Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Jerzy Kucia. Świat, który hipnotyzuje
To było jedno z najważniejszych wydarzeń tegorocznego Animatora. Festiwal świętował 70-lecie urodzin Jerzego Kuci. Wielkiego artystę uhonorowano Nagrodą Specjalną, przyznawaną za dorobek życia.

- Państwo się pomyliliście! To nie jest 70-lecie moich urodzin, tylko 40-lecie mojego pierwszego filmu – „Powrót” – śmiertelnie poważnie powiedział Kucia, odbierając nagrodę. Profesor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, zasłużony działacz Stowarzyszenia Filmowców Polskich znany jest z nieprzejednanej postawy twórczej i… wielkiego poczucia humoru, czasem dobrze ukrytego pod maską surowości. I jedno, i drugie można było dostrzec jak na dłoni podczas uroczystości, która odbyła się 16 lipca w poznańskim kinie Apollo. 


Jerzy Kucia, fot. Marcin Warszawski

Artysta sam przygotował zestaw filmu, które chciał zaprezentować publiczności Animatora. Złożyły się na niego najbardziej znane filmy artysty, od „Powrotu” (1972) po „Strojenie instrumentów” (2000).
Trudno o lepszą klamrę, spajającą dorobek reżysera. Aczkolwiek niemal wszystkie filmy Jerzego Kuci mają jedną genezę, te dwa w moim przekonaniu najpełniej się dopełniają, dialogują ze sobą, twórczo dopełniają.  Oglądałam je jakby z rozpędzonego pociągu, który nieustannie przyśpiesza, zwalnia, ale utrzymuje jeden rytm. Ciąg obrazów, bez narracji fabularnej, wciąga i hipnotyzuje. Kucia jest mistrzem zgrania animacji i dźwięku, muzyki i filmu. Z pracy wybitnych kompozytorów (są to między innymi Jan Kanty Pawluśkiewicz, Marek Wilczyński) jest w stanie wycisnąć chyba wszystko – tu nie ma jednego niepotrzebnego tonu. Każdy refleks światła, każda ruchoma fotografia ma swoje odzwierciedlenie w tonie muzyki.

Gdybym miała odpowiedzieć, co dla mnie jest najbardziej charakterystyczne w filmach Kuci – odpowiedziałabym, że rytm. A rytm to przecież esencja filmu. Właśnie dlatego  jego filmy, choć pozbawione akcji, utrzymują w nas ciągłe napięcie. Po obejrzeniu „Strojenia instrumentów” zrozumiałam, co miał na myśli znawca filmu animowanego i dyrektor artystyczny festiwalu Marcin Giżycki, włączając ten film do kanonu dziesięciu polskich filmów animowanych, „które wstrząsnęły światem”
Co ciekawe, filmy Kuci znakomicie ogląda się w jednym ciągu. Zahipnotyzowani widzowie dają wciągnąć się w szaleńcze tempo jego obrazów. Jak napisał w Portalfilmowy.pl Jerzy Armata, „wszystkie jego filmy pochodzą z jednego pnia, jeden film wynika z drugiego”. 



"Strojenie instrumentów", fot. SFP

Trudno wymienić wszystkie techniki animacji, jakie stosuje artysta. Przede wszystkim fotografia, ale także malarstwo, rysunek, wycinanka, elementy filmu aktorskiego. Kiedy po projekcji stanęliśmy na schodach kina Apollo, by podzielić się wrażeniami, okazało się, że każdy z  nas ma inny „ulubiony” film Kuci. Że nie ma jednego jednoznacznie najlepszego świadczy ogromna liczba nagród przyznana prawie wszystkim z jego dorobku. Nasza portalowa autorka Adriana Prodeus mówiła o „Refleksach” (1979), Armata o „Paradzie” (1986), a ja pozostaję wierna fantastycznym „Instrumentom”.

Dorobek profesora ciągle jeszcze czeka na upowszechnienie i szerszą promocję. Retrospektywa w ramach  Animatora jest na pewno ważnym krokiem w tym kierunku.  Tym bardziej, że Jerzy Kucia już zapowiada swój najnowszy film – za rok na pewno zostanie on zaprezentowany podczas poznańskiej imprezy.

Anna Wróblewska / portalfilmowy.pl  19 lipca 2012 09:15
Scroll