PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
W ramach retrospektywy Marcela Łozińskiego, uhonorowanego Złotą Żabą za Wybitne Osiągnięcia w Filmie Dokumentalnym na Międzynarodowym Festiwalu Camerimage, w bydgoskiej Opera Nova odbył się pokaz dwóch filmów dokumentalisty oraz spotkanie z reżyserem.
  "Żeby nie bolało"

W 1974 roku dziennikarka Marta Wesołowska z "Polityki" i fotografik Erazm Ciołek odwiedzili Urszulę Flis, młodą rolniczkę gospodarującą samodzielnie na 13 hektarach. Towarzyszył im wówczas Marcel Łoziński ze swoją ekipą. Tak powstał reportaż prasowy "Raport w sprawie genów" i film dokumentalny "Wizyta", rejestrujący kolejne etapy pracy dziennikarki. Po 23 latach dokumentalista postanowił powtórzyć tamtą sytuację. Do Urszuli Flis ruszył ponownie z tą samą ekipą i Erazmem Ciołkiem, Martę Wesołowską natomiast, która porzuciła dziennikarstwo i wyjechała do Szwecji, zastąpiła Agnieszka Kublik z "Gazety Wyborczej". W efekcie nowy film składa się z dwóch części. Pierwsza - utrzymana w tonacji sepiowej - to dokument sprzed lat zatytułowany "Wizyta", druga - w kolorze - jest zapisem ubiegłorocznego spotkania z panią Urszulą. W 1974 roku młodziutkiej Urszuli, oczytanej wielbicielce teatru, która postanowiła, że przejmie pozostawione przez zmarłego ojca gospodarstwo, sąsiedzi nie dawali szans. Mówili, że buja w obłokach i za dużo "siedzi w książkach", więc nie poradzi sobie na roli. Pełna niepokoju o nią była też matka, która pragnęła dla córki normalnego, kobiecego szczęścia: nie samotnej harówki od świtu, ale męża i dzieci. Urszula zaś, wyraźnie górująca poziomem intelektualnym nad otoczeniem, atakowana pytaniami dziennikarki, broniła aż do łez słuszności swojej decyzji. Po latach pani Urszula jest nadal sama, tym bardziej że zmarła jej matka. Nadal ciągle czyta, nie wyrywa się już jednak do teatru: nie ma z kim zostawić krów. Minione lata ją zmieniły, tak jak i zmieniło się jej otoczenie. Pozostała jednak sobą, wierna sobie mimo wszystko. Nie uciekła ze swego biednego gospodarstwa, choć mogłaby to zrobić, śladem rodzeństwa, które dawno wyrwało się ze wsi. Jest dojrzałą, fascynującą kobietą, która pod koniec wizyty filmowców mówi: "Jest mi miło, że Marcel chciał po latach zrobić ten film, nie chciałabym jednak, żeby to bolało". Zdanie to, które zdecydowało o tytule filmu, jest dla widza sygnałem, że choć w dokumencie tym najważniejsza jest, oczywiście, jego bohaterka i zestawienie jej dwóch obrazów, równie istotny jest jednak sposób, w jaki reżyser pokazał ją w jego pierwszej i drugiej części. Znak, że tym razem wyznaczył sobie pewne granice.

- Urszula Flis była pewnego rodzaju symbolem komunistycznym, którym władze PRL lubiły się chwalić - zaczynał mówić Marcel Łoziński - Z jednej strony człowiek pracy, samotnie zajmująca się gospodarstwem rolniczka, a z drugiej, kobieta oczytana, często wyprawiająca się do miejskiego teatru, wymieniająca korespondencję z intelektualistami. - dodawał. Jak się okazało, pani Urszula początkowo była sceptycznie nastawiona do projektu. - Urszula początkowo nie była zainteresowana wzięciem udziału w kolejnym projekcie medialnym wokół jej osoby, dopiero jak jej powiedziałem, że jeden z moich filmów trafił ocenzurowany na półki, zmieniła zdanie - śmiał się Łoziński. - Kiedy film trafił do postprodukcji, Urszula Flis powiedziała, że przyjedzie do Warszawy obejrzeć gotowy materiał mówiąc do mnie "Albo Cię strzelę w twarz, albo Cię pocałuję". Zakończyło się na pocałunku, bo efekt końcowy spodobał się pani Urszuli - wspominał reżyser.


Marcel Łoziński, fot. Paweł Skraba/Camerimage.

"Tonia i jej dzieci"

11 letnia Werka ze swoim 9 letnim bratem Marcelem znależli się przed drzwiami Domu Dziecka we Wrocławiu. Na pytanie kim są, Werka odpowiedziała: "My jesteśmy dziećmi komunistów". Usłyszeli wrzask :"Tylko żydokomunę nam tu przysyłają." Jest 1949 r. Mama Werki i Marcela. przedwojenna komunistka została aresztowana. Oskarżona o współpracę z wywiadem amerykańskim odsiedzi 5 i pół roku.Ten czas jej dzieci spędzą w kolejnych domach dziecka. Film o rodzeństwie naznaczonym wyborami ideowymi rodziców.

- W tym filmie pokazałem całą swoją kuchnię warsztatową, widać dokładnie, jak to było kręcone - zaczynał mówić o filmie "Tonia i jej dzieci" reżyser - Zbierałem liczne dokumenty z IPN-u, zeznania Toni. Marcel i Werka byli moimi bliskimi przyjaciółmi, a Tonia niejako była jak moja druga mama - dodawał Marcel Łoziński. - Zdjęcia trwały 6 dni, więc moim głównym zmartwieniem jako realizatora było to, aby Werka i Marcel byli tak samo ubrani. Powiedziałem: "Werka, Marcel kupcie 6 identycznych bluzek i t-shirtów". - Śmiał się Łoziński. - Bałem się o Marcela na początku, on nic nie wiedział o historii uwięzienia swojej matki. Bałem się, że się zniechęci, wycofa. Tak się jednak nie stało - dodawał reżyser.

Paweł Zwoliński
Informacja własna
Ostatnia aktualizacja:  17.11.2015
Zobacz również
fot. Marcin Mięsak/Camerimage
W wierszach ks. Twardowskiego jest nadzieja
"Niewidzialne" z nagrodą w Albanii
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll