Krzysztof Wierzbiański
fot. Borys Skrzyński/SFP
Krzysztof Wierzbiański - znakomite czucie prowincji
Krzysztof Wierzbiański, scenarzysta i reżyser filmów dokumentalnych oraz fabularnych, przewodniczący Koła Seniora Stowarzyszenia Filmowców Polskich, 11 września kończy 80 lat.
Kilka miesięcy wcześniej sam sobie zrobił cenny prezent urodzinowy, zdobywając Nagrodę Specjalną za swój najnowszy dokument „Kosarewicz. Ktoś kto widzi lepiej”, na 21. Przeglądzie Filmów o Sztuce w Zakopanem. Z urodzenia jest krakowianinem, z wyboru – warszawiakiem. Zanim został absolwentem Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi (1968), skończył etnografię na Uniwersytecie Jagiellońskim (1962). Warszawie poświęcił swój przedostatni film – „Czarodziejski świat Łazienek” (2006), Krakowowi – dokument „Laszczka” (2005). Jego bohater – Konstanty Laszczka (1865-1956) – artysta o pełnej dramatycznych wydarzeń biografii, to jeden z najwybitniejszych polskich rzeźbiarzy, także wieloletni pedagog krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Swą filmową karierę rozpoczynał Wierzbiański na planie „Klubu profesora Tutki” (1966-1968), serialu Andrzej Kondratiuka, będącego ekranizacją uroczych opowiadań Jerzego Szaniawskiego. Później terminował m.in. u Jerzego Passendorfera („Kierunek Berlin”, 1968; „Ostatnie dni”, 1969; „Dzień oczyszczenia”, 1969) i Stanisława Wohla („Złote koło”, 1971). Do Wohla powrócił trzynaście lat później, współreżyserując z nim pełnometrażowy film telewizyjny „Hania” (1984), według scenariusza Józefa Hena, opartego na dwóch opowiadaniach Henryka Sienkiewicza: tytułowym i „Starym słudze”. Notabene, zdjęcia do Sienkiewiczowskiej adaptacji rozpoczęły się w… 1939 roku, reżyserował Józef Lejtes, a operatorem był Wohl, który 45 lat później powrócił do niezrealizowanego wskutek wybuchu wojny pomysłu, zapraszając do współpracy Wierzbiańskiego i dedykując wspólny film – Lejtesowi.

Wierzbiański, zanim podjął samodzielną pracę reżyserską, asystował Andrzejowi Żuławskiemu (Diabeł, 1972), pełnił funkcję II reżysera przy realizacji m.in. serialu „Doktor Ewa” (1970) Henryka Kluby i głośnych fabuł Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego – „Trąd” (1971) i „Skazany” (1975). Jako dokumentalista zadebiutował „Konfrontacją” (1970), podejmującą trudną problematykę edukacji seksualnej, a jako fabularzysta – telewizyjną ekranizacją opowiadania Kazimierza Przerwy-Tetmajera „Myśliwy” (1973). Na debiut pełnometrażowy wybrał adaptację powieści Michała Promińskiego „Cyrk przyjechał”, którą zatytułował… „Cyrk odjeżdża” (1987). Ten nieco niesłusznie zapomniany film w niekonwencjonalny sposób opowiadał o polskiej rzeczywistości tużpowojennej z perspektywy… prowincjonalnego cyrku.

Wierzbiański, choć „miastowy”, znakomicie czuje prowincję, opowiada o niej zajmująco, niekiedy z dozą czułości, niekiedy humoru, czego najlepszym przykładem „Romans prowincjonalny” (1976), adaptacja prozy „realisty metafizycznego”, jak zwano Kornela Filipowicza. Nikt tak jak on nie potrafił opiewać uroków – jednocześnie dostrzegając i cienie – rodzimej prowincji. Po jego prozę często sięgał Stanisław Różewicz („Trzy kobiety”, 1956; „Miejsce na ziemi”, 1959; „Piekło i niebo”, 1966; „Szklana kula”, 1972), z którym był blisko zaprzyjaźniony. Ekranizacja Krzysztofa Wierzbiańskiego nie ustępuje tamtym realizacjom, co jest chyba najlepszą rekomendacją.
Jerzy Armata / SFP  11 września 2018 09:02
Scroll