Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Film "Idioci w Korei" Madsa Bruggera dwa lata temu zdobył Nagrodę Jury w Sundance. Obecnie na ekranach polskich kin gości najnowszy film reżysera, "Ambasador".
Reżyser trafił do Korei Północnej razem z dwoma duńskimi komikami, z których jeden jest osobą niepełnosprawną. Aby mieć możliwość filmowania kraju, ekipa podała się za członków grupy artystycznej Czerwona Orkiestra i udawała fascynację komunizmem.
"Ambasador", fot. Against Gravity
- Jeszcze przed realizacją zdjęć byłem w Korei Północnej. Negocjowałem z tamtejszymi urzędnikami państwowymi, codziennie po kilka godzin. Pod koniec każdego dnia zdawało mi się, że ja i moi partnerzy od negocjacji jesteśmy już "dobrymi przyjaciółmi". Wracałem do hotelu, przekonany, że mam zgodę na filmowanie. Tymczasem następnego ranka, gdy wracaliśmy do rozmów, okazywało się, że jestem w punkcie wyjścia i nadal zgody nie ma [...] Tym, co przechyliło szalę na moją korzyść, były, moim zdaniem, dwa czynniki. To, że udział w kręceniu filmu brać mieli dwaj młodzi komicy z Danii, z pochodzenia południowi Koreańczycy. Zostali oni adoptowani w dzieciństwie i później nigdy nie wrócili do Korei Południowej. Tymczasem, już jako ludzie dorośli, postanowili przyjechać do Korei Północnej. Północnokoreańscy specjaliści od propagandy uznali najwyraźniej, że warto pokazać publicznie takich ludzi - jako tych, którzy Koreę Północną zdają się cenić bardziej niż Zachód i bardziej niż Koreę Południową. Drugie, co pomogło mi zdobyć zgodę na realizację filmu, to mój wygląd. Otóż urzędnicy w Korei Północnej uznali, że bardzo przypominam Włodzimierza Lenina. Zaczęli nazywać mnie "superLeninem" lub "dużym Leninem".
Pobyt w Korei Płn reżyser wspomina jako jedno najbardziej paranoicznych, depresyjnych doświadczeń w całym życiu. - Atmosfera panująca w Korei Północnej psychicznie dołuje człowieka. Osamotnienie tamtejszych ludzi jest bardzo odczuwalne. Wszystkich cechuje melancholia [...] Zdjęcia do filmu trwały trzy tygodnie. Ja przez większość czasu byłem pod lekkim wpływem alkoholu. Dla uspokojenia nerwów. Każdego dnia wieczorem musiałem oddawać naszym gospodarzom taśmy z zarejestrowanym materiałem filmowym. Sądzę, że do ocenzurowania. Nie zwracali mi tych taśm. Bez przerwy pytałem: "Kiedy oddacie mi moje taśmy?". Oni odpowiadali: "Zobaczymy". Nie wiedziałem zatem, czy ten film w ogóle powstanie.
Reżyser trafił do Korei Północnej razem z dwoma duńskimi komikami, z których jeden jest osobą niepełnosprawną. Aby mieć możliwość filmowania kraju, ekipa podała się za członków grupy artystycznej Czerwona Orkiestra i udawała fascynację komunizmem.
"Ambasador", fot. Against Gravity
- Jeszcze przed realizacją zdjęć byłem w Korei Północnej. Negocjowałem z tamtejszymi urzędnikami państwowymi, codziennie po kilka godzin. Pod koniec każdego dnia zdawało mi się, że ja i moi partnerzy od negocjacji jesteśmy już "dobrymi przyjaciółmi". Wracałem do hotelu, przekonany, że mam zgodę na filmowanie. Tymczasem następnego ranka, gdy wracaliśmy do rozmów, okazywało się, że jestem w punkcie wyjścia i nadal zgody nie ma [...] Tym, co przechyliło szalę na moją korzyść, były, moim zdaniem, dwa czynniki. To, że udział w kręceniu filmu brać mieli dwaj młodzi komicy z Danii, z pochodzenia południowi Koreańczycy. Zostali oni adoptowani w dzieciństwie i później nigdy nie wrócili do Korei Południowej. Tymczasem, już jako ludzie dorośli, postanowili przyjechać do Korei Północnej. Północnokoreańscy specjaliści od propagandy uznali najwyraźniej, że warto pokazać publicznie takich ludzi - jako tych, którzy Koreę Północną zdają się cenić bardziej niż Zachód i bardziej niż Koreę Południową. Drugie, co pomogło mi zdobyć zgodę na realizację filmu, to mój wygląd. Otóż urzędnicy w Korei Północnej uznali, że bardzo przypominam Włodzimierza Lenina. Zaczęli nazywać mnie "superLeninem" lub "dużym Leninem".
Pobyt w Korei Płn reżyser wspomina jako jedno najbardziej paranoicznych, depresyjnych doświadczeń w całym życiu. - Atmosfera panująca w Korei Północnej psychicznie dołuje człowieka. Osamotnienie tamtejszych ludzi jest bardzo odczuwalne. Wszystkich cechuje melancholia [...] Zdjęcia do filmu trwały trzy tygodnie. Ja przez większość czasu byłem pod lekkim wpływem alkoholu. Dla uspokojenia nerwów. Każdego dnia wieczorem musiałem oddawać naszym gospodarzom taśmy z zarejestrowanym materiałem filmowym. Sądzę, że do ocenzurowania. Nie zwracali mi tych taśm. Bez przerwy pytałem: "Kiedy oddacie mi moje taśmy?". Oni odpowiadali: "Zobaczymy". Nie wiedziałem zatem, czy ten film w ogóle powstanie.
PAP
Ostatnia aktualizacja: 21.05.2012
Europejski projekt Wesa Andersona
Dickens w interpretacji Fiennesa
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025