Nie przegap w tv: "Narodziny gwiazdy"
Melodramat "Narodziny gwiazdy" należy do żelaznej klasyki złotej ery Hollywood. Film jest o tyle wyjątkowy, że tym razem Fabryka Snów przygląda się samej sobie, ujawniając mechanizmy produkowania gwiazd i cenę, którą trzeba zapłacić za hollywoodzki sukces. Film można zobaczyć w ale kino+. Premiera już dziś.

Bohaterką “Narodzin gwiazdy” jest Esther Victoria Blodgett (Janet Gaynor). Prowincjonalna dziewczyna wychowana na farmie w Północnej Dakocie, marzy o aktorskiej karierze. Te plany wybitnie nie podobają się rodzicom Esther. Dziewczyna znajduje natomiast zrozumienie u babci. Staruszka oddaje marzycielce wszystkie swoje oszczędności i Esther wyrusza szukać szczęścia w Hollwyood. Na miejscu odkrywa oczywistą prawdę; na podobny pomysł wpadły tysiące ładnych dziewcząt z całych Stanów Zjednoczonych. Hollywood roi się od kandydatek na gwiazdy. Szansa, że szczęście uśmiechnie się właśnie do Esther jest równie nikła, jak nadzieja wygrania na loterii. A jednak bohaterka dostaje swoją szansę – i to od nie byle kogo. Na Esther zwraca uwagę Norman Maine (Fredric March), wielki hollywoodzki gwiazdor. Aktor najlepsze lata ma już za sobą, jego gwiazda blednie, a na karierę rzuca się długi cień alkoholizmu. Nie stracił jednak wszystkich wpływów w branży; są one w każdym razie wystarczające aby polecić Esther kilku szukającym nowych twarzy producentom. Pierwszy występ dziewczyny kończy się niespodziewanym sukcesem. Esther otrzymuje nowe, ekranowe imię. Vikcy Lester i staje się gwiazdą. Kiedy Norman Maine proponuje swojej podopiecznej małżeństwo, ta przyjmuje oświadczyny pod jednym warunkiem – aktor musi przestać pić. Od tego momentu zaczyna się walka z alkoholizmem Normana, tocząca się w cieniu jego malejącej popularności i w blasku rosnącej sławy Vicky. Dziewczyna wspięła się na szczyty, ale jest gotowa zrezygnować z kariery, żeby ratować staczającego się coraz bardziej męża. Kiedy Norman dowiaduje się przypadkiem o jej planowanym poświęceniu, postanawia sięgnąć po radyklane środki i raz na zawsze zniknąć życia z żony, dla której, jak sądzi, stal się ciężarem.


Kadr z filmu "Narodziny gwiazdy", fot. ale kino+

“Narodziny gwiazdy” wyszły spod ręki Davida O. Selznicka, legendarnego producenta, jednego ze współtwórców Fabryki Snów. To klasyczny melodramat, ale także film, w którym Hollwood przygląda się samemu sobie. W roku 1937  filmowy ośrodek był jeszcze młody; boom na produkcję filmów w Kaliforni trwał raptem 20 lat. „Narodziny gwiazdy” były drugim - po „What Price Hollywood?” George'a Cukora z 1932 roku – dużym obrazem, w którym amerykańskie środowisko filmowe podejmowało próbę autorefleksji. W obrazie Wellmana, refleksja ta skupia się na okrucieństwie mechanizmów, które w Hollwyood wynoszą ludzi na piedestał, a później z niego strącają. Amerykańscy ludzie kina usiłowali zobaczyć w „Narodzinach...” film z kluczem. W historii Esther dopatrowano się aluzji do biografii kilku słynnych aktorek, zwłaszcza Barbary Stanwyck i jej małżeństwa z Frankiem Fry'em.

Nominowane do siedmiu Oscarów i nagrodzone jedną statuetką “Narodziny gwiazdy” odniosły ogromny sukces i doczekały się dwóch sequeli. Pierwszy, wersja George'a Cukora z 1954 roku, został zrealizowana jako musical z Judy Garland w roli głównej. W drugim, nakręconym w 1976 roku remake'u, wystąpili Barbra Streisand i Kris Kristofferson. Chodzą słuchy, że hollwyoodzki weteran Clint Eastwood ma chętkę na trzecią wersję, w której w tytułową gwiazdę miała by się wcielić diva r'n'b, Beyonce.

Premiera: poniedziałek 29 października, godz. 20.10


DR / Ale kino+  29 października 2012 13:44
Scroll