PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  31.03.2012
Notatki o kinie Beat Generation i „Skowycie” Roba Epsteina i Jeffreya Friedmana.

Lata pięćdziesiąte to dla wielu jeden z najciekawszych okresów w historii Stanów Zjednoczonych. Powojenna Ameryka starała się wówczas stanąć na nogi, a rządzący nią politycy chcieli stworzyć dla swoich obywateli raj na ziemi. Ci, którzy w niego nie wierzyli, ze wszystkich sił starali się podważyć zasady narzucane odgórnie przez system. Gdybym chciała generalizować, najłatwiej byłoby stworzyć czarno-biały podział mówiąc, że społeczeństwo rozpadło się na dwie grupy. Jedną stanowili obywatele, dla których szczytem marzeń było znalezienie posady w korporacji i zaciągnięcie kredytu pod kupno białego domku na przedmieściach. W skład drugiej wchodzili zbuntowani artyści, którzy w idealnym świecie czuli się jak w więzieniu, dostrzegali hipokryzję i smutek, jaki przygniatał ramiona ludzi starających się sprostać wizji nowej Ameryki. Swój sprzeciw wobec niej najdobitniej wyrażali pisarze. Jedną z najciekawszych postaci wśród nich był Jack Kerouac – autor kultowej powieści „W drodze” wydanej w 1957 roku.


"Skowyt", fot. Mayfly

Jack Kerouac nienawidził Ameryki z folderów reklamowych – betonowego krajobrazu Nowego Jorku i lukrowanych pejzaży przedmieść. Do rangi innej kultowej postaci urósł Allen Ginsberg, poeta, aktywista, buddysta. Kochał on Kerouaca za to, że pisarz buntował się przeciw systemowi, odrzucał zasady i wyruszał w drogę z jednym plecakiem i bez grosza przy duży przemierzał kontynent wzdłuż i wszerz. Rob Epstein i Jeffrey Friedman zafascynowali się jednak postacią Ginsberga, bo był moment, w jakim to jego pasja, poezja i wizyjna natura stały się przedmiotem sporu, który zakończył się w sądzie. Zainspirowani tym wydarzeniem zrealizowali "Skowyt" (2010) – fabularyzowany dokument, który składa się z fragmentów rozprawy sądowej (poeta został oskarżony o obsceniczność), rozmów z Ginsbergiem (fenomenalnie zagranym przez Jamesa Franco) oraz animacji ilustrujących kolejne zwrotki wiersza-manifestu poety. Po dwóch latach festiwalowej kariery film znalazł swoją przystań na ekranach polskich kin. Jego seanse przywołują obrazy wydarzeń, które przez lata zostały przebadane przez socjologów, zmitologizowane przez kulturę i w kręgach niezależnych twórców uznane za kultowe – narodziny kina Beat Generation.

NA PRZEKÓR RYTMOWI ŚWIATA

Bunt przeciw budowaniu nowej Ameryki mógł skończyć się tym, że obecności Jacka Kerouaca nikt by nie zauważył, a krzyku Ginsberga nie usłyszał, bo obaj zostaliby zepchnięci z pola widzenia i zapomniani. Na szczęście takich jak oni było wielu. Tacy jak oni stworzyli na marginesie amerykańskiego społeczeństwa nową kulturę – nową awangardę, która zaczęła się ujawniać w teatrze, malarstwie, literaturze i filmie. Kino celowo znajduje się na ostatniej pozycji w powyższej wyliczance, ponieważ jest tak głęboko zakorzenione w pozostałych dziedzinach sztuki, że nie wyrosłoby bez żyznego podłoża, które one mu zapewniły. Niezależne filmy realizowane przez beatników spełniały dzięki temu też funkcję syntetyzującą gros motywów, które przewijały się w kręgach twórców beat-kultury.

Jakie jest znaczenie słowa beat? Urszula Tes w swojej pracy „Kino Beat Generation” przytacza kilka jego interpretacji. Mnie osobiście do gustu przypadły najbardziej dwa – bardzo od siebie różne, ale wyznaczające dwa bieguny między którymi rozciąga się beat-świat. Wedle jednego z nich znaczenie słowa narodziło się w cyrkowym żargonie i oznaczało pierwotnie „trudną sytuację finansową kuglarzy – nomadów, którzy nie mieli się gdzie osiedlić.” Drugie znaczenie pochodzi z powieści Jacka Kerouaca „W drodze”. Pisarz szuka w beatnikach osób błogosławionych, w irracjonalnym pędzie docierających do źródeł cywilizacji, wygrzebujących z pyłu korzenie, z których wyrastają ideologie. Kim są zatem beatnicy? Ich obraz zbudowany z powyższych znaczeń każe widzieć w nich ludzi, którzy odrzucali materialny świat, często żyli na granicy ubóstwa, ale nie mogli usiedzieć w miejscu, więc podróżowali i tworzyli. Jako artyści mogli wyrażać swój bunt i w twórczy sposób krytykować zasady świata, w jakim żyli.

Beat to też rytm i gwałtowny ruch, który wprowadza dynamizm w świat, który gloryfikuje spokój. Beatnicy widzieli w nim fałsz, burzyli fasady idei i nie chcieli brać udziału w społecznym, wzajemnym mamieniu się wizjami tandetnego szczęścia. Swój raj odnaleźli w szaleństwie, w poezji pozbawionej reguł, w jazzowej muzyce otwartej na improwizacje, w literaturze, która była odzwierciedleniem strumienia świadomości i teatrze pełnym eksperymentów.

STOKROTKI NA UWIĘZI

Każda z powyższych dziedzin sztuki treść stawiała ponad formę. Nie inaczej stało się w przypadku kina, które zakwestionowało wszelkie kanony – klasyczne piękno, płynnie rozwijającą się linię fabularną czy jednostkowe autorstwo. O dorastaniu do dzielenia z kimś swoich doświadczeń bardzo obszernie opowiada Allen Ginsberg we wspomnianym na wstępie filmie Friedmana i Epsteina. Mówi on o artystach, którzy spotykali się na wspólnych imprezach, w grupie dyskutowali o sztuce, odpoczywali i pracowali. Filmy (właściwsze byłoby użycie określenia home movies), które wówczas powstawały, miały być w zamyśle rejestracją improwizacji, zapisem codzienności.
Fakt, że w rzeczywistości wszyscy pracowali nad nimi dłużej i bardziej pieczołowicie niż pozwalałby im na to ich twórczy manifest, można odsunąć na chwilę z pola widzenia.  Niech w jego centrum pozostanie fantazmat o życiu uwolnionym od reguł i ukazanym w krótkim, ale kultowym filmie beatnikowskim pt. „Pull My Daisy”, którego tytuł nawiązuje do jednego z wierszy Jacka Kerouaca. Jego akcja opiera się na autentycznym wydarzeniu rozgrywającym się w domu Carolyn i Neala Cassadych, gdzie zawitał m.in Jack Kerouac, Allen Ginsberg, Gregory Corso i szwajcarski biskup Liberalnego Kościoła Katolickiego. Dla ostatniego z gości spotkanie okazało się jednym z bardziej niezręcznych, w jakich brał udział. Pozostali żywo prowokowali ryzykowne dyskusje na temat wiary i miłości. Najważniejsze w „Pull My Daisy” jest jednak oderwanie od zasad linearności, filmowanie wydarzeń trzęsącą się kamerą i rozlegające się w tle poetyckie frazy. Ich obecność pozwala na przywoływanie szeregu pozafilmowych skojarzeń – atmosfery jazzowych wieczorów czy literackich spotkań w prywatnych domach lub nowojorskich, zadymionych klubach – obrazów najczęściej kojarzonych z kulturą beat generation.


"Skowyt", fot. Mayfly

ZAMKNIJ MNIE W SWOICH WSPOMNIENIACH

O ile „Pull My Daisy” (czy kultowe „Cienie” Johna Cassavetesa z 1959 roku) mogły ewokować wrażenia przebywania we wspólnocie, o tyle beatnikowskie kino Jonasa Mekasa było budowane na zupełnie innych zasadach. Ukazywało ono intymny świat samego autora i ulotność doświadczeń. Świetnie obrazuje to jego dokument „Diaries Notes and Sketches” z 1969 roku. Reżyser nie opowiada o doświadczeniu grupowym, ale o obrazach, które zapisały się w jego pamięci. Montuje je zgodnie z jej rytmem. Co ciekawe, twórca rangi Andrieja Tarkowskiego w swojej biografii „Czas utrwalony” pisał, że nielinearna, luźna i skojarzeniowa struktura filmu ma znacznie więcej wspólnego z realizmem niż klasyczna narracja filmowa. Ona układa bowiem wydarzenia w logiczne ciągi przyczynowo skutkowe. Ludzka pamięć zaś nie funkcjonuje w taki sposób – świadomość jest płynna, skacze od jednego motywu do drugiego, posługuje się obrazami, a nie słowem. U Jonasa Mekasa słowa często przybierają formę wizualną. W wielu fragmentach filmu „Diaries…” krótkie frazy zapisane są na planszach, a nie wypowiedziane. Obrazy toną tylko w muzyce, kamera porusza się bez planu, chwyta wrażenia, zapisuje fragmenty świata. Montaż jego filmów opiera się na nagłych przeskokach, akcentowaniu ruchu wewnątrz kadrów i eksperymentowaniu z jego przyśpieszaniem lub zwalnianiem.

Świat w filmach Mekasa nabiera własnego kształtu. W dobie rodzącej się kontestacji stał on w jawnej opozycji wobec propagowanego w mediach obrazu nowej Ameryki. Za sprzeciw wobec niego został też postawiony przed sądem Allen Ginsberg. W obronie beatnikowskiej wizji stało niewielu, jedną z tych osób, które uwierzyły w wartość ich twórczości był jednak sędzia w sprawie wytoczonej Ginsbergowi i opowiedzianej w filmowym „Skowycie”. W uzasadnieniu uniewinnienia poety sędzia mówi: „Faktem jest, że życie nie może być zawarte we wzorcu, w którym wszystko działa tak samo i odpowiada ustalonym zasadom. Każdy ma własne zdanie. Jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, ale w różne kształty. Nie ma wolności prasy i wolności wypowiedzi, jeśli każdy musiałby ograniczać słownictwo do monotonnych eufemizmów. Poezja musi być autentyczna. Wolność słowa i prasy idzie w parze z wolnym społeczeństwem.” Wolność artystycznej wizji niech będzie przejawem wolności osobistej – wolności od stereotypów, schematów i banałów.

W filmie Jeffreya Friedmana i Roba Epsteina pojawiło się też pytanie czy to, co działo się w latach pięćdziesiątych miało jakąkolwiek wartość artystyczną. Wszystko, co robili beatnicy było wówczas kwestionowane, gdyż usiłowano przykroić ich twórczość do zasad mainstreamowej kultury, które zupełnie jej nie odpowiadały. Beatnicy opisywali – słowem i obrazem – własny świat i robili to dla siebie samych. Było warto? Dziś wiemy, że tak. Bunt artystów z lat pięćdziesiątych był przedmurzem społeczno-kulturowej rewolucji, która wybuchła z końcem lat sześćdziesiątych. Jej przebieg, jej kino, artyści tworzący pod jej sztandarami – są już jednak bohaterami innej historii.

Anna Bielak
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  31.03.2012
Zobacz również
Judd Hirsch: Nie miewam kaprysów
Gwiazda tygodnia - Amanda Seyfried
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll