PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Przybrała u nas od kilku lat i przybiera nadal fala kina historycznego. O ile poprzednia, z końca tysiąclecia, wyznaczana przez takie tytuły, jak „Ogniem i mieczem” i „Pan Tadeusz” (oba z 1999 roku – nie przypadkiem na dziesięciolecie odzyskania niepodległości), miała głównie charakter idealizująco-ludyczny i utwierdzała nas, Polaków, w zbiorowym poczuciu sukcesu, to ta nowa, zapoczątkowana przez „Katyń” (2007), tworzona w warunkach narastającego kryzysu i słabnącego (delikatnie mówiąc) poczucia narodowej wspólnoty, odpowiada najwyraźniej na jakieś nowe potrzeby, realizuje nowe cele. Jakie mianowicie?

Najprostsza i najoczywistsza odpowiedź brzmi: kino historyczne jest nam niezbędne – nam i każdemu z nas – dla ocalenia, utrwalenia, wzmocnienia pamięci. Zbiorowej pamięci. Każda pamięć indywidualna jest cząstką pamięci zbiorowej, która kształtuje się w społecznych ramach. Pamięć wspólnoty narodowej utrwala się w ramach tej wspólnoty. Skoro nasza wspólnotowość jest w fazie kryzysu, poddana politycznemu podziałowi, który wydaje się dziś nieuchronny i nienaprawialny, tym bardziej domaga się „narracji tożsamościowej”, która tę zbiorową pamięć zdoła utrwalić. Jakie jest miejsce kina w tym procesie?


Michał Żebrowski i Bogusław Linda w filmie "Pan Tadeusz", fot. materiały prasowe

Pamięć zbiorowa kształtuje się na trzech poziomach, jakby w trzech warstwach. Na pierwszym poziomie działają historycy, którzy docierają do faktów, odkrywają zależności między nimi, zadają pytania o prawidłowości nimi rządzące. Odpowiedzi na pytania o te zależności i prawidłowości nigdy nie są definitywne, toteż interpretacje faktów mogą być różne, tak jak rozmaite są narracje proponowane przez historyków. Same fakty, daty, sprawców – można jednak ustalić niezbicie. Trzeci poziom, najniższy, to zbiorowa świadomość, suma świadomości indywidualnych. W kimś dane wydarzenie czy postać historyczna wywołuje pewną porcję emocji czy skojarzeń, ktoś inny ma w związku z nimi skojarzenia fałszywe, komuś wreszcie – nie kojarzą się one z niczym. Generalnie owa zbiorowa świadomość podlega wyobrażeniom zmitologizowanym.

Między tym pierwszym a trzecim poziomem nie ma bezpośredniej zależności, a jeśli – to w stopniu minimalnym. Ogół uczestników wspólnoty nie czyta przecież opracowań historyków, wymagających wstępnej wiedzy, ukazujących się w niewielkich nakładach. Decydujący jest poziom drugi, pośredniczący między pierwszym a trzecim. To rozległa sfera edukacji i kultury: od książek popularnonaukowych i eseistycznych, przez podręczniki, muzea, powieści historyczne, filmy, komiksy, aż po piosenki, uliczne graffiti, reklamy.  To twórcy przekazów z tej sfery decydują w istocie o pamięci wspólnoty.

W dobie dominacji kultury audiowizualnej, zarazem w obliczu odwiecznej potrzeby poznawania sfabularyzowanych opowieści – filmy historyczne odgrywają tu rolę zasadniczą, nie do przecenienia. To one w największej mierze, bodaj w większym stopniu niż inne teksty kultury, określają dziś pamięć zbiorową, wpływają na wiedzę wspólnoty o jej przeszłości. Ważny jest sam wybór wydarzenia historycznego, o którym film opowiada, i sposób przeprowadzenia narracji o nim. W obliczu otwartości i wszechstronności badań naukowych, nie do przyjęcia jest dzisiaj sprzeniewierzenie się elementarnym ustaleniom historycznym – taka opowieść byłaby odrzucona (chyba że mieściłaby się wyraźnie w ramach historii alternatywnej). Ale każdy prawdziwy przebieg wydarzeń można przedstawić za pośrednictwem różnych narracji. Żeby ta narracja była ciekawa, żywa, żeby przejęła członków wspólnoty, a także dotarła do odbiorców spoza niej – trzeba ją  dostosować do punktu wyjścia, czyli do sytuacji, w której odbiorcy dziś się znajdują; brać pod uwagę ich gusty, oczekiwania, możliwą rozległość punktów widzenia.

Przed 1989 rokiem, z powodu ograniczeń systemowych, kino Polski Ludowej nie mogło w sposób otwarty przedstawiać prawdy o historii, a jednak potrafiło pamięć zbiorową zachowywać i utrwalać. Twórcy filmów Szkoły Polskiej – zmuszeni do selekcjonowania i limitowania faktów – zdołali bowiem przeprowadzić żywe narracje, nawiązujące do współczesności, niepozwalające widzom na obojętność, uwzględniające ich rozmaite nastawienia i perspektywy. Tymczasem autorzy filmów najnowszej historycznej fali – korzystając z przywileju opowiadania o przeszłości bez cenzuralnych ograniczeń – rzadko uzyskują podobny efekt, skoro wybrana przez nich narracja nie jest wystarczająco atrakcyjna, dostosowana do potrzeb, gustów, zainteresowań dzisiejszej wspólnoty odbiorczej.

Dla przykładu, nie byłoby dziś możliwe powstanie filmu o zbrodni katyńskiej przeczącego podstawowym faktom, to znaczy opowiadającego o hitlerowcach jako jej sprawcach – ta kłamliwa stalinowska wersja zostałaby odrzucona (już prędzej można by sobie wyobrazić utwór w konwencji „Bękartów wojny”, w którym Polacy mszczą się na Rosjanach, ale nikt by go wtedy nie odbierał jako filmu historycznego). Całe szczęście zresztą, że i przed 1956 rokiem takiego filmu nie nakręcono, ani nawet nie projektowano. I naturalne jest, wobec wcześniejszych kłamstw, że na ten temat zrealizowano po 1989 roku tak wiele różnych filmów dokumentalnych. Powstał też słynny film fabularny, i zapewne jest miejsce na następne (mam nadzieję, że uda się wreszcie Robertowi Glińskiemu zrealizować od lat przygotowywany projekt), skore możliwe są różne narracje o tym samym wydarzeniu. Przecież jednak okazało się ważne, że tym pierwszym filmem zrealizowanym był utwór Andrzeja Wajdy, czołowego reżysera Szkoły Polskiej. W wybranej przezeń narracji zachował się, owszem, nietknięty kształt ideału: grupy polskich oficerów i ich rodzin jako wspólnoty czerpiącej z podłoża narodowej tradycji – wyznaniowej, językowej, obyczajowej. Ale o wspólnotowej skuteczności filmu decyduje także dbałość o uwzględnienie perspektywy wielu postaci niestereotypowych: dyrektorki liceum, która – nie mając złudzeń co do politycznej przyszłości – stara się o ocalenie „narodowej substancji” za cenę kompromisu, dobrego Rosjanina, czy oficera armii kościuszkowskiej, którego straceńczy, honorowy gest prowadzi ostatecznie, w ramach logiki filmu, do finałowego rozpoznania. To dzięki takiej wszechstronności perspektywy narracyjnej film odegrał taką rolę: pokazał prawdę o przeszłości nie chęć odwetu wywołując, a zrozumienie; unikając „poprawności politycznej” – został przyjęty i przeżyty nie tylko przez dwie strony polsko-polskiego konfliktu, ale i przez Rosjan.


Kadr z filmu "80 milionów", fot. Kino Świat

Rzecz warta rozważenia, że najbardziej zapadającą w pamięć sceną – udanego przecież, ale podążającego jednoznacznym narracyjnym torem – filmu Ryszarda Bugajskiego "Generał Nil" jest scena obrad Sądu Najwyższego, zatwierdzających wyrok śmierci na generała – właśnie dlatego, że zaciekawia zróżnicowanymi wariantami „zwyczajnego zła”. Podobnie nie przypadkiem o sukcesie "80 milionów" Waldemara Krzystka decydują w większym stopniu barwne postaci peerelowskich oficerów – kapitana Sobczaka (Piotr Głowacki) czy majora Bagińskiego (Jan Frycz) – niż szlachetne typy działaczy solidarnościowego podziemia.

Ze względu na ocalenie w zbiorowej pamięci innych ważnych wydarzeń z naszej przeszłości – jest miejsce w kulturze na pierwszy film o odsieczy wiedeńskiej (tym ciekawszy, że nakręcony z perspektywy europejskiej, nie naszej, partykularnej) i pierwszy film fabularny o zbrodni w Jedwabnem, a także na nowe filmy o walce o Westerplatte i o powstaniu warszawskim. Byle tylko ich autorzy zdobyli się na  coś więcej niż oczywiste dziś dotrzymanie przyrzeczenia „nie kłamać”. A to znaczy: nie pozostawiali widzów obojętnymi i zachęcali do rozumienia różnych racji, a nie do pogłębiania podziałów.


Tadeusz Lubelski
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  14.12.2013
Zobacz również
"Ixjana" braci Skolimowskich w konkursie Rome Film Festival
Przybylska i Żebrowski na plakacie "Sępa"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll