Normana Jewisona. Zapamiętała tę pracę jako tor z osiemnastoma przeszkodami, bo tyle było piosenek, a każda nastręczała problemów translatorskich. „W tytule, a zarazem początku refrenu słynnego songu »Sunrise, Sunset« mamy w oryginale dwie sylaby, w tłumaczeniu dosłownym: „Wschód słońca, zachód słońca” – aż siedem. Po wielu dniach zastanawiania się zaproponowałam inne, też wierne, ale krótsze, zgodne z rytmem melodii i tekstu angielskiego: »To świt, to zmierzch«” – mówi Maria Etienne.


Pani Maria lubiła kino od dzieciństwa, ale nieprędko znalazła swoje miejsce w życiu w Studiu Opracowań Filmów. Absolwentka VII Liceum Ogólnokształcącego im. Juliusza Słowackiego w Warszawie, po ukończeniu filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim była kolejno: dziennikarką w miesięczniku „Polska” (przeprowadzała wywiady z luminarzami literatury, m.in. Kazimierzem Brandysem, Władysławem Broniewskim, Arturem Międzyrzeckim), korektorką w wydawnictwie Bellona, uwielbianą przez uczniów polonistką w Technikum Fototechnicznym przy Spokojnej w Warszawie, wreszcie autorką i redaktorką scenariuszy filmów reklamowych, produkowanych przez Polfilm. „Pracowało mi się tam wspaniale, ceniono moją wiedzę i wykształcenie. Ale kiedyś przypadkiem,na imieninach przyjaciółki, poznałam świetną redaktor naczelną SOF-u, Elżbietę Łopatniukową, która postanowiła dołączyć mnie do swego zespołu. W Studiu pokazała mi na przykładowej rolce taśmy, jak powstają napisy polskie. Wciągnęło mnie to” – przyznaje Maria Etienne. Obawiała się jednak, że jeśli odejdzie z Polfilmu, a nie sprawdzi się w SOF-ie, zostanie na lodzie. „Zaryzykowałam i nie żałuję. Obejrzałam filmów co niemiara, wiele znakomitych, no i poznałam niezwykle interesujących ludzi: konsultantów dziesiątek filmów dokumentalnych, czy sławnych aktorów udzielających się w dubbingu” – mówi tłumaczka. „Dubbing dał mi też możliwość poszukiwań stylizacyjnych. Choćby w znanym serialu »Ja, Klaudiusz«, który kazał mi zadać sobie pytanie, jak porozumiewali się starożytni” – dodaje.

Andrzej Bukowiecki / „Magazyn Filmowy” (nr 2/2018)  2 lutego 2018 08:00
Scroll