Spotkanie "wydawcy filmów" i "reżysera dusz"
Ze Stanisławem Zawiślińskim, biografem Krzysztofa Kieślowskiego, o Sokołowsku i Festiwalu Hommage a Kieślowski rozmawia Konrad J. Zarębski

Portalfilmowy.pl: Co Krzysztof Kieślowski, urodzony w Warszawie, porabiał w położonym dwadzieścia  kilometrów od Wałbrzycha maleńkim Sokołowsku?

Stanisław Zawiśliński: Rzuciły go tam powojenne losy rodziców. Na początku lat 50. ojciec Kieślowskiego trafił do Sokołowska jako pacjent tamtejszego sanatorium dla gruźlików. Potem sprowadził tam żonę z dwojgiem dzieci. Sokołowsko od II połowy XIX wieku było ośrodkiem kuracyjnym. Nazywano je śląskim Davos. Do 1945 roku nazywało się Gebersdorf. Dzisiaj wciąż jest szalenie malowniczą, ale mocno podupadłą już miejscowością. Z wielu sanatoriów, które funkcjonowały do roku 1989, działa jedno. Drugie, tzw. sanatorium dr. Brehmera - odkrywcy właściwości leczniczych Sokołowska, od kilku lat jest rewitalizowane dzięki Fundacji In Situ, prowadzonej przez artystów - Bożenę Biskupską, Zygmunta Rytkę i Zuzannę Fogtt. Odrestaurowują oni także kino „Zdrowie“, pamiętające czasy Krzysztofa Kieślowskiego. Reżyser wspominał, że nie miał  pieniędzy na bilety do tego kina, więc wchodził na dach i z dziury w nim strzelał do widzów z dwururki. Ze złości.


Roman KIeślowski, ojciec Krzysztofa w Sokołowsku. Fot. archiwum rodzinne

PF: Jak długo Kieślowski przebywał w Sokołowsku ?

SZ: Kilka lat. Uczęszczał tam do III i IV klasy  szkoły podstawowej. Naukę kontynuował w odległym o 6 kilometrów Mieroszowie, do którego wędrował na piechotę. Opuścił Sokołowsko w roku 1957. Wtedy dostał się do Liceum Technik Teatralnych w Warszawie. Kiedy był już zawodowym reżyserem, powrócił do miejsca swojego dzieciństwa .W roku 1973 nakręcił tu dokument „Prześwietlenie“ - o gruźlikach. Realizację tego filmu dobrze pamięta m.in. 90-letni dziś lekarz sanatoryjny, dr Stanisław Domin. To już jeden z ostatnich sokołowszczan, którzy mogą dorzucić mało znane informacje z życia reżysera. Nie tylko o tym, że odpalał jednego papierosa od drugiego. Gromadzeniem wiedzy o Kieślowskim ma zająć się archiwum jego twórczości organizowane właśnie w Sokołowsku.


Krzysztof Kieślowski (z prawej) z ojcem i siostrą w Sokołowsku. Fot. archiwum rodzinne

PF: Hommage a Kieślowski to impreza, która utrwala pamięć o twórcy filmowego „Dekalogu“, przypomina jego filmy. Do kogo jest adresowana ?

SZ: Nie tylko do miłośników twórczości Kieślowskiego, ale do wszystkich, którzy traktują film jako inspirację do rozmowy i dialogu. Do tych, którzy o filmach chcą dyskutować, a nie jedynie je konsumować. Ten festiwal jest swoistym warsztatem twórczym, miejscem konfrontacji dokonań  starych i młodych twórców, “klasyków” i pokolenia wschodzącego. Przyciąga młodzież, zwłaszcza  studentów szkół artystycznych. Sokołowsko staje się  inspirującym miejscem. Jego historię spisuje dzisiaj grupa studentów dziennikarstwa  UW związana z Fundacją im. Ryszarda Kapuścińskiego. Kieślowski i Kapuściński jako duchowi patroni twórczych poszukiwań młodych ludzi - ciekaw jestem, czym to zaowocuje. Podobnie  jak jestem ciekawy nowych filmów szkolnych, etiud studenckich oraz innych projektów, które będą prezentowane na tegorocznym festiwalu.

PF: W tym roku gościem specjalnym imprezy jest Marin Karmitz, producent „Trzech kolorów“. Rozmawiał pan z nim parokrotnie. Dlaczego tak bardzo ceni Kieślowskiego ?

SZ: Karmitz, który pracował z takimi reżyserami jak bracia Taviani, Claude Chabrol, Abbas Kiarostami czy Abbelatif Kechiche, twierdzi, że spośród wielu artystów, których w życiu spotkał, największe wrażenie wywarli na nim Samuel Beckett i Krzysztof Kieślowski. Myślę, że obaj – Kieślowski i Karmitz – nadawali na podobnych falach. Uważali, że kino to nie tylko rozrywka, nie tylko biznes i pieniądze, ale także wartości. We współczesnym świecie – polityki, popkultury - odczuwali  głód sensu. Kieślowski deklarował: „wyznaję bardzo niemodną dziś wiarę – w człowieka“. Być może ta niemodna wiara ich, ludzi ciężko doświadczonych  wojną, a potem  przesiedleniami, traumami 68 roku, jakoś ich łączyła.  Zapowiadany przyjazd Karmitza do miejscowości, z której Kieślowski wyfrunął w świat, odbieram jako niemal symboliczny przekaz zaświadczający o przyjaźni wybitnego europejskiego „wydawcy filmów“ i „reżysera duszy“.
Zapraszam do Sokołowska.

Portalfuilmowy.pl jest patronem medialnym Festiwalu Hommage a Kieślowski.


Konrad J. Zarębski / Portalfilmowy.pl  2 września 2013 11:39
Scroll