Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
fot. Szymon Pulcyn - SFP
Władysław Kowalski - Mądry, wrażliwy, prawy
Był aktorem, którego kreacje bardzo często odpowiadały jego własnym cechom charakteru i wartościom, którymi kierował się w życiu prywatnym.
W wieku 81 lat (29 października 2017) odszedł wybitny aktor filmowy i teatralny – Władysław Kowalski. Trudno wspominać go, nie odwołując się do lekko patetycznej tonacji, odpowiadającej wyjątkowemu miejscu, jakie zajmował w naszej kulturze. Należał po pokolenia artystów urodzonych w latach 30. ubiegłego wieku, które zaraz po generacji Kolumbów kształtowało oblicze polskiej sztuki filmowej. Był postacią drugoplanową, ale emblematyczną. Uosabiał na ekranie i scenie cechy, które przyjaciele i koledzy dostrzegali u niego w życiu codziennym: subtelność, wrażliwość, prawość. Nawet jeśli w jego niektórych rolach pojawiał się rys neurasteniczny, to zwykle niwelowany, czy raczej wzbogacany, nutą człowieka refleksyjnego, posiadającego lub przeczuwającego głębszą życiową mądrość. Komentując jego postawę poza ekranem, koleżanki i koledzy aktorzy podkreślali, że był osobą, która prowadziła rozmowę z namysłem, nigdy nie odwołując się do szablonów i cudzego języka. Stąd inne tempo, charakter i rezultat takiego dialogu – jakby z innej rzeczywistości.


Władysław Kowalski ukończył warszawską PWST w 1959 roku, debiutując na deskach gdańskiego Teatru Wybrzeże rolą Chucha w spektaklu „Kapelusz pełen deszczu” w reżyserii Andrzeja Wajdy. Na ekranie pojawił się już wcześniej u tego reżysera, w drobnej roli w "Kanale". W pamięci wielu widzów pozostał wybitnym filmowym aktorem drugoplanowym, choć dorobek artysty nie potwierdza w pełni tej opinii. W kinie pierwsze większe propozycje pojawiły się u Wojciecha Jerzego Hasa. Zagrał u niego w "Rozstaniu", a następnie główną rolę w "Złocie". Był w tych obrazach nieco zagubionym młodym mężczyzną, właściwie jeszcze chłopcem szukającym dopiero swojego miejsca w świecie. W tym okresie jego ekranowe emploi wiązało się z takąż figurą Chłopca, którego rys rozzłoszczonych, zagubionych, bywa że cynicznych i neurastenicznych młodzieńców dostrzegał wówczas wybitny krytyk, Konrad Eberhardt. Dodajmy jeszcze – zagubionych między marzeniami a teraźniejszością, lirycznych, ale jednak nie infantylnych, banalnych.

Nieco później, w latach 70., aktor bardzo owocnie współpracował z Januszem Morgensternem. Rola Jerzego w serialu "Kolumbowie", lekarza-chirurga w kultowym "Trzeba zabić tę miłość" czy Filipa, przyjaciela głównego bohatera z "Mniejszego nieba" pokazują innego już nieco bohatera, dojrzalszego, operującego ironią i subtelnym poczuciem humoru, czasem przygaszonego, zwykle bardzo inteligentnego. To cechy aktorstwa Władysława Kowalskiego, które cenimy najbardziej, a widoczne zwłaszcza w postaciach z dekady następnej. Najlepszą z nich jest prawdopodobnie rola Jakuba Rosenberga z "Kartki z podróży" Waldemara Dzikiego, mówiącej o Holocauście. Bohater Kowalskiego to samotnik i intelektualista, który sam skazany na zagładę stara się nie poddawać i brać odpowiedzialność za innych, a konkretnie za małego chłopca, któremu pragnie zaszczepić poczucie godności w momencie beznadziei. Taki wizerunek aktora jest dzisiaj powszechny; widzimy w nim kogoś, kto dysponuje mądrością i spokojem, ale jego wewnętrzna żarliwość wcale łatwego spokoju nie przynosi. Raczej komplikuje egzystencjalne, codzienne zadowolenie, ucząc zarazem wrażliwości na odmienność i słabość, która ratuje przed historycznymi i życiowymi zawirowaniami.

Jacek Nowakowski


Jacek Nowakowski / Magazyn Filmowy 76/77  6 października 2018 09:59
Scroll