Baza / Prawo i finanse
Baza / Prawo i finanse
Konferencja w Serocku (cz. III). Potrafimy się dogadać
Wracamy do konferencji "W nowej rzeczywistości" zorganizowanej przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich w dniach 27-29 października. Tradycyjnie już sobota jest najbardziej intensywnym dniem serockowych spotkań. Na tegoroczne spotkanie SFP przybyli przedstawiciele większości organizacji działających w sferze kinematografii: Związku Zawodowego Filmowców, Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych, Gildii Reżyserów, Gildii Scenarzystów, Stowarzyszeń PSC i PSM, Gildii Montażu i Postprodukcji, Związku Zawodowego Muzyków, Gildii Dokumentalistów.
Jacek Bromski, Radosław Śmigulski, fot. Borys Skrzyński / SFP

 – Chcielibyśmy, żeby rezultatem naszej współpracy było wystąpienie do nowego rządu wszystkich gildii i stowarzyszeń i przekazanie im naszych postulatów. O kulturze się niewiele mówiło w czasie kampanii. W pierwszej kolejności rząd będzie musiał się zająć implementacją Dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, zapewniającej twórcom filmowym tantiemy z internetu. Druga niezałatwiona sprawa to ustawa o artyście zawodowym powiązana z oczekiwaną aktualizacją katalogu urządzeń objętych opłatą od czystych nośników. A kolejny temat to ochrona własności intelektualnej w związku z rozwojem sztucznej inteligencji. Ważna jest także kwestia przyszłości telewizji publicznej, która jest ważnym partnerem filmowców i znacznym źródłem tantiem – mówił Dominik Skoczek, dyrektor SFP-ZAPA, prowadzący panel.

Jacek Bromski, prezes SFP podkreślił, jak ważny jest wybór nowego ministra kultury. – Minister musi przeprowadzić wdrożenie dwóch dyrektyw, trzech ustaw, zlikwidować instytucje kultury dublujące inne instytucje. Do tego potrzeba kogoś, kto ma zaplecze intelektualne i polityczne – powiedział prezes i przypomniał, że SFP złożyło ostatniego dnia urzędowania poprzedniego rządu pozew przeciwko Skarbowi Państwa dotyczący opłaty od czystych nośników z tytułu niezapewnienia przez państwo polskie godziwej rekompensaty za korzystanie z utworów w ramach dozwolonego użytku osobistego. Pozew obejmuje 3 lata (2020-2023) i opiewa na kwotę 416 milionów złotych.

Piotr Szczepański, Dominik Skoczek, fot. Borys Skrzyński / SFP

Gildie i stowarzyszenia  aktywnie upominają się o implementację ustawy zapewniającej ustawowe tantiemy z internetu, a najbardziej aktywnie działają na tym polu scenarzyści. Przedstawiciel Koła Scenarzystów SFP Grzegorz Łoszewski wyjaśnił, że dotychczasowe projekty ustaw muszą pójść do kosza w związku z powołaniem nowego parlamentu (zgodnie z obowiązującą w naszym kraju zasadą dyskontynuacji). Podkreślił, jak ważne jest w związku z tym, aby jak najszybciej napisać do nowego rządu list w imieniu całego środowiska, żeby była to dla przyszłych rządzących pierwsza informacja o tych problemach. Jego zdaniem powinniśmy także naciskać na tzw. „małą nowelizację”, która polegałaby na dopisaniu internetu jako tantiemizowanego pola eksploatacji w artykule 70 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

- Dla producentów jako przedsiębiorców najważniejsza jest stabilność prowadzenia działalności. Oczekujemy, że nowy rząd będzie transparentny i kompetentny oraz będzie prowadził otwarty, konstruktywny dialog, mając na uwadze rozwój naszego rynku. Nasz rynek audiowizualny jest wart 8 miliardów złotych, spodziewana do 2027 r.  roczna stopa wzrostu to 10,8 proc. Rynek jest dynamiczny – mówił dyrektor KIPA Maciej Dydo. - KIPA będzie angażować się w działania na rzecz wspólnej agendy branży filmowej, obejmującej wprowadzenie tantiem z internetu, reformę opłat od czystych nośników, wprowadzenie systemu ubezpieczeń społecznych dla twórców i artystów, reformę mediów publicznych, odpowiednią regulację sztucznej inteligencji. Maciej Dydo poruszył sprawę systemu zachęt, który wedle KIPA jest ogromnym sukcesem, ale w obecnej skali wsparcia nie wystarczającym dla potrzeb produkcji realizowanych w Polsce. KIPA generalnie proponuje namysł nad systemem wsparcia i uzupełnienie go o rozwiązania podatkowe tax rebate oraz ulgi, które powinny wspierać mecenasów i sponsorów kultury. Jest już przecież mechanizm organizacji pożytku publicznego i można podobny zastosować w branżach kultury (o takim rozwiązaniu rozmawia Stowarzyszenie Kreatywna Polska). Maciej Dydo zwrócił też uwagę na znaczenie badań  i szeroko rozumianej edukacji w sektorze audiowizualnym.

Dominik Skoczek, Maciej Dydo, Małgorzata Prociak, Irena Strzałkowska, fot. Borys Skrzyński / SFP

Zdaniem dyrektora PISF Radosława Śmigulskiego utrzymanie systemu zachęt gotówkowych jest oceniane obecnie na świecie jako bardziej właściwe. Problemem jest przede wszystkim to, że pieniędzy na zachęty jest niedużo w porównaniu z konkurencją europejską i to jest główna bariera w rozwoju mechanizmu zachęt. Radosław Śmigulski zauważył również, że PISF wspierał wszystkie postulaty dotyczące prawa autorskiego oraz wdrażania dyrektyw unijnych. Ostrzegał przede wszystkim przed używaniem i dopuszczaniem do debaty takich sformułowań jak np. „podatek od smartfonów”, bo „to świetne paliwo populistycznej dialektyki”.

Dyrektor PISF opowiedział w swoim wystąpieniu także o zmianach w programach operacyjnych i o swoich konsultacjach z branżą. Programy będą „odchudzone o połowę”, a system aplikowania ma zostać uproszczony.  Zapowiedział odejście od arbitralności Instytutu i outsourcing kontroli wydatków związanych z dotacją (tak jak ma to miejsce w zachętach). Ocenił również, że rynek dystrybucji filmowej podwoił się, natomiast zmieniły się jego proporcje. Obecnie kino „daje” miliard, a platformy trzy. – Trzeba szukać pieniędzy tam, gdzie są wielkie przychody, a producenci wciąż patrzą na kino jako główne źródło wpływów – dodał, rozwijając wątek obowiązków inwestycyjnych platform. 

- Obowiązki inwestycyjne platform istnieją i są z powodzeniem realizowane za granicą. Jest zapis także w polskim prawie, ze 30 proc. repertuaru na każdej platformie powinno być przeznaczone na utwory europejskie, w tym polskie. Netflix prawdopodobnie te kwoty programowe wypełnia, ale np. Amazon czy  Disney już na pewno nie. Rozszerzenie tej zasady na wszystkie platformy, również te zarejestrowane w innych krajach, ale adresujące swoją ofertę do polskiego widza, znacznie ożywiłoby polski rynek audiowizualny. Platformy musiały więcej tytułów kupować na licencji lub zainwestować dodatkowo w produkcję audiowizualną w Polskę – zauważył Dominik Skoczek.

Jacek Bromski, Witold Płóciennik, fot. Borys Skrzyński / SFP

Inicjatywy, o których mówił na wstępie Dominik Skoczek poparli przedstawiciele obecnych na panelu organizacji: Witold Płóciennik, przewodniczący Związku Zawodowego Filmowców, Piotr Szczepański z Polskiej Gildii Reżyserów Dokumentalnych, Marcin Konarzewski z Polskiego Stowarzyszenia Montażystów PSM i Artur Kopp z Gildii Montażu i Postprodukcji czy Andrzej Wojciechowski (PSC). Ujawniły się także różnice między celami i interesami poszczególnych  organizacji, ale wspólne stanowisko w sprawie kluczowych zostało uzgodnione. Reprezentanci PSM i Gildii Montażu zwracali uwagę, że wzrasta liczba zawodów związanych z postprodukcją, zwiększa się znaczenie tego etapu produkcji, jest także więcej twórców i pracowników, którzy potrzebują być docenieni i reprezentowani.

– Potrafimy się dogadać, nawet jeśli są między nami różnice zdań. Mam wrażenie, że jest to historyczna konferencja ze względu na reprezentację. Mam nadzieję, że stanie się to nową tradycją i że SFP będzie reprezentowało także inne organizacje – powiedziała Julia Ruszkiewicz, która z ramienia Stowarzyszenia zajmuje się ustawą o artyście zawodowym.

Kolejny panel „W stronę samoregulacji” był najliczniejszy i wzbudził najwięcej emocji. – Dwa lata temu w Serocku podjęliśmy rozmowę o samoregulacji, w myśl zasady, że jeśli sami się nie wyregulujemy to inni nas wyregulują. To niezbędne dla nas, żeby wszystkie piony czuły się zadowolone – zagaił Jacek Bromski.

Aneta Brzozowska, fot. Borys Skrzyński / SFP

Panel ten zdominowała dyskusja między producentami zrzeszonymi w KIPA, a członkami ekip filmowych różnych pionów. Już podczas przedpołudniowej sesji Radosław Śmigulski zapowiedział, że częścią umowy z Instytutem w przyszłości będzie regulamin uwzględniający rozwiązania zaproponowane przez związki zawodowe. Wprowadzenie go ma mieć charakter testowy, na razie bez konsekwencji dla producentów przy jego naruszaniu, Instytut chce się przekonać, jak model ten będzie realizowany i jak rozwiązania skutecznie wdrożyć.

Przewodniczący ZZF Witold Płóciennik przypomniał, że regulaminy pracy w grupie produkcyjnej są zwyczajowe, i że o ile producenci skupieni w KIPA trzymają się tych ustaleń, to jest duża grupa, która ich nie respektuje, dlatego związki zawodowe widzą konieczność uregulowania rynku. Rozmowy nad przyszłym regulaminem trwają dwa lata, na razie wciąż jeszcze nie zawarto porozumienia między Związkami a Polską Gildią Producentów, które było przygotowywane. Jednocześnie zwrócił uwagę, że sytuacja kinematografii europejskiej jest trudna, wiele produkcji nie dochodzi do realizacji, więc Związek powstrzymuje się od roszczeń o charakterze finansowym typu skrócenie dnia pracy czy zwiększenie wynagrodzeń za nadgodziny. Ale regulamin dotyczy przede wszystkim etyki pracy i zagwarantowania członkom ekip więcej czasu dla siebie. Dodał, że związkowcy widzą i doceniają, że warunki pracy się w ostatnich latach polepszyły. Mówił o takich pomysłach jak np. pomysł na dzień pracy bez przerwy, ale za to krótszy i zastrzeżenie dwóch niedziel wolnych (ale bez dodatkowych pieniędzy) i o limicie nadgodzin.

Grzegorz Łoszewski, fot. Borys Skrzyński / SFP

Reprezentujący KIPA Tomasz Morawski zauważył natomiast, że każda produkcja jest prototypem i będzie działać inaczej, w zależności od tego – na przykład, czy zdjęcia odbywają się na Syberii czy w koprodukcji z Izraelem.  Wtórowali mu inni producenci, jak Jola Matych, która stwierdziła, że 80 proc. produkcji spełnia te warunki ale przecież każdy film jest inny. – My to rozumiemy, ale chcemy się wzajemnie szanować, chcemy o siebie wzajemnie zadbać, potrzebujemy punktu odniesienia – odpowiedziała charakteryzatorka Aneta Brzozowska.

Dlatego zebrani z dużym zainteresowaniem przyjęli informację, którą przekazał Witold Płóciennik – odstępstwo od regulaminu w postaci zapisu w kontrakcie. – Czasem nie byłbym w stanie spełnić wszystkich warunków, więc wyjście z kontraktem jest dobrą furtką – mówił Morawski. Wojciech Jagiełło zauważył natomiast, że jeszcze kilka lat temu nasz rynek traktowany był jako chaotyczny, dla partnerów zagranicznych te regulaminy są ważne.

Zdaniem producentów, zapis „na twardo” daje możliwość ręcznej polityki wobec producentów, obawiają się sytuacji, w której regulamin staje się niezasłużonym batem na producenta czy narzędziem nadmiernej kontroli. Widać jednak było mimo emocji, że wszystkim zależy na sprawnym dogadaniu się.

 
fot. Borys Skrzyński / SFP

Dyskusję, nadzwyczaj gorącą, tonował Jacek Bromski. – W Wielkiej Brytanii nie ma umowy zbiorowej, ale jest gentleman agreement i działa.  Załatwmy to raz na zawsze, wiemy, że nasza branża składa się z wyjątków – powiedział i zaproponował spotkanie jeszcze w tym roku w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich.

Dyskusję zakończył głos kompozytorów reprezentowanych przez Macieja Zielińskiego. Zauważył on, że od niedawna kompozytorzy mają otwarte drzwi do SFP. Poruszył takie zagadnienia, jak praca nad muzyką bez znajomości scenariusza, otwarty problem konkursów na muzykę do filmu, których reguły nie są znane i które zakładają bezpłatną pracę twórcy, plaga nagród za muzykę w filmie dla muzyki nieoryginalnej czy wręcz dla twórców nieżyjących, czy też rekomendacja podniesienia budżetów na muzykę w filmie.

Temat regulaminu zdominował panel, ale nie zabrakło też głosów autorów skupionych w Kole i w Gildii Scenarzystów. Tomasz Klimala przypomniał, że wciąż nie mamy tak pożądanej umowy wzorcowej. Jak powiedział Maciej Sobczyk, poza umową wzorcową sposobem rozwiązywania problemów jest kodeks dobrych praktyk. Poparł przedstawiony przez KIPA pomysł współpracy z Konfederacją Pracodawców Lewiatan w zakresie sądu arbitrażowego i wskazał na centralną rolę producentów skupionych w KIPA w samoregulacji rynku. – Jedna umowa jest niemożliwa, bo mamy różne zawody, oczywiście. Żeby to wszystko miało sens, musimy się zrzeszać i realnie reprezentować głosy swoich zawodów. Pierwsze zadanie to wciągnięcie ludzi do wspólnego działania.

Andrzej Wojciechowski, Maciej Barczewski, Dominik Skoczek, Małgorzata Prociak, Ewa Ratusińska, Maciej Sobczyk, fot. Borys Skrzyński / SFP

Sobotnią konferencję zakończyła dyskusja o wyzwaniach prawnych i praktycznych dotyczących sztucznej inteligencji. Dyrektor SFP-ZAPA Dominik Skoczek poinformował, że choć toczące się obecnie prace nad unijnym rozporządzeniem AI Act, są reakcją dość spóźnioną, to i tak przez wiele osób uważana jest za nadmierną. Jednak z perspektywy sektora kultury ta regulacja wiele zmienia, gdyż wprowadza m.in. regułę transparentności, tj. takiego oznaczania treści, żebyśmy wiedzieli, które materiały zostały stworzone przy udziale człowieka, a które w całości przez narzędzia sztucznej inteligencji. Ciekawe i inspirujące jest także procedowane obecnie we Francji rozwiązanie pozwalające dochodzić przez organizacje zbiorowego zarządzania odszkodowanie za wykorzystanie treści chronionych prawem autorskim przez AI. Dyrektywa o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, o której mowa była w pierwszym panelu, wprowadza także nową formę dozwolonego użytku (eksploracja tekstów i danych) i niektórzy uważają, że może to dotyczyć treści z których korzystają narzędzia sztucznej inteligencji. Inaczej mówiąc, że AI może być „karmione” pracami dostępnymi w przestrzeni publicznej bez ograniczeń i jest to sytuacja domyślna. Jedynym sposobem, by temu zapobiec, jest zastrzeżenie braku swojej zgody. Przyjęcie takiego rozumienia eksploatacji tekstów i danych jest jednak zbyt daleko idące, prowadziłoby bowiem do zakwestionowania wszystkich dotychczasowych reguł prawa autorskiego. Przede wszystkim nie wiadomo jak skutecznie w takiej sytuacji zrealizować opcję opt-out, żeby była skuteczna. Kiedy jednak organizacje twórcze postulują w kraju rozwiązania, słyszą od ministra cyfryzacji, że jakiekolwiek regulacje w AI wstrzymują postęp technologiczny.

Jacek Bromski, fot. Borys Skrzyński / SFP

Bardzo ciekawe rozwiązania już opracowywane przez Gildię Scenarzystów przedstawiła Ewa Ratusińska. – Solidaryzowaliśmy się ze strajkiem scenarzystów, wyszliśmy na ulice, współpracujemy z PISF, gdzie działa specjalna komórka do spraw AI, nasze postulaty nie odbiegają od tych amerykańskich. Pogłoski o tym, że nas zawód zniknie uważamy za przesadzone.

Postulat Gildii to m.in. jasne oznaczanie treści jako wytworów sztucznej inteligencji, a nie człowieka, a więc nie podlegających ochronie i nieobjętych tantiemami. Sztuczna inteligencja jest karmiona treściami, które my tworzymy, więc powinien istnieć pewien rodzaj ryczałtu dla twórców, których dzieła są dostępne w necie i istnieje ryzyko, że zostały „zassane” i wykorzystane. Scenarzyści obawiają się także, że AI może być wykorzystywana przez producentów do obniżania wynagrodzeń np. za pierwszy draft. A także tego, że zostaną „redaktorami czatu GPT”, bo wbrew pozorom praca z AI jest pracochłonna.

 - Z punktu widzenia scenarzysty sztuczna inteligencja powinna pozostać narzędziem.  W przyszłości ludziom będzie zależeć na twórczości generowanej przez człowieka – zauważył Maciej Sobczyk, reprezentujący Koło Scenarzystów SFP. -  Z pomocą AI zespół piszący może się zmniejszyć, ale twórczość pozostanie przy człowieku. Generator treści może natomiast pomóc autorowi, np. poprzez pokazanie błędów.

fot. Borys Skrzyński / SFP

Maciej Barczewski
, reżyser filmu „Mistrz” opowiedział o swoich doświadczeniach ze sztuczną inteligencją. Opowiedział o procesie powstawania angielskojęzycznej wersji filmu przygotowanym z zespołem naukowców. Dzięki zastosowanej przez nich metodzie aktorzy mówią po angielsku swoimi słowami, a „kłapy” starannie układają się na ekranie. Kilka dni reżyser spędził z aktorami w studiu i tam stworzyli referencje, później wykorzystane przez sztuczną inteligencję. Efekt był lepszy niż oczekiwali, w Netfliksie film trafił do pierwszej dziesiątki, efekt był realistyczny, jakby oryginalny film stworzony został po angielsku. Ale jak podkreślił Barczewski, kluczowa była zgoda aktorów na użycie ich głosów. Więcej światła na tę sprawę rzuciła aktorka i reżyserka Beata Poźniak, która w USA nagrywa wiele bardzo cenionych i nagradzanych audiobooków. AI dysponuje więc zbitkami, głoskami, sylabami, a nawet oddechami, rytmem wypowiedzi. Dlatego strajk aktorów (dopiero zakończony) jako jeden z głównych postulatów obrał bezwzględne przyjęcie regulacji w sprawie wykorzystywania w pracy sztucznej inteligencji.


Kompozytor Maciej Zieliński i reprezentujący PSC Andrzej Wojciechowski podnosili kwestie etyczne.  Kilka miesięcy temu duży konkurs fotograficzny dla Sony wygrało zdjęcie, które okazało się wytworem AI – była to zresztą prowokacja autora, rodzaj happeningu. Duży problem już w tej chwili ma branża muzyczna, pojawiają się nowe utwory, które nie wiadomo przez kogo zostały stworzone.

Nieco inną optykę przyjmują producenci i szefowie firm usługowych. Reprezentująca KIPA Małgorzata Prociak opowiedziała o wykorzystaniu AI w produkcji dokumentów (odnawianie zdjęć rodzinnych, generacja głosów). Marek Mardosewicz w swoim studiu animacji blnk studio używa narzędzi AI do przygotowywania fabularnych produkcji, jak i teledysków. Jednocześnie wspomniał o powstających użytecznych narzędziach z wykorzystaniem AI, jak oprogramowanie do tworzenia portretów pamięciowych dla policji w innych krajach. Jego zdaniem sztuczną inteligencję należy wykorzystywać, ale jednocześnie mieć ją pod kontrolą.

– W Europie robi się głównie filmy autorskie. Robię filmy, który mnie dużo kosztują emocjonalnie. Bo chcę opowiadać historię i fascynuje mnie proces ścierania się z innymi twórcami – mówiła Małgorzata Prociak. – Dlatego nie widzę zagrożenia.

Dorota Lamparska, Włodzimierz Wróblewski, Beata Poźniak, Elżbieta Benkowska, fot. Borys Skrzyński / SFP

Gildia Scenarzystów uważa natomiast sztuczną inteligencję za kolejne pole eksploatacji. Dominik Skoczek w pełni zgodził się z tym twierdzeniem. Aby zatem skorzystać z treści objętych prawem autorskim, właściciele narzędzi sztucznej inteligencji muszą nabyć stosowne licencje od twórców lub producentów. Czym innym jest natomiast kwestia kwalifikacji efektu końcowego działania AI. Na dzień dzisiejszy nie jest to dzieło człowieka, a więc nie podlega żadnej ochronie. Jeśli kiedyś ktoś wprowadzi ochronę dla tego typu dzieł, powinien skorzystać z koncepcji praw pokrewnych, które chronią wysiłek organizacyjny i ekonomiczny podmiotów, które dokonują rozpowszechniania utworów. Zawsze jednak taka ochrona nie przekreśla ochrony wynikającej z prawa autorskiego, a więc trzeba zapewnić zgodność z prawem treści pozyskiwanych „na wejściu” do danej aplikacji wykorzystującej AI.

Wideo: Marian Kupidłowski / SFP



Anna Wróblewska / artykuł redakcyjny  27 listopada 2023 17:11
Scroll