Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Udało się mi żyć w ciekawej epoce
Z Piotrem Dumałą, profesorem PWSFTViT w Łodzi, reżyserem filmów animowanych i fabularnych, rozmawia Anna Michalska.
PortalFilmowy: Nad czym pan obecnie pracuje?

Piotr Dumała: W tej chwili jestem w końcowej fazie realizacji filmu dziesięciominutowego animowanego, pt. „Hipopotamy”. Nie chcę zdradzać szczegółów tej opowieści. Tytuł został użyty metaforycznie, bohaterami są ludzie. Inspiracją był film przyrodniczy o hipopotamach, bardzo drastyczny i także mój film będzie pełen przemocy, okrucieństwa, może być dla niektórych trudny do zaakceptowania.


Piotr Dumała. Fot. Anna Michalska
 
PF: A może opowie pan o samej koncepcji obrazu?

PD: „Hipopotamy” mają być rodzajem filmu baletowego, do muzyki Alexandra Balanescu. Opowiadają konkretną historię, ale konwencja nie jest w pełni realistyczna, tak w plastyce, jak i ruchu postaci. Jest tam 19 postaci kobiet, dzieci i mężczyzn, którzy nie są zarysowani jako indywidualnie rozpoznawalni bohaterowie. Stanowią rodzaj anonimowej grupy tanecznej. Ich taniec jest opowieścią na kształt okrutnego rytuału, którego drastyczność wzmacniają elementy zabawy, czułości i miłości.

Chciałbym spełnić tym filmem moje marzenie przenikaniu się teatru tańca z animacją. Teatru typu Pina Bausch. Tam też osoby tancerzy upodabniają się dla mnie do postaci animowanych – są odrealnione, wyeksponowany jest język ciała. Poruszają się w powtarzalnych cyklach. To mnie fascynuje.


Kadr z filmu "Zbrodnia i kara" Piotra Dumały. Fot. www.nowehoryzonty.pl

PF: Po romansie z fabułą wrócił pan „Hipopotamami” do animacji. Co skłoniło pana do realizacji „Lasu” jako filmu fabularnego?

PD: Tego filmu nie dałoby się zrobić jako animowanego. Od jakiegoś czasu już z resztą czułem, że animacja mi nie wystarcza. „Zbrodnia i kara” zdecydowanie o tym świadczyła. Po „Lesie” wróciłem jednak do filmu animowanego, lecz zacząłem robić filmy inaczej. Cała moja twórczość od początku lat 80. aż do „Zbrodni i kary” była poetycka, mroczna. Czasem posługiwałem się czarnym humorem. Przede wszystkim jednak była ogromnie literacka. Ten klimat i literackość przeniosłem teraz do filmu fabularnego. Animacja zaś stała się możliwością dla eksperymentu, tak w obszarze formy, jak i treści.

PF: Czy rewolucja cyfrowa dotknęła także pana?

PD: Zrezygnowałem już z kamery światłoczułej. „Walka miłość i praca”, „Doktor Charakter”, „Kołysanka” a także „Hipopotamy” są robione łączonymi technikami - rysunku z technologią cyfrową. Trudno jest mi wyobrazić sobie już w tej chwili pracę na tradycyjnej kamerze światłoczułej. Można używać innych narzędzi, nie widzę tu problemu. Przeciwnie – nowa technologia jest inspirująca. Praca w technologii cyfrowej przynosi zupełnie inny rozkład skupienia. Można do końca ingerować w treść i obraz. Przez to bardzo wiem tylko w przybliżeniu jaki będzie ostateczny efekt. Jest to też trudne i wymaga wielkiego samozaparcia. Trudno jest pracować przez długi czas nie znając końcowego efektu. Przy „Hipopotamach” powstało ok. 14 000 rysunków. Robiłem je przez 17 miesięcy niczym prefabrykaty, z których będę budował finałowy obraz. Na rysunki ołówkiem i kredką na papierze nakładanych jest bodaj 16 efektów komputerowych. Ostatni etap pracy, ostatnie dwa tygodnie, będą decydować o wszystkim. To wymaga zupełnej zmiany myślenia. Muszę się tego nauczyć.


Kadr z filmu "Las" Piotra Dumały. Fot. Gutek Film

PF: Jak się panu „współpracuje” z komputerem?

PD: Oczywiście liczę na to, że komputer „może wszystko” i tak, jak Jerzy Kucia, jestem strasznie wymagający wobec współpracowników, którzy panują nad komputerami. Ja komputer traktuję jak glinę, którą kształtuję rękami. Ale nie zrobiłbym tego bez pomocy kolegów. To też dla mnie nowość. Przez 30 lat robiłem filmy zupełnie sam, pomagał mi tylko operator. Zacząłem pracę w zupełnie innej epoce technologicznej, jak też w innym ustroju. Udało mi się żyć w ciekawej epoce – tyle przemian. Teraz trzeba się odnaleźć w kolejnych.

PF: Co dalej, jak już pan skończy „Hipopotamy”?

PD: Po skończeniu pracy nad „Hipopotamami” rozpoczynam produkcję fabularną, pełny metraż pod tytułem „Ederly” – własny scenariusz, poszukiwania w sferze języka filmu, inspiracje kinem niemym, Dreyera, Murnaua.
Jakoś znów tu jestem wierny Kafce, scenariusz ma sporo pokrewieństw z „Zamkiem”. W roli głównej ma wystąpić Mariusz Bonaszewski, który jest fantastyczny. Na poziomie mentalnym jest mi bardzo bliski. Scenariusz został bardzo przychylnie oceniony przez komisję PISF-u, oczekiwania są duże, aż strach zacząć. Szykuje się niezła przygoda.





Anna Michalska / Portalfilmowy.pl  30 września 2013 13:03
Scroll