PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
DOKUMENT
  11.01.2013
Z Markiem Drążewskim, przewodniczącym Sekcji Filmu Dokumentalnego Stowarzyszenia Filmowców Polskich rozmawia Rafał Pawłowski.

Portalfilmowy.pl: Jaki był rok 2012 dla polskiego dokumentu?


Marek Drążewski: Uważam, że polski dokument od czasów rządów prezesa Wildsteina, a potem Piotra Farfała (2009 rok – dop. red.) w Telewizji Polskiej jest na bardzo stromej równi pochyłej, drastycznie spadła produkcja filmów dokumentalnych. Wszystko to, co się dzieje z ich pokazywaniem w TVP, zakrawa na żart. Wydawało się, że wraz z przyjściem do TVP Juliusza Brauna sytuacja ulegnie poprawie. Wrócił Andrzej Fidyk, powróciły pasma dokumentalne – ale - jak się okazało - tylko na chwilę. Obiecane pieniądze na produkcję dokumentu w TVP1 w wysokości prawie trzech milionów złotych i 2,5 mln złotych dla TVP2 w przeciągu roku stopniały do jakiś symbolicznych sum. Pasma uległy mocnej atrofii, powróciliśmy do status quo ante. Dokument pokazywany jest o 25.50, a Zarząd TVP narzeka na niską oglądalność filmów dokumentalnych. Na Krakowskim Festiwalu Filmowym prezes Juliusz Braun mówił, że Telewizja Polska dokumentem stoi. Jeśli tak, to bardzo liczę na to, że w tym roku zostaną przywrócone pasma dokumentu zarówno w Programie 1 jak i w Programie 2, a finansowanie produkcji filmów dokumentalnych pozwoli zapobiec śmierci tego gatunku.


Marek Drążewski, fot. Marcin Warszawski/SFP

PF: Czym możemy się pochwalić?

MD: Nie chciałbym się odwoływać do poszczególnych tytułów, żeby kogoś przypadkiem nie pominąć, ale obok uznanych twórców pojawiają się młodzi, którzy robią ciekawe filmy. To cieszy. Upatruję tutaj dużą zasługę w systemie eksperckim. Nie przedostają się do produkcji rzeczy niedopracowane.

PF: No właśnie. Pierwszy raz od dawna mieliśmy w kinach pełnometrażowy polski dokument. W dodatku młodego twórcy Michała Marczaka - "Fuck For Forest".

MD: Na świecie to norma. Film dokumentalny obecny jest nie tylko w telewizji, ale także w ciemnej kinowej sali. W Polsce to się nie może przebić. Nie znam wyników box office'u, ale wiem, że "Fuck For Forest" miał swoją widownię i poszło mu chyba nawet lepiej niż „Królikowi po berlińsku”, który był przecież kandydatem do Oscara.

PF: Film Marczaka to jedna z kilku głośnych produkcji, które powstały bez wsparcia przywołanej przez Pana TVP. Ze środków prywatnych. Od kilku lat na tym polu coraz mocniej udziela się w Polsce przede wszystkim stacja HBO.

MD: Polska jest bardzo małym rynkiem filmowym. Jeśli pamiętamy, że film to najdroższa zabawa dla dużych chłopców i dziewczynek zaraz po prowadzeniu wojny, każdy inwestor jest skarbem. HBO było m.in. jednym z producentów „Wirtualnej wojny” Jacka Bławuta. Ten film zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Po wyjściu z kina powiedziałem Jackowi „Stary! Kupuję joystick!”. To jest chyba najlepsza recenzja. "Wirtualna wojna" to porywający obraz pokazujący zabawę, która nie jest zabawą. Daje refleksję w tak zwanym międzyczasie, a jednocześnie fantastycznie się ogląda.
 
PF: Jednym z najgłośniejszych wydarzeń minionego roku w środowisku dokumentalistów był wyrok w sprawie zakazanego od 15 lat filmu „Witajcie w życiu” Henryka Dederki. Jak pan przyjął to orzeczenie?

MD: To, co się wydarzyło, uważam za skandal, jakiego świat nie widział. Niestety, wielki kapitał ma większe pieniądze niż my, skromni filmowcy. Na szczęście, mamy doświadczenia w nielegalnym publikowaniu w drugim obiegu i ci, którzy mieli ten film obejrzeć, obejrzeli go w nieskażonej postaci. Życzyłbym sobie, aby ten drugi obieg dalej trwał. Film jest tego wart. Pokazuje manipulację, jakiej jesteśmy poddawani my widzowie, my konsumenci.

PF: Sprawa Dederki to przykład ekstremalny, a z jakimi problemami na co dzień borykają się polscy dokumentaliści?
henryk deder
MD: To smutne, ale większość reżyserów w Polsce żyje w złej kondycji socjalnej. Stawki są bardzo niskie. Reżyser robiący 50-minutowy film na Zachodzie dostaje sumę, która pozwala mu na przeżycie dwóch lat i pracę nad następnym filmem, która mniej więcej tyle zajmuje, podczas gdy polskiemu reżyserowi uzyskane honorarium za taki sam film wystarcza na cztery miesiące życia. W tym wszystkim jest także inny bolesny aspekt. Umowy produkcyjne, które my podpisujemy jako twórcy, niestety nie dotyczą całości produktu. W momencie, kiedy film pojawia się na DVD czy VOD, okazuje się, że ani reżyser, ani scenarzysta nie dostają tantiem. To jest kolejny ważny temat – szacunek dla twórców wyrażony w pieniądzach uzyskanych z tych nowych kanałów rozpowszechniania. To trzeba zmienić.

PF: Co jeszcze zaliczyłby pan do bolączek polskiego dokumentu?

MD: Wszyscy zapominają, jak ważną rolę film dokumentalny spełnia w ogólnym odbiorze kultury. Praktycznie od dwóch lat zamiera, a od 2013 roku przestanie istnieć zapis filmowy zdarzeń, notacje dokumentalne Polskiej Kroniki Filmowej. To, co stanowi o istocie dziedzictwa narodowego, czyli zapis czasu praktycznie przestaje istnieć. Nakręconych za jakieś śmieszne pieniądze w ostatnim roku 10 czy 12 godzin notacji to kpina. Tyle kręcono w 1902 roku kamerami na korbkę. PKF, która powstała w roku 1948 i była w prostej linii spadkobierczynią Kroniki PAT, zniknęła z rynku. I to jest bardzo poważny problem. Bo co zrobią dokumentaliści za kolejne 10 czy 20 lat, kiedy zechcą zrobić film o początkach XXI wieku w Polsce? Myślę o dokumencie historycznym. Dziś z łatwością znajdziemy w Kronikach PAT materiał archiwalny, który pozwoli zrobić film o życiu codziennym w Polsce na początku XX wieku. Takiego dokumentu o początku XXI wieku nie da się zrobić z braku materiału archiwalnego.

PF: Czy tych materiałów nie rejestrują telewizje?

MD: Telewizja robi zapis tego, co jest jej potrzebne do newsów. Robiąc w 2002 roku film „12 lat po” miałem ogromne kłopoty ze znalezieniem materiału dokumentalnego, pokazującego czasy końca lat 80. i 90. Przykład bardzo znamienny. W 1998 roku prezydent Kwaśniewski wygłosił bardzo piękne przemówienie na 90. rocznicę odzyskania niepodległości. Próbowałem wziąć pewne fragmenty tego przemówienia do mojego filmu i cóż się okazało? W archiwach telewizji publicznej, która prowadziła transmisję z tego wydarzenia, owszem, były chrząknięcia, był pokazany premier Oleksy poprawiający sobie beret, natomiast samego przemówienia było tylko kilka niezbyt ważnych zdań. Czy to jest zapis dokumentacyjny wielkiego wydarzenia ważnego dla naszej państwowości? Niestety, TVP nie robi zapisów dokumentacyjnych. Telewizja robi aktualny program.
Mam nadzieję, że Ministerstwo Kultury w najbliższym czasie znajdzie sposób, by nasze dziedzictwo narodowe nie ulegało zmniejszeniu z powodu złych zapisów w ustawie prywatyzacyjnej kinematografii, że znajdzie się sposób, aby zatrzymać czas dla naszych wnuków.


Rafał Pawłowski
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  11.01.2013
Zobacz również
Cinema Eye Honors dla "Argentyńskiej lekcji"
Sztuka dokumentu, sztuka miłości. Nowe warszawskie kino.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll