Stanisław Fabijański i Kinga Preis w filmie #WszystkoGra
fot. Marcin Makowski/NEXT FILM
Agnieszka Glińska: Malarstwo portretowe
Z Agnieszką Glińską, reżyserka filmu „#WszystkoGra”, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 5/2016), rozmawia Anna Bielak. Oto fragment wywiadu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 12 maja 2016 roku.
Anna Bielak: Producenci określali „#WszystkoGra” mianem „musicalu nowej generacji”. Moim zdaniem ten film jest bliski tradycyjnej wizji gatunku. Co w nim nowatorskiego?

Agnieszka Glińska: Wolę określać „#WszystkoGra” mianem filmu z piosenkami. Nie chcieliśmy kręcić stricte gatunkowego musicalu. Zależało nam najbardziej na tym, żeby film był lekki i ciepły, rozjaśniający. Na pierwszym miejscu postawiliśmy lokalność i kameralność, a nie widowiskowość w klimacie „Chicago” czy „Moulin Rouge”. Chciałam też opowiedzieć o Warszawie – mieście, z którym jestem bardzo związana, i o młodych ludziach, którzy w nim mieszkają. Nie lubię takiego gadania, że ich nic nie interesuje, znam wielu takich, którzy troszczą się o to miasto, walczą o jego kształt. Wraz z nimi chciałam spacerować po Warszawie ścieżkami nie do końca zgranymi filmowo, pokazać ją z ciekawszej strony.

Czyli z jakiej?

Warszawa to taki palimpsest, w którym różne warstwy historyczne nakładają się na siebie i żadna sytuacja nie występuje solo – każda jest uwikłana w jakiś szerszy, głębszy kontekst. Tragedia, jakiej doświadczyła Warszawa w czasie wojny, wciąż jest widoczna, zapisana w skrawkach budynków i ulic. Film kręciliśmy na Żoliborzu, w parkach okalających Cytadelę, na Muranowie i Powiślu. Wspólnie ze scenografką (Agnieszką Zawadowską – przyp. A.B.) świadomie lokowałyśmy akcję w miejscach, które nam się w Warszawie wydają ważne, bo niosą ze sobą kody znaczeń bądź skrywają swoją historię.

Nośnikiem historii w filmie jest dom bohaterek, który ukrywa tajemnicę swojego pochodzenia i jest przedmiotem sporu.

Odkrywanie tajemnicy jest tylko pretekstem. Często historii własnej rodziny się nie zna bądź zna szczątkowo, co więcej – konfabuluje się wydarzenia, projektuje przeszłość, dopasowując do swoich wyobrażeń i potrzeb, mitologizuje. A takie projekcje wpływają negatywnie na relacje, w jakie wchodzimy na co dzień. Wsparte na zasupłanych, niejasnych historiach z przeszłości, nie są one tak szczere, prawdziwe i głębokie, jak mogłyby być. Rozszyfrowanie zagadki domu pomaga bohaterkom uporać się z  problemami, jakie mają ze sobą. Kiedy je poznajemy, na pierwszy rzut oka widzimy, że każda z nich ma jakieś tajemnice. Nie potrafią się porozumieć, a mieszkanie pod jednym dachem jest dla nich większą udręką niż radością. To ważny wątek, która ukrywa się pod lekką konwencją filmu.

Lekkość „#WszystkoGra” przyciągnęła panią do tego projektu?

Od lat przymierzałam się do tego, żeby nakręcić film. Sama na to nie wpadłam, nie mam takiej odwagi w myśleniu o sobie. Ideę podsunął mi pan Andrzej Wajda, który był moim profesorem, kiedy studiowałam reżyserię (w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie – przyp. A.B.). Zaprosił mnie też do współpracy reżyserskiej przy „Katyniu”. Po raz pierwszy byłam wtedy na planie filmowym od początku do końca zdjęć. Później, w czasie, gdy prowadziłam zajęcia z pracy z aktorem w Szkole Wajdy, równolegle uczestniczyłam też w organizowanych tam kursach – m.in. w Studiu Prób i w Programie Ekran, gdzie rozwijałam scenariusz, który z wielu powodów odłożyłam na półkę. Praca w teatrze byłam całym moim życiem. Wielokrotnie powtarzałam sobie, że zrobię film, jeśli okazja spadnie mi z nieba i dokładnie tak się stało (śmiech). Producenci „#WszystkoGra” (Sylwia Wilkos, Roman Gutek, Klaudiusz Frydrych) znienacka zwrócili się do mnie z propozycją zajęcia się projektem, gdy mieli vacat na stanowisku reżysera.

Anna Bielak / Magazyn Filmowy SFP 05/2016  6 maja 2016 09:00
Scroll