Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Od poznania zwycięzców tegorocznych Oscarów dzieli nas już raptem tydzień. Atmosfera gęstnieje, spekulacje i domysły się mnożą. Zwłaszcza po ogłoszeniu laureatów Złotych Globów i nagród BAFTA, po których pozycja „Lincolna" - dziennikarskiego i bukmacherskiego pewniaka z 12 nominacjami topnieje niczym śnieg za naszymi oknami.
Jak zawsze w oscarową noc największe emocje wzbudza nagroda dla najlepszego filmu. Wydaje się, że w tym roku rywalizacja o statuetkę rozegra się między „Lincolnem” Stevena Spielberga a „Operacją Argo” w reżyserii Bena Afflecka. Choć niedawno pojawiła się w sieci informacja, że słynny angielski dom bukmacherski William Hill wstrzymał przyjmowanie zakładów na zwycięstwo "Lincolna", dziś częściej jako faworyt wymieniany jest Ben Affleck, który zgarnia najważniejsze filmowe nagrody. Spielberg jest wielkim przegranym Złotych Globów i nagród BAFTA. Na ceremoniach rozdania obydwu nagród triumfował raz, kiedy Daniel Day-Lewis odbierał nagrodę dla najlepszego aktora za tytułową rolę w jego filmie. Mimo tej nieoczekiwanej zamiany miejsc, amerykańscy krytycy z „Awards Daily" i „Entertainment Weekly" wciąż podkreślają, że to chwilowe zamieszanie nie przyćmi artystycznych walorów oraz ważnego historyczno-społecznego tematu działa Spielberga.
Ben Affleck w „Operacji Argo", fot. Warner Bros
Z drugiej strony zwolennicy „Operacji Argo” z „Hollywood Elsewhere" podkreślają, że nagrody dla Afflecka będą miały swoje przełożenie podczas oscarowej gali. Jako dowód podają, że dotychczas tylko jeden w film – "Wożąc panią Daisy" - dostał Oscara bez wcześniejszego wyróżnienia przez Gildię Reżyserów. Wtóruje im kongresmen Joe Courtney, który w liście otwartym do Stevena Spielberga zarzuca mu nieścisłości historyczne. W filmie dwóch z trzech przedstawicieli Connecticut głosowało przeciwko zniesieniu niewolnictwa, według zapisów historycznych, pisze Courtney, było inaczej, a reżyser przez zaniedbanie umieścił stan Connecticut po złej stronie „barykady”. Dyskusje i spory trwają, jednak nikt nie bierze pod uwagę pozostałych nominowanych tytułów. W końcu nie od dziś wiadomo, że Amerykańska Akademia Filmowa lubi zaskoczyć, a gdzie dwóch się bije…
Daniel Day-Lewis jako Abraham Lincoln, fot. Imperial-Cinepix
Z kolei większych wątpliwości nie wzbudzają nominacje dla najlepszego reżysera. Tu niemal wszyscy jednym głosem przepowiadają statuetkę dla Stevena Spielberga. Reżyser może odetchnąć z ulgą, że w tej kategorii nie nominowano Bena Afflecka. Podobnie sytuacja przedstawia się jeśli chodzi o aktorów. Zdecydowanym faworytem jest Daniel Day-Lewis, który został nominowany za rolę Abrahama Lincolna, a za którą odebrał już Złotego Globa, nagrodę BAFTA i Gildii Aktorów Filmowych. Day-Lewisowi zagrozić może tylko nagrodzony w Wenecji Joaquin Phoenix, który w „Mistrzu” stworzył kreację życia.
Niewiadomą stanowi natomiast nagroda dla najlepszej aktorki. Opinie krytyków zmieniają się niczym sinusoida, raz u góry jest ulubienica Ameryki - Jennifer Lawrence, a raz Jessica Chastain nominowana za doskonałą rolę we „Wrogu numer jeden”. Krytycy chwalą również charyzmę i naturalność 9-letniej Quvenzhane Wallis, która zagrała w „Bestiach z Południowych Krain”, ale nie wykluczają szans Emmanuelle Rivy za wielką rolę w „Miłości” Hanekego. Wśród aktorek drugoplanowych bezdyskusyjnie wskazywana jest Anne Hathaway.
Christopher Waltz jako dr King Schultz, fot. UIP
Najbardziej wyrównana walka zapowiada się w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy. Wszyscy nominowani panowie na ekranie dali aktorski popis i brak jednoznacznego faworyta. Jednak im bliżej oscarowej nocy, tym coraz częściej mówi się, że ostatecznie walka rozegra się między Tommy Lee Jonsem ("Lincoln") oraz, wracającym do formy w „Poradniku pozytywnego myślenia”, Robertem De Niro. Nikt jednak nie lekceważy nagrodzonego Złotym Globem i nagrodą BAFTA Christophera Waltza. Duże szanse na statuetkę za rolę w „Mistrzu” ma również Philip Seymour Hoffman, o którym ostatnio trochę przycichło. Amerykanie nie pomijają też Alana Arkina ("Operacja Argo"), który, podobnie jak film Afflecka, może okazać się czarnym koniem oscarowej gali.
Na ile sprawdzą się te przewidywania dowiemy się w nocy z 24 na 25 lutego. My już teraz trzymamy kciuki za Janusza Kamińskiego, który walczy o Oscara za najlepsze zdjęcia.
Jak zawsze w oscarową noc największe emocje wzbudza nagroda dla najlepszego filmu. Wydaje się, że w tym roku rywalizacja o statuetkę rozegra się między „Lincolnem” Stevena Spielberga a „Operacją Argo” w reżyserii Bena Afflecka. Choć niedawno pojawiła się w sieci informacja, że słynny angielski dom bukmacherski William Hill wstrzymał przyjmowanie zakładów na zwycięstwo "Lincolna", dziś częściej jako faworyt wymieniany jest Ben Affleck, który zgarnia najważniejsze filmowe nagrody. Spielberg jest wielkim przegranym Złotych Globów i nagród BAFTA. Na ceremoniach rozdania obydwu nagród triumfował raz, kiedy Daniel Day-Lewis odbierał nagrodę dla najlepszego aktora za tytułową rolę w jego filmie. Mimo tej nieoczekiwanej zamiany miejsc, amerykańscy krytycy z „Awards Daily" i „Entertainment Weekly" wciąż podkreślają, że to chwilowe zamieszanie nie przyćmi artystycznych walorów oraz ważnego historyczno-społecznego tematu działa Spielberga.
Ben Affleck w „Operacji Argo", fot. Warner Bros
Z drugiej strony zwolennicy „Operacji Argo” z „Hollywood Elsewhere" podkreślają, że nagrody dla Afflecka będą miały swoje przełożenie podczas oscarowej gali. Jako dowód podają, że dotychczas tylko jeden w film – "Wożąc panią Daisy" - dostał Oscara bez wcześniejszego wyróżnienia przez Gildię Reżyserów. Wtóruje im kongresmen Joe Courtney, który w liście otwartym do Stevena Spielberga zarzuca mu nieścisłości historyczne. W filmie dwóch z trzech przedstawicieli Connecticut głosowało przeciwko zniesieniu niewolnictwa, według zapisów historycznych, pisze Courtney, było inaczej, a reżyser przez zaniedbanie umieścił stan Connecticut po złej stronie „barykady”. Dyskusje i spory trwają, jednak nikt nie bierze pod uwagę pozostałych nominowanych tytułów. W końcu nie od dziś wiadomo, że Amerykańska Akademia Filmowa lubi zaskoczyć, a gdzie dwóch się bije…
Daniel Day-Lewis jako Abraham Lincoln, fot. Imperial-Cinepix
Z kolei większych wątpliwości nie wzbudzają nominacje dla najlepszego reżysera. Tu niemal wszyscy jednym głosem przepowiadają statuetkę dla Stevena Spielberga. Reżyser może odetchnąć z ulgą, że w tej kategorii nie nominowano Bena Afflecka. Podobnie sytuacja przedstawia się jeśli chodzi o aktorów. Zdecydowanym faworytem jest Daniel Day-Lewis, który został nominowany za rolę Abrahama Lincolna, a za którą odebrał już Złotego Globa, nagrodę BAFTA i Gildii Aktorów Filmowych. Day-Lewisowi zagrozić może tylko nagrodzony w Wenecji Joaquin Phoenix, który w „Mistrzu” stworzył kreację życia.
Jessica Chastain w filmie „Wróg numer jeden". Fot. Monolith Films
Niewiadomą stanowi natomiast nagroda dla najlepszej aktorki. Opinie krytyków zmieniają się niczym sinusoida, raz u góry jest ulubienica Ameryki - Jennifer Lawrence, a raz Jessica Chastain nominowana za doskonałą rolę we „Wrogu numer jeden”. Krytycy chwalą również charyzmę i naturalność 9-letniej Quvenzhane Wallis, która zagrała w „Bestiach z Południowych Krain”, ale nie wykluczają szans Emmanuelle Rivy za wielką rolę w „Miłości” Hanekego. Wśród aktorek drugoplanowych bezdyskusyjnie wskazywana jest Anne Hathaway.
Christopher Waltz jako dr King Schultz, fot. UIP
Najbardziej wyrównana walka zapowiada się w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy. Wszyscy nominowani panowie na ekranie dali aktorski popis i brak jednoznacznego faworyta. Jednak im bliżej oscarowej nocy, tym coraz częściej mówi się, że ostatecznie walka rozegra się między Tommy Lee Jonsem ("Lincoln") oraz, wracającym do formy w „Poradniku pozytywnego myślenia”, Robertem De Niro. Nikt jednak nie lekceważy nagrodzonego Złotym Globem i nagrodą BAFTA Christophera Waltza. Duże szanse na statuetkę za rolę w „Mistrzu” ma również Philip Seymour Hoffman, o którym ostatnio trochę przycichło. Amerykanie nie pomijają też Alana Arkina ("Operacja Argo"), który, podobnie jak film Afflecka, może okazać się czarnym koniem oscarowej gali.
Na ile sprawdzą się te przewidywania dowiemy się w nocy z 24 na 25 lutego. My już teraz trzymamy kciuki za Janusza Kamińskiego, który walczy o Oscara za najlepsze zdjęcia.
MR
movieline.com
Ostatnia aktualizacja: 15.02.2013
Berlinale 2013: Odkrycia na peryferiach kina
Claude Lanzmann nagrodzony na Berlinale
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024