Baza / Produkcja
Baza / Produkcja
fot. Wojciech Radwański
WFDiF. Wytwórnia, jakiej nie znacie
Teksty rocznicowe są zazwyczaj poświęcone historii. Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych skończyła ostatnio 65 lat. Uznaliśmy jednak, że zbyt ciekawie się w niej dzieje, by przy tej okazji wracać do przeszłości. Na rozpoczynającym się właśnie 40. Festiwalu Filmowym w Gdyni, WFDiF ma aż cztery filmy w Konkursie Głównym. Ale rozpędzona obecnie do szybkości Pendolino produkcja to tylko jeden z kilku filarów ośrodka przy ulicy Chełmskiej.
O przeszłości warszawskiej Wytwórni i jej roli w polskiej kulturze napisano już wiele. Ma swoją monografię (napisaną na 50-lecie) pióra Andrzeja Kołodyńskiego, regularnie pojawia się jako bohaterka dziesiątek książek i pamiętników filmowych. Jednak tylko niewielka część środowiska zdaje sobie sprawę z tego, jakiego typu pomysły rodzą się teraz w głowach pracowników ostatniej państwowej wytwórni filmowej.
 
W skórze instytucji kultury
 
WFDiF, obok Studiów Filmowych „Zebra”, „Tor” i „Kadr” należy do tych dawnych Instytucji Filmowych (tak brzmiała ich oficjalna nazwa), które zostały przekształcone w podległe Ministrowi Kultury i Dziedzictwa Narodowego instytucje kultury. Wytwórnia najpóźniej, bo na przełomie 2012 i 2013 roku. Stan ten ma oczywiście mnóstwo zalet, należy bowiem przyjąć, że takich jednostek nie można zbyt łatwo „utopić” czy rozwiązać. Na pewno trudniej byłoby obecnie zaplanować taką akcję, jaką kilka lat temu, na szczęście, filmowcy udaremnili. W 2008 roku miasto przedstawiło projekt nowego planu zagospodarowania terenów, na których leży WFDiF. W miejscu budynków zaprojektowano apartamentowce, pasy zieleni oraz nowe drogi. I tym razem okazało się, że solidarność środowiska filmowego, zdecydowane stanowiska szefowej PISF oraz ministra Bogdana Zdrojewskiego dały dobre efekty i radni odrzucili pomysł zamiany legendarnego ośrodka na kolejne zamknięte osiedle.

Co jednak znacznie istotniejsze – Wytwórnia znalazła się ostatecznie w planie zagospodarowania przestrzennego, co daje jej terenowi ochronę, choć, jak wiemy z doświadczenia, czujność zachować trzeba.

Jak na razie nie został także zrealizowany projekt Polskiego Centrum Kinematografii, czyli, w największym skrócie, filmowego odpowiednika Muzeum Kinematografii. Nie znaczy to, że taki nowoczesny ośrodek w przyszłości nie powstanie, choć może się to stać inaczej, zaczynając od nieco mniejszych inwestycji. Niestety, wyczerpał się wspaniały, skutecznie promowany przez wiceminister kultury Monikę Smoleń instrument finansowy, jakim był priorytet Kultura z programu unijnego Infrastruktura i Środowisko – z niego powstało m.in. Centrum Nauki Kopernik, ale także Muzeum Chopina czy też nowy budynek Szkoły Filmowej w Łodzi. Dzisiaj zebranie środków na taką inwestycję byłoby znacznie trudniejsze.

Statut instytucji kultury jest bez wątpienia korzystny, ale niesie za sobą także poważne obciążenia.
„Dalej musimy utrzymać się sami, nie dostajemy dotacji podmiotowych, w tym sensie nic się nie zmieniło” – wyjaśnia Włodzimierz Niderhaus, dyrektor WFDiF. – „ Ale jako jednostka finansów publicznych jesteśmy poddani systemowi zamówień publicznych i innym procedurom. Ale taka jest rzeczywistość prawna, zaczynamy się więc do niej przyzwyczajać”.

Dokument, który przekształca Wytwórnię w instytucję kultury informuje jednocześnie, że przedmiotem działania WFDiF jest poza produkcją filmową również edukacja i upowszechnianie kultury filmowej. „Chełmska” musi więc jednocześnie utrzymać się, pozostać de facto wytwórnią i realizować swoje podstawowe zadania, a także prowadzić realną, konkretną i widoczną działalność edukacyjną. Jak sobie daje radę z tym zadaniem?


"Karbala", reż. Krzysztof Łukaszewicz, fot. Robert Pałka/WFDIF

Trzy pokolenia reżyserów
 
Cztery, nieznane jeszcze publiczności filmy znalazły się w Konkursie Głównym w Gdyni. Agnieszka Smoczyńska pokaże swój dawno wyczekiwany debiut "Córki dancingu". Krzysztof Łukaszewicz z Wytwórnią pracuje od czasu swojego pierwszego filmu, nagrodzonego w Koszalinie "Linczu". 11 września (termin nieprzypadkowy) na ekrany kin wchodzi dystrybuowana przez NEXT FILM "Karbala", nawiązująca do największej bitwy, od czasu zakończenia II wojny światowej, w jakiej udział brali polscy żołnierze. Podczas islamskiego święta Aszura w irackim mieście Karbala dochodzi do ataku na ratusz, w którego obronie stają polskie i bułgarskie oddziały żołnierzy. Dysponując resztkami amunicji, pozbawieni łączności z bazą, muszą stanąć oko w oko z wrogiem. Konsultantem merytorycznym filmu jest podpułkownik Grzegorz Kaliciak, który w 2004 roku dowodził obroną City Hall.
 
"Panie Dulskie" Filipa Bajona to kolejne w dorobku twórcy artystyczne przetworzenie klasyki polskiej literatury. Akcja adaptacji „Moralności pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej rozgrywa się między trzema planami czasowymi: początkiem XX wieku, rokiem 1954 a współczesnością.

Również w Gdyni swój najnowszy film pokaże Janusz Majewski, który "Excentrykami" wraca do lat 50. ubiegłego wieku, do rzeczywistości powojennej Polski i czasów popularności jazzu, który, jak mówi sam reżyser, był religią jego pokolenia. „Jestem przekonany że wszystkie te filmy są ważne i zrealizowane na wysokim poziomie” – mówi producent, Włodzimierz Niderhaus.

Na premierę czekają jeszcze dwa nowe tytuły. "Sprawiedliwy" to późny debiut Michała Szczerbica, znanego scenarzysty i kierownika produkcji. To kameralna historia osadzona w czasach II wojny światowej. Z kolei Artur Urbański, twórca znakomitej "Bellissimy", wraca po latach do fabuły psychologicznym dramatem "Ojciec".

Tradycją Wytwórni od lat 90. jest angażowanie się w liczne koprodukcje. Do najnowszych należą dwie gdyńskie premiery: "Letnie przesilenie" Michała Rogalskiego (Prasa i Film) oraz "Moje córki krowy" Kingi Dębskiej (Studio Filmowe „Kalejdoskop”).

Ostatnie lata pod względem produkcji nie dawały Wytwórni powodów do narzekań. W 2014 w Gdyni bardzo dobrze został przyjęty kryminał "Jeziorak" Michała Otłowskiego. Wcześniejsza "Róża" Wojtka Smarzowskiego odniosła jednocześnie sukces artystyczny i komercyjny. "Lincz" Krzysztofa Łukaszewicza wygrał koszaliński festiwal „Młodzi i Film”, podobnie jak "Galerianki" Katarzyny Rosłaniec, które okazały się hitem kinowym. Krytyka i jurorzy licznych festiwali docenili udany profesjonalny debiut Bodo Koxa "Dziewczyna z szafy". Wytwórnia zdobyła Złote Lwy w Gdyni – za "Różyczkę" Jana Kidawy-Błońskiego. Przebojem kinowym okazał się "Generał Nil" Ryszarda Bugajskiego z niezwykłą rolą Olgierda Łukaszewicza. Dobrze przyjęto "Żywie Biełaruś" Łukaszewicza i "Małą maturę 1947"Janusza Majewskiego, a także obraz "Enen" Feliksa Falka.

Filmy dokumentalne stanowią mniejszą część aktualnej produkcji WFDiF, są wśród nich jednak bardzo dobre tytuły. Przede wszystkim niezwykłe "Moje zapiski z podziemia" Jacka Petryckiego, czyli film skomponowany z unikatowych nagrań gromadzonych w latach 1982-1987 przez nieformalną grupę, do której należał reżyser, a także Bohdan Kosiński i Marcel Łoziński, oraz dokumentalno-fabularyzowany film Pawła Kędzierskiego"My Cichociemni. Głosy żyjących."
 
Najnowszą produkcją dokumentalną WFDiF jest "Czas niedokończony" Dariusza Gajewskiego – poświęcony księdzu Janowi Twardowskiemu, a w istocie – jego poezji. „Film będzie dystrybuowany w kinach, co jest dowodem, że jeśli dokument jest dobrze zrobiony, może się przebić” – uważa Włodzimierz Niderhaus. Poezja księdza Twardowskiego ożywa przez jego czytelników, zwykłych ludzi, którzy sięgają po jego wiersze w normalnym, „pozafilmowym” życiu.

Zwraca uwagę duża liczba debiutów w katalogu najnowszych produkcji Wytwórni, to zresztą trend widoczny już od lat 90. „Tak sobie to kiedyś postanowiłem i tak to robimy” – mówi Włodzimierz Niderhaus. „Wytwórnia, będąc jednostką państwową, powinna wspierać młodych i dawać im szansę. Jest to też sposób na edukację młodych filmowców”.

Gdzieś pomiędzy działalnością produkcyjną, debiutami a funkcją edukacyjną, sytuuje się zupełnie niezwykły projekt Teatroteka. Początki – sięgające raptem roku 2013 – wydawały się dość skromne. Teatroteka to cykl ekranizacji polskiej młodej dramaturgii, realizowanych przez młodych reżyserów. To coś pomiędzy tradycyjnym teatrem telewizji a niskobudżetowym, kameralnym debiutem.

Już w zeszłym roku na Festiwalu Filmowym w Gdyni Wytwórnia prezentowała na pokazach i specjalnej konferencji prasowej trzy pierwsze tytuły: "Walentynę", na podstawie tekstu Julii Kijowskiej i Wojciecha Farugi, w reżyserii Wojciecha Farugi, "Walizkę" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego oraz "Nad" – wedle tekstu i w reżyserii Mariusza Bielińskiego. Obecnie tych tytułów jest już jedenaście, a kolejne pięć ma powstać do końca roku.

Projekt poszedł chyba nawet lepiej, niż zakładali jego twórcy. Przede wszystkim spektakle pokazuje regularnie Telewizja Polska i prezentować będzie na pewno jeszcze co najmniej przez rok. Cztery z nich obejrzało w sumie ponad 700 tysięcy widzów. Spektakl "Miss HIV" Macieja Kowalewskiego przyciągnął prawie 230 tysięcy widzów, również ponad dwusetną widownię miał spektakl "Nad". To najlepsze wyniki wśród spektakli emitowanych we wznowionym Studiu Teatralnym Dwójki, mimo jego stosunkowo późnej pory emisji.

Pomysł chwycił być może ze względu na jego oryginalność i awangardowość. Spektakle realizowane są w halach Wytwórni, okres zdjęciowy trwa mniej więcej cztery dni, ale jest poprzedzony bardzo dokładnymi przygotowaniami i konsultacjami. Opiekunem artystycznym projektu jest Maciej Wojtyszko. Wyprodukowanie takiego spektaklu to koszt rzędu 500-600 tysięcy złotych, z czego połowę tej kwoty zapewnia MKiDN, resztę Wytwórnia musi zdobyć na własną rękę.

Teatroteka się rozszerza. Punktem wyjścia były obchody 250-lecia polskiego teatru, gdyż projekt ten ma utrwalać współczesny kanon rodzimego dramatu. Instytut Teatralny w 2015 roku rozpoczął cykl projekcji Teatroteki w swojej siedzibie; za jego przykładem poszły teatry w kilkunastu miastach, które również organizują u siebie pokazy spektakli. Niespodziewanie "Walizka", wbrew telewizyjnej tradycji, wygrała organizowany przez TVP festiwal „Dwa Teatry” w Sopocie, a "Walentyna" i "Nad" dostały nagrody na Worldfest w Houston. „Sami jesteśmy zadziwieni, jak duże zaciekawienie i rezonans wzbudza nasz projekt” – przyznaje Niderhaus. – „Wysyłamy Teatrotekę na cały świat, chociażby do Chin”.

Jest to też pomysł na pozyskanie do filmu nowych kadr i nowych tekstów. Do debiutu w Wytwórni przygotowuje się właśnie Mariusz Bieliński, twórca spektaklu Nad.

"Walentyna" z cyklu Teatroteka, reż. Wojciech Faruga, fot. Wojciech Radwański

Stańczyk czyta list 

Teatroteka jest ogniwem pośrednim między produkcją filmową a edukacją. Działalność edukacyjna oraz upowszechniająca kulturę filmową, jako że wpisana w statut instytucji, musiała zostać opracowana i poprowadzona z dużą uwagą.

Najpierw w jednej z hal powstała przestrzeń edukacyjna – Plan Filmowy-"Miasto 44" – fragment dekoracji wnętrza zburzonego domu, a dookoła ekspozycja składająca się z elementów wyposażenia planu filmowego, scenografii, kostiumów i rekwizytów, zilustrowana projekcjami materiałów making of i autentycznymi kronikami. Dzieci (w wieku mniej więcej od 10 lat) oraz młodzież i dorośli mogli zostać przebrani, ucharakteryzowani, zobaczyć, jak wygląda scenariusz filmu fabularnego, storyboard lub sztuczna krew.

W ciągu półtora roku przeszło 20 tysięcy osób zwiedziło tę wystawę. Obecnie na hali trwa budowa nowej ekspozycji – drugiej edycji Planu Filmowego. Zwiedzający znajdą się w zupełnie nowej scenografii, która szczelnie wypełnia halę studia i zapoznają się m.in. z tajnikami powstawania filmu i pracy filmowców.
Uzupełnieniem ścieżki edukacyjnej jest Sala Edukacyjna Filmowa, czyli usytuowana w pierwszym budynku (tam, gdzie zawsze mieściły się biura filmów) przestrzeń z miniczytelnią, kawiarnią, stoiskami multimedialnymi, miejscem do przeprowadzenia warsztatów . A tych ostatnich jest coraz więcej – wielkim powodzeniem cieszą się warsztaty charakteryzacji, scenografii, kostiumów, storyboardu oraz cyfrowej rekonstrukcji dokumentów.

Kolejnym nowym etapem w życiu warszawskiej Wytwórni jest założona w 2013 roku Wytwórnia Scenariuszy. To trwający dwa lata płatny kurs, którego celem jest rozwinięcie predyspozycji słuchaczy, nauki posługiwania się narzędziami pisarskimi, doskonalenie własnych projektów oraz zapoznanie adeptów z praktycznym związkiem scenariusza z produkcją.

Na ile Wytwórnia Scenariuszy okaże się kuźnią kadr dla polskiego scenariopisarstwa, zobaczymy już niedługo. Prace dyplomowe – ukończone teksty – mają wyłonić obiecujące talenty. Wykładowcami kursu są pierwszoligowe postaci polskiej kinematografii: Feliks Falk, Michał J. Zabłocki, Jerzy Domaradzki, Sławomir Fabicki, Andrzej Ochalski, Maciej Karpiński oraz Jacek Kondracki, który w WFDiF zajmuje się pionem scenariuszowym.

Zupełnie oryginalnym przedsięwzięciem edukacyjnym Wytwórni jest – tym razem przeznaczona dla bardzo szerokiej publiczności – akcja ożywionych obrazów. 3 maja 2014 roku, w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja, przed Katedrą św. Jana w Warszawie, odbyła się inscenizacja obrazu Jana Matejki, w której udział wzięło ponad 100 aktorów. Inscenizacje te są podstawą do realizacji krótkich filmów, które, uzupełnione o komentarz historyka, są wartościowym materiałem edukacyjnym. A ponieważ w dzisiejszych czasach do młodych ludzi obraz przemawia najsilniej, dlatego Wytwórnia planuje realizację kolejnych ożywionych obrazów.

Inscenizacje i filmy przygotowują profesjonalni filmowcy: „Konstytucję 3 Maja 1791 roku” ożywiali m.in. operator Arkadiusz Tomiak i kostiumografki: Magdalena Rutkiewicz-Luterek oraz Agata Drozdowska. Wytwórni udało się pozyskać poważnych sponsorów przedsięwzięcia, mianowicie Bank Zachodni WBK, Totalizatora Sportowego i Fundację Orlen „Dar Serca”. Partnerem przedsięwzięcia jest Muzeum Wojska Polskiego. Reżyser całości cyklu i poszczególnych ożywionych obrazów Marek Brodzki pracuje nad kolejnymi inscenizacjami – na pierwszy ogień mają iść „Bitwa pod Grunwaldem”, „Hołd Pruski”, „Rejtan”, „Batory pod Pskowem”, a nawet słynny „Stańczyk” – w istocie: „Stańczyk na dworze królowej Bony po utracie Smoleńska”. Pomysł scenariuszowy nie oznacza ożywienia jeden do jeden istniejącego i świetnie znanego obrazu. W ostatnim przypadku – dla przykładu – inscenizacja i film bynajmniej nie są, wbrew pozorom, teatrem jednego aktora. Błazen oddala się z balu, na którym beztrosko bawili się Zygmunt Stary i królowa Barbara Zapolya. Chwilę przedtem komnatę opuścił król. „W małej komnacie obok jest pusto, tylko na stole leży list, który czytał Zygmunt Stary. Stańczyk rzuca okiem na pismo. Odkłada go, siada na fotelu” – czytamy w założeniach scenariuszowych. Słynne, utrwalone i w kulturze, i w popkulturze obrazy Matejki stają się więc pretekstem do zapoznania z głębszym historycznym kontekstem.
 

Warsztaty charakteryzacji filmowej
 
Dokumenty wreszcie dostępne
Przez wiele lat ogromną bolączką polskiej kinematografii był brak swobodnego dostępu do setek polskich filmów dokumentalnych. Zarówno łódzka Wytwórnia Filmów Oświatowych, jak i w ślad za nią WFDiF, korzystając z wszelkich możliwych programów digitalizacyjnych podjęły się stopniowej rekonstrukcji rodzimego dokumentu. „Wybraliśmy jakąś kolejność, ale zaraz się okaże, że wszystkie są potrzebne” – mówi Włodzimierz Niderhaus. Prace, prowadzone od kilku lat, m.in. za pieniądze z prowadzonego przez Narodowy Instytut Audiowizualny ministerialnego programu Kultura+ , poszły na rekonstrukcję dokładnie 100 już ukończonych filmów, a w ciągu kilku miesięcy ma być zrekonstruowanych następnych 120. Do tego należy dodać odcinki Polskiej Kroniki Filmowej – blisko 1000 do końca 2015 roku.

W zasadzie nie sposób wymienić najważniejsze pozycje z tej listy, która sama wygląda jak podręcznik historii filmu. Dokumenty Wojciecha Jerzego Hasa, Andrzeja Wajdy, Andrzeja Munka, Kazimierza Karabasza, Stanisława Barei, Władysława Ślesickiego, Jana Łomnickiego, Tadeusza Makarczyńskiego, Janusza Majewskiego, Marka Piwowskiego, Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego, Marii Zmarz-Koczanowicz, Marcela Łozińskiego... Do tego dochodzą prace nad filmami fabularnymi, do których prawa, na skutek zmian własnościowych w polskiej kinematografii ma WFDiF. Zrekonstruowane zostały najsłynniejsze filmy Janusza Zaorskiego, Wiesława Saniewskiego, Leszka Wosiewicza czy Radosława Piwowarskiego. W Wytwórni zrekonstruowany został również "Kanał" Andrzeja Wajdy i "Krzyżacy" Aleksandra Forda.

Narzuca się pytanie, czy w tej sytuacji, przy takiej ilości pracy włożonej w prace rekonstrukcyjne, badacz, student czy filmoznawca będzie miał możliwość osobistego skorzystania z efektów tego przedsięwzięcia. Tak, jak jest np. we francuskich filmotekach, otwartych dla przeciętnego obywatela. Dyrektor Wytwórni potwierdza – jest pomysł na udostępnienie tego dziedzictwa i pomysł na inwestycję. Ale jest to ogromne zamierzenie, co najmniej na trzy lata, wymaga dużej ilości pracy i licznych prac renowacyjnych. Wiadomo też, że Wytwórnia poszukuje środków na rozbudowę infrastruktury m.in. na potrzeby Planu Filmowego, który dzisiaj mieści się w zaadoptowanej na te potrzeby hali zdjęciowej.

Nawet, jeśli przy Chełmskiej nie powstanie drugie Centrum Nauki Kopernik, to proces zmian w życiu Wytwórni nabrał już rozpędu. Kompletowanie pieniędzy na modernizację budynków może trwać latami. Jednakże ważniejsze jest to, co się w tych wnętrzach dzieje. Wytwórnia, w przeciwieństwie do nowych instytucji kultury, ma nieprawdopodobny dorobek, materię twórczą, możliwości. Sama w sobie stanowi mały klaster filmowy, jako popularne miejsce lokacji firm branżowych. Pod adresem Chełmska 21 mieści się ponad 50 firm i instytucji związanych z produkcją i edukacją filmową. Wytwórnia to również infrastruktura produkcyjna: laboratorium filmowe, studia dźwiękowe, pracownie postprodukcji obrazu, hale zdjęciowe, magazyny kostiumów, pomieszczenia produkcyjne, garderoby, rekwizytornie, z których corocznie korzysta wiele ekip filmowych.

Pomysłów jest więcej niż możliwości, a już na pewno – więcej niż pieniędzy na rynku. Jeśli nawet część z nich zostanie zrealizowana, to i tak będzie nieźle. Filmowcy muszą się jednak przyzwyczaić, że WFDiF jest już dzisiaj, i pozostanie, inną instytucją, niż ta, którą znali od kilkudziesięciu lat. Pozostając największym polskim producentem filmowym, ma do odegrania również zupełnie inną, nową rolę.
Anna Wróblewska / Magazyn Filmowy SFP, 49/2015  9 stycznia 2016 17:43
Scroll