Kadr z filmu "Abel Twój brat"
fot. Muzeum Kinematografii
Gdynia: Klasycy mniej znani
Wiemy już, kto jest bohaterem sekcji specjalnej 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni. To Janusz Nasfeter, jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów – zwłaszcza filmów dla młodej widowni.
Autor przede wszystkim filmów dla dzieci i młodzieży, stworzył nową szkołę reżyserii dla młodej widowni. Jego twórczość uważana jest dzisiaj za najdoskonalsze osiągnięcie w polskiej historii filmu dziecięcego, ze względu na przekonujące, pogłębione portrety psychologiczne bohaterów, brak infantylizmu i dydaktyki, a także osadzenie realnych problemów młodych ludzi w wyrazistych warunkach społecznych, rodzinnych i osobistych.

 - Kręcenie kina dla dzieci i młodzieży to obecnie niemal osobna gałąź kinematografii światowej, celebrowana takim sekcjami jak choćby berlińskie Generation. Chciałem tą retrospektywą przypomnieć, że mieliśmy w Polsce prawdziwego mistrza tego rodzaju kina: autora filmów przemawiających równie mocno do wszystkich grup wiekowych, których delikatność, mądrość i formalna elegancja stawiają Nasfetera w czołówce światowych twórców, adresujących swoje kino do młodego widza – mówi Michał Oleszczyk, Dyrektor Artystyczny Festiwalu Filmowego w Gdyni.


Janusz Nasfeter, fot. Tomasz Komorowski/ Muzeum Kinematografii.

W ramach pokazów specjalnych pod hasłem „Klasycy mniej znani. Janusz Nasfeter. Dramaty małe i duże”  widzowie 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni obejrzą najsłynniejsze filmy z dorobku reżysera: „Małe dramaty”, „Kolorowe pończochy”, „Motyle”, „Abel Twój brat”, „Mój stary”.

Jerzy Armata, „Polski Film dla Dzieci i Młodzieży” (fragmenty)

W 1958 roku filmem kinowym zadebiutował – wcześniej realizujący wyłącznie krótkie metraże – Janusz Nasfeter. „Małe dramaty” były filmem nowelowym, a więc formą przejściową między krótkim a pełnym metrażem. To dwie przejmujące opowieści, obalające mit dzieciństwa jako najszczęśliwszego okresu w życiu człowieka. Dziecięce dramaty – zdaniem reżysera – mocno zapadają w pamięć i szczególnie odciskają się na dalszym życiu (…).


Kadr z filmu "Kolorowe pończochy", fot. Muzeum Kinematografii.

Film Nasfetera okazał się pewnego rodzaju szokiem dla władz naszej kinematografii, które były przyzwyczajone do zupełnie innego modelu kina skierowanego do młodych widzów. Rozrywka – tak, dydaktyka – tak, ale żeby z dzieciństwa robić posępny dramat. Debiut Nasfetera trafił więc na ekrany dopiero – po dwuletnim okresie leżakowania – w 1960 roku, kiedy reżyser ukończył już następny film: „Kolorowe pończochy”, także nowelowy, także o marzeniach i także zrealizowany w poetyce „małych dramatów”. „Matylda” oraz „Jadźka” to subtelne studia psychologiczne dwóch dziewczynek, ich codziennych problemów, nadziei oraz niepowodzeń. Film został znakomicie przyjęty, zdobywając I Nagrodę podczas 14. edycji MFF dla Dzieci i Młodzieży w Wenecji (1962).

Także kolejny pełnometrażowy – już nie nowelowy – film Nasfetera dotyczył dramatycznych przeżyć czasu dzieciństwa. „Mój stary” (1962) to bowiem historia chłopca, który dopiero w wieku dwunastu lat poznał swego – dotychczas przebywającego za granicą – ojca, co stało się dla niego ogromnym przeżyciem, gdyż wymyślony wizerunek taty całkowicie rozminął się z „oryginałem”.


Kadr z filmu "Małe dramaty", fot. Muzeum Kinematografii.

Pierwszymi realizacjami Janusz Nasfeter w pełni zdefiniował kino, które chciał uprawiać, i pozostał mu wierny do końca twórczości. „Małe dramaty” – to interesowało go najbardziej, małe nie dlatego, że nieistotne, wręcz odwrotnie, a z powodu bohaterów, których dotykały. I tu jeszcze jedna ważna sprawa – Nasfeter miał świetną intuicję w doborze młodych aktorów do swych filmowych
opowieści. Dzieci u niego nie grały, one po prostu znajdowały się wewnątrz tych opowieści. A z tym w polskim kinie bywało do tej pory nie najlepiej (...).

Po kilku realizacjach dla dorosłych Janusz Nasfeter w latach 70. powrócił do tematyki dziecięco-młodzieżowej. Pomogła mu w tym wydatnie żona Teresa, współscenarzystka większości filmów kierowanych do młodego widza. W 1970 roku Nasfeter zrealizował – nagrodzonego w Moskwie, Teheranie, Poznaniu i Łagowie – „Abla, twojego brata”, pełną dramatycznych spięć historię dwunastolatka niepotrafiącego dostosować się do cwaniactwa i szpanerstwa rządzącej klasą grupy, a dwa lata później – „Tego okrutnego, nikczemnego chłopaka” (1972), który przyniósł mu również festiwalowe laury w Moskwie i Łagowie – jeszcze bardziej przejmującą opowieść o złaknionym rodzicielskiego uczucia dziecku zagubionym w otaczającej go wrogiej rzeczywistości, trafiającym mimowolnie przed oblicze sądu dla nieletnich.


Kadr z filmu "Mój stary", fot. Muzeum Kinematografii.

Bardzo podobały się publiczności, krytyce oraz festiwalowym jurorom – w Teheranie, Belgradzie, Łagowie i Poznaniu – „Motyle” (1972), nastrojowa opowieść o pierwszym, wakacyjnym uczuciu dwunastolatków, a także „Nie będę cię kochać” (1973), historia kilkunastoletniej dziewczynki, nieznajdującej zrozumienia u wiecznie pijanego ojca oraz ogromnie zmęczonej trudami życia matki, której jedynym powiernikiem stał się szkolny kolega (nagrody w Gijon i Gdańsku). W kolejnym filmie Nasfeter powrócił do tematyki wojennej, wypełniającej dotychczas jego realizacje kierowane do widza dorosłego („Ranny w lesie”, 1963; „Długa noc”, 1967; „Weekend z dziewczyną”, 1968). Akcja „Mojej wojny, mojej miłości” (1975) rozgrywa się we wrześniu 1939 roku. Jej bohater, szesnastoletni Marek, postanowił dotrzeć na front, by walczyć z niemieckim najeźdźcą. Początkowo traktował wojnę jako romantyczną przygodę, ale szybko przekonał się o jej tragicznym obliczu. W swej ostatniej realizacji – „Królowa pszczół” (1977) reżyser powrócił do problemów dojrzewania, zarówno fizycznego, jak i emocjonalnego nieco młodszych bohaterów.

Filmy Janusza Nasfetera zajmują ważne – i oryginalne – miejsce na mapie rodzimej kinematografii. „Na przykładzie dzieci rozważał mechanizmy tych samych zjawisk, które ze znacznie większą intensywnością przebiegały w pokoleniu rodziców, pokazał, że «dzieci to ludzie», tacy «niedorośli dorośli»” – jak trafnie zauważa Roman Włodek. A Marek Hendrykowski dodaje, że swymi filmami wpisał się doskonale „(…) w powojenny nurt kina światowego opartego na połączeniu autorskiej wrażliwości z uwierzytelniającym ją niejako ekranowym udziałem dziecięcego medium”, stając obok tak uznanych twórców, jak: Vittorio De Sica („Dzieci ulicy”, 1946; „Złodzieje rowerów”, 1948), René Clément („Zakazane zabawy”, 1951), François Truffaut („Czterysta batów”, 1959) czy Andriej Tarkowski („Mały marzyciel”, 1961; „Dziecko wojny”, 1963).

Cytowane fragmenty pochodzą z książki: Jerzy Armata, Anna Wróblewska, Polski Film dla Dzieci i Młodzieży, Fundacja Kino, Warszawa 2014 (w przygotowaniu)


PZ / FestiwalGdynia.pl  27 maja 2014 10:04
Scroll