Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Krakowski jubileusz profesora Kuci
Swe siedemdziesiąte urodziny świętował prof. Jerzy Kucia w warszawskim Iluzjonie, łódzkim Muzeum Kinematografii, a ostatnio również na festiwalu w Annecy – najważniejszej imprezie na świecie poświęconej animacji. Finałem jubileuszowych uroczystości był pokaz jego najlepszych dokonań w Sali Redutowej Krakowskiego Centrum Filmowego, nad którym honorowy patronat objął Prezydent Miasta Krakowa – Jacek Majchrowski.
Jerzy Kucia to bez wątpienia jeden z najwybitniejszych artystów światowej animacji. Nad każdym ze swych filmów pracuje bardzo długo, dopieszczając mozolnie najmniejszy nawet szczegół. Efekt zawsze jest imponujący, czego dowodem istna lawina festiwalowych nagród, jaka na te filmy spada. To nie są typowe opowieści z przejrzystą fabułą (wyjątek stanowią znakomite „Refleksy” – przejmująca historia walki na śmierć i życie dwóch owadów, przedstawiona w przyczynowo-skutkowej formule), a raczej eseje filozoficzne, poświęcone sprawom najważniejszym w życiu każdego z nas – prawdzie, uczuciom, etosowi pracy (m.in. „Powrót”, „Winda”, „Odpryski”, „Parada”, „Strojenie instrumentów”). Mieszają się w nich czasy – teraźniejszy z przeszłym, wspomnienia z marzeniami, jawa ze snem, proza dnia codziennego z poezją minionych chwil. Kucia udowadnia, że w animacji nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli tylko ma się talent, wyobraźnię i umiejętności. Ruchome kolaże plastyczne, bo tym w istocie są jego filmy, to już nie typowe filmy animowane, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, a animowane dokumenty, wnikliwie penetrujące dotąd niezapoznane tereny. Dokumenty ludzkich wnętrz.


Jerzy Kucia. Fot. Anna Michalska

Niezwykle ważna w filmach Kuci jest ich ścieżka dźwiękowa, która często wraz z autorską plastyką prowadzi narrację opowieści, dopełniając ją lub stając w ostrym kontrapunkcie. Artysta zawsze bardzo starannie dobierał muzycznych współpracowników. Muzykę do jego filmów pisali najlepsi, m.in.: Jan Kanty Pawluśkiewicz („W cieniu”, „Wiosna”), Marek Wilczyński („Szlaban”, „Krąg”, „Źródło”, „Odpryski”), Józef Rychlik („Parada” – to bez wątpienia jedna z najpiękniejszych kompozycji w dziejach polskiego filmu), Marcin Krzyżanowski („Przez pole”), Wadim Chrapaczow („Strojenie instrumentów”). Ale to nie sama muzyka decyduje w tych filmach o wartościach ścieżki dźwiękowej, a fantastyczne jej zespolenie z innymi elementami – dźwiękami naturalnymi (szmerami) i fragmentami ciszy, która przecież może solidnie wzmacniać dramaturgię opowieści. Kucia znakomicie czuje obraz, ale i słyszy towarzyszący mu dźwięk. To artysta kompletny. Dlatego z ogromną nadzieją czekam na jego film najnowszy – „Fugę na wiolonczelę, trąbkę i pejzaż”. Tytuł sugeruje, że muzyka będzie pełnić w nim rolę szczególną. Widziałem już kilka niemych fragmentów przyszłego filmu. Tym bardziej nie mogę się doczekać całego dzieła.


Kadr z filmu "Strojenie instrumentów". Fot. Jerzy Kucia Produkcja Filmów

Jerzy Kucia to nie tylko wytrawny twórca, ale także świetny pedagog. Jest absolwentem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie animacji uczył się w Pracowni Filmu Animowanego, którą od 1981 roku kieruje. Wychował wielu zdolnych twórców, m.in. Wiolę i Roberta Sowów, Agnieszkę Sadurską, Edytę Turczanik, Martę Pajek, Ewę Borysewicz. Miałem przyjemność przez kilka lat pracować w pracowni prof. Kuci, prowadząc zajęcia z historii i teorii animacji. Z przyjemnością wspominam tamte chwile, w których „nieopierzeni” studenci stawali się świadomymi artystami, przy dyskretnej asyście Mistrza. Panie Profesorze, dużo zdrowia, zdolnych studentów  i wielu wspaniałych filmów!              


Jerzy Armata / Portalfilmowy.pl  25 czerwca 2013 09:35
Scroll