PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
DOKUMENT
  18.04.2013
Z Agnieszką Arnold, reżyserką filmu dokumentalnego "Rotem", opowiadającego o Symsze "Kaziku"  Ratajzerze, bohaterze powstania w getcie warszawskim, rozmawia Marcin Zawiśliński.

PortalFilmowy.pl: Dużo wiemy o przywódcach powstania w getcie warszawskim: Marku Edelmanie, Antku Cukiermanie. O Symsze „Kaziku” Ratajzerze, członku ŻOB-u, do tej pory mówiło się mało albo wcale. Dlaczego?


Agnieszka Arnold: Tak to już jest, że z reguły więcej wiemy o ludziach, którzy w swoim działaniu powołują się na jakąś ideologię. Marek Edelman był przywódcą Bundu, Antek Cukierman reprezentował lewicę syjonistyczną. To byli politycy. Natomiast Symcha Ratajzer jest człowiekiem całkowicie apolitycznym, odpornym na wszelkiego rodzaju ideologie. Był też taki, kiedy jako młody, kilkunastoletni chłopak uczestniczył w powstaniu w getcie warszawskim.


Symcha Ratajzer. Fot. Materiały prasowe.

PF: Symcha Ratajzer wyglądał jak typowy Polak, mówił jak przeciętny Warszawiak. To pozwoliłoby mu przetrwać całą okupację po aryjskiej stronie. Wrócił jednak za mury getta.

AA:
To świadczy o jego postawie i wyznawanych wartościach. Ma w sobie wspaniałą cechę: służy drugiemu człowiekowi. Jeżeli wrócił do getta, to tylko po to, żeby przeciwstawić się hitlerowcom i walczyć o swoich współbraci. Świadomie podjął taką decyzję. On nigdy nie opuścił drugiego człowieka. Co więcej, Kazik jest człowiekiem, który ceni i kocha życie. Oczywiście, walcząc w powstaniu w getcie, potem w powstaniu warszawskim i wreszcie jako żołnierz w armii izraelskiej, narażał się cały czas, ale robił to w ściśle określonym celu. Miał też szczęście i nieprawdopodobny instynkt w zachowywaniu wszelkich środków ostrożności. Jego odwaga brała się również z tego, że wszystko miał przemyślane. W sytuacjach ekstremalnych zachowywał się właściwie. Nigdy nie robił niczego kosztem innego człowieka. Wręcz przeciwnie: brał odpowiedzialność za swoich współbraci. Przede wszystkim potrafił skłaniać Polaków do niesienia pomocy Żydom.

PF: Kto i co go tak ukształtowało?

AA:
Przypuszczam, że dom i rodzina. Również obaj dziadkowie i babcia, do której był bardzo przywiązany.

PF: Marek Edelman, zgodnie zresztą z głoszonymi przez siebie poglądami, został w Polsce. Kazik wyjechał do Palestyny.

AA:
Symcha Ratajzer, który ze względu na swój aryjski wygląd, udawał Polaka i AK-owca, widział i słyszał więcej niż inni Żydzi. Wiedział, co mówią o jego współbraciach Polacy.
Jeszcze przed wojną zetknął się również z ideologią komunistyczną, słyszał o tragicznych losach ludzi mieszkających w Związku Radzieckim, w związku z tym nie miał złudzeń. W Polsce zawalił mu się świat. Już nie było tej Warszawy i tego Czerniakowa, które znał sprzed września 1939 roku. Poza tym, uważał, że trzeba być u siebie. Zacząć od nowa.

PF: Dlatego zmienił też nazwisko z Kazika Ratajzer na Symchę Rotema.

AA:
Jego nazwisko pochodzi od starotestamentowego, biblijnego krzewu, które dało schronienie prorokowi Eliaszowi. Do Eliasza przyszedł Anioł i poprosił, żeby uratował naród Izraela. Można wysnuć dwojaką interpretację. Że to Kazik jest tym drzewem, które dawało ochronę i wypoczynek, albo – również w sensie symbolicznym – Eliaszem.

PF: Zaraz po wojnie Symcha Rotem związał się z Mścicielami, organizacją która w akcie zemsty za Zagładę Żydów w czasie wojny, postawiła sobie za cel zatrucie kilkudziesięciu tysięcy SS-manów przebywających m. in. w oflagu w Dachau.

AA:
Chyba każdy, kto przeżył i doświadczył to co on, miałby w sobie chęć odwetu. Trzeba mieć świadomość, że to był młody chłopak, uczestnik dwóch powstań, aktywnie zaangażowany w działalność konspiracyjną. Jego naród został niemal unicestwiony. W takiej sytuacji odwet wydaje się naturalną reakcją. Nie można patrzeć na jego ówczesną decyzję z perspektywy współczesnych norm etycznych. Jemu zawalił się wtedy świat.


Symcha Rotem. Fot. materiały prasowe.

PF: Po przyjeździe do Palestyny włączył się w walkę o nową ojczyznę.

AA:
Niemal natychmiast wstąpił do Hagany. Uważał, że trzeba walczyć o swoje państwo. Z drugiej jednak strony, był też przekonany, że ludzie, którzy ocaleli z II wojny światowej, są tak bardzo straumatyzowani, że nie należy ich brać do wojska i „wpychać” w kolejną wojnę.

PF: Co Symcha Rotem robił po odejściu z wojska?

AA:
Zwiedził pół Europy w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jak dalej żyć. Był pracownikiem ambasady izraelskiej w Związku Radzieckim. Studiował garncarstwo we włoskim odpowiedniku naszej Akademii Sztuk Pięknych. Potem uczył garncarstwa w szkole. Wreszcie – jako daltonista – został szefem wielkiej fabryki produkującej ceramikę. Musiał się nauczyć numerów wszystkich kolorów, żeby nikt nie odkrył, że ma problemy z ich odróżnianiem. Potem został dyrektorem bankrutującej sieci sklepów spożywczych. Rozbudował ją i postawił na nogi. W wiek 60 lat przeszedł na emeryturę i został agronomem. To jest człowiek, który ciągle wyznacza sobie różne zadania nie do wykonania, ale akurat jemu udaje się je zrealizować. Teraz na przykład hoduje chrzan…
 
PF: Trudno nie wyjść z podziwu, że człowiek, który był świadkiem zagłady Żydów, ma w sobie tyle optymizmu i niesłabnącej energii do życia. 

AA:
Symcha Rotem na co dzień potrafi cieszyć się życiem, ale wojenna trauma tkwi w nim do dziś. Dość późno, ale jednak znalazł w sobie siłę, żeby zacząć od nowa. Założył rodzinę. Tu tkwi też odpowiedź na pana pytanie z początku naszej rozmowy, dlaczego do tej pory mało o nim wiedzieliśmy. On nie chciał wracać do przeszłości, nie chciał o niej mówić. Musiał się od niej odciąć, żeby móc w miarę normalnie żyć.

PF: Wróćmy jeszcze na moment do kulisów realizacji pani filmu. Swój wkład w jego powstanie mają również Anna i Wilhelm Sasnalowie.

AA:
Wiedziałam, jakimi materiałami już dysponuję (rozmowami z Symchą Rotemem z różnych lat, fragmentami archiwalnych filmów z okresu wojny i fotografiami). Nie miałam, bo też i taki nie istnieje, żadnego przekazu wizualnego dotyczącego powstania w getcie. Długo zastanawiałam się, w jaki sposób mogłabym wypełnić tę lukę. Ponieważ uważam, że zagłada jest nieprzedstawialna, tak samo jak nieprzedstawialne jest powstanie w getcie. Co więcej jestem przekonana, że nie wolno nam tego robić. Nie wolno nam przekraczać tej granicy, bo to w konsekwencji prowadzi do banału pamięci, a zatem do unicestwienia pamięci. Dlatego postanowiłam się odwołać do tego, co tkwi w nas ludziach współczesnych, czyli do śladów pamięci. Tak jak w swojej sztuce czyni choćby Wilhelm Sasnal. Jego malarstwo bardzo głęboko tkwi w refleksji o Zagładzie. Mimo to tworząc własny projekt, inspirowany „Mausem” - komiksem Arta Spiegelmana, wyrzucił nawet postaci zwierząt, które miały odgrywać role Polaków, Niemców i Żydów. W ich miejsce pokazał ascetyczną pustkę. Dlatego byłam przekonana, że on i jego żona mogą mi pomóc. Zasugerowali Agnieszkę Polską, która później, w oparciu o archiwalne fotografie, przygotowała wideo-arty do mojego filmu. Uważam, że to jest nowa droga dokumentu historycznego.


Przeczytaj recenzję filmu "Rotem" TUTAJ .

Marcin Zawiśliński
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  18.04.2013
Zobacz również
42 filmy w konkursie polskim w Krakowie
Planete+ Doc będzie promował Polskę w Cannes
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll