Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
W maju tego roku do kin wejdzie "Księstwo" Andrzeja Barańskiego – adaptacja prozy Zbigniewa Masternaka.
Główny bohater, Zbyszek, ma niewiele ponad dwadzieścia lat, wychował się na wsi w Świętokrzyskiem. Jego ojciec zginął w wypadku przy pracy upojony alkoholem, a matka pracuje ciężko i samotnie… Zbyszek miał zadatki na sportowca i na poetę, ale jego marzenia o sławie w tych dziedzinach okazały się płonne, studia zawalił, a na rolnika się nie nadaje. Nie ma też szczęścia do kobiet. Jak tu żyć, skoro wyobraźnia sięga daleko poza rodzinne opłotki, a tylko one dają schronienie i poczucie istotnej bliskości? W chwili, gdy przybysze ze świata, postrzegając Zbyszka jako „miastowego”, porozumiewawczo pokpiwają przy nim z „tubylców”, on nieoczekiwanie daje wyraz swemu przywiązaniu do świata, który chciał porzucić. Wszystko to, od czego bohater chciałby uciec, to w czym jest zakorzeniony, przedstawione jest tu w przejmujących, często brutalnych obrazach. Ale jest też humor i przekora, właściwe młodości poczucie swobody. To rzecz o swoistym zawieszeniu międzykulturowym. Bohater to już nie wieśniak, a jeszcze nie miastowy. Już nie chłop, a jeszcze nie inteligent. Już wie, czego chciałby, ale nie ma jeszcze szansy na zaspokojenie rozbudzonych pragnień.
Kadr z filmu "Księstwo", fot. SkorpionArte
Andrzej Barański jest twórcą takich filmów jak: "Kobieta z prowincji" (m.in. Nagroda Forum Młodego Kina na Berlinale; Nagroda Specjalna Jury na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni), „Nad rzeką, której nie ma” (m.in. Nagroda za scenariusz na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni; Grand Prix Tarnowskiej Nagrody Filmowej), „Dwa księżyce” (Złota taśma; Syrenka Warszawska), "Parę osób, mały czas" (m.in. Polska Nagroda Filmowa Orzeł w kategorii: najlepszy scenariusz; Nagroda dziennikarzy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni). Jego najnowszy film - "Księstwo" ma swoją bogatą historię festiwalową, zostało zaprezentowane w Panoramie Festiwalu w Gdyni, oraz w Konkursach w Karlowych Warach i w Montrealu.
Kadr z filmu, fot. SkorpionArte
Film wejdzie do polskich kin 11 maja. Czarno-białe kadry składają się na portret polskiej wsi poza znanym w kinie stereotypem wyidealizowanego, sielskiego azylu. Barański i Masternak przedstawiają miejsce prawdziwe - biedne i zacofane.
„Księstwo" to dla widza niełatwe doświadczenie. Poraża prawdą. Nielukrowaną, podaną bez znieczulenia. – zauważyła w "Rzeczpospolitej" Barbara Hollender.
My zapraszamy do przeczytania rozmowy z reżyserem, którą Łukasz Maciejewski przeprowadził dla zimowego Magazynu Filmwego SFP:
- Pana nowy film, "Księstwo", jest adaptacją trzech autobiograficznych powieści młodego pisarza, Zbigniewa Masternaka: „Chmurołap”, „Niech żyje wolność” oraz „Scyzoryk”.
- To są trzy części większej całości zatytułowanej "Księstwo". Wkrótce zostaną wydane w jednej książce. Jest to proza wysnuta z życia autora, z jego znajomości środowiska. Dla mnie Masternak jest przede wszystkim powieściopisarzem i tak potraktowałem książkę adaptując ją na film. Wieś ukazana w powieści nie jest „rzeźbą” wygładzoną, tylko kształtem bardzo chropowatym, podyktowanym autorowi przez samo życie.
- Ta „rzeźba” nie jest doskonała. Wioska w pana „Księstwie” to skrajne emocje: od czułości po przemoc.
- To jest tylko realizm. Już przy pierwszym kontakcie z tym pisarstwem rzuca się w oczy wielka bezpośredniość, na jaką może sobie pozwolić tylko ktoś, kto jest również mieszkańcem tego świata.
- W „Księstwie” zachowuje pan nielinearną strukturę, którą posługiwał się pan również we wcześniejszych filmach. Pomimo chronologicznego opisu zdarzeń, widz ma wrażenie, że zagląda w głąb psychiki bohatera, granego przez Rafała Zawieruchę.
- Wszystko pokazane jest poprzez postać bohatera, młodego chłopaka. Film mógłby nosić taki tytuł jak pewna popularna komedia - „Był sobie chłopiec”. Perypetie bohatera są ściśle związane z miejscem, w którym żyje. Nic się tu właściwie nie dzieje poza tym związkiem, to on go kształtuje.
Kadr z filmu, fot. Skorpion Arte
- W filmie niemal nie widać urody okolic Gór Świętokrzyskich…
- W „Dwóch teatrach” Szaniawskiego sławna aktorka przyjeżdża do leśniczówki. Jest w nastroju sentymentalnym: kochała się niegdyś w leśniku, który teraz jest żonaty. Kobieta podziwia przyrodę, zachwyca ją las. Opowiada o tym z wielkim zapałem. Słucha tego stara kobieta, teściowa leśnika, po czym mówi: „Las, jak las”.
- „Piękno niewidoczne dla oczu” - oczywiste dla turysty, problematyczne dla autochtona.
- Kiedy przyjechaliśmy z ekipą w Góry Świętokrzyskie, do miejscowości Psary, koleżankę oczarował widok z okna jednej z chałup. Gospodyni machnęła ręką na te jej zachwyty. Powiedziała: „A tam, ciągle to samo”. Inna jest uroda dla miejscowego, inna dla przyjezdnego. W tym filmie nie ma turystów, a ja też jestem stamtąd. Nie jest jednak tak, że film pozbawiłem piękna. Od ślicznych pocztówek zawsze bardziej podobało mi się piękno wynikające z konkretnej potrzeby, konkretnego działania ludzi, jakby przy okazji i na drugim planie; piękno związane z bytowaniem ludzi, ich domy, zabudowania gospodarcze, wszystkie praktyczne „patenty” ułatwiające życie, jakieś skromniutkie działania upiększające, wykonane ręką gospodyni. Zachwyciłem się obiektem, który nasz scenograf, Arek Kośmider, zaproponował dla jednej ze scen: jest to plac GS–u, ważny punkt wsi. Są tam budynki magazynów z rampą, kilka małych przybudówek, jest góra węgla, budka i waga dla pojazdów konnych, pochyłe ogrodzenie z siatki i pokrzyw. Nic tu nie zrobiono w kwestii wyglądu, a jest bardzo ładnie. Pomyślałem o pewnym, słynnym na cały świat placu.
- W filmie zastosował pan dwubarwną fakturę kolorystyczną: tylko czerń i biel.
- Byłbym bardzo niezadowolony, gdyby uznano, że czarno-białe zdjęcia to artystowski gest pięknoducha. Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj czarno-biały film może być uznany za demonstrację. Z Górami Świętokrzyskimi związana jest znakomita, już legendarna, kielecka szkoła krajobrazu, na czele z genialnym Pawłem Pierścińskim. I to też jest wyłącznie fotografia czarno-biała. Chyba żaden region Polski nie został obfotografowany na takim poziomie artystycznym. Ale w przypadku filmu "Księstwo", kamera była skierowana nie na krajobraz, a głównie na ludzi, i dlatego estetyka czarno-biała jest tylko wyrazem zwyczajności.
Przeczytaj cały wywiad
Główny bohater, Zbyszek, ma niewiele ponad dwadzieścia lat, wychował się na wsi w Świętokrzyskiem. Jego ojciec zginął w wypadku przy pracy upojony alkoholem, a matka pracuje ciężko i samotnie… Zbyszek miał zadatki na sportowca i na poetę, ale jego marzenia o sławie w tych dziedzinach okazały się płonne, studia zawalił, a na rolnika się nie nadaje. Nie ma też szczęścia do kobiet. Jak tu żyć, skoro wyobraźnia sięga daleko poza rodzinne opłotki, a tylko one dają schronienie i poczucie istotnej bliskości? W chwili, gdy przybysze ze świata, postrzegając Zbyszka jako „miastowego”, porozumiewawczo pokpiwają przy nim z „tubylców”, on nieoczekiwanie daje wyraz swemu przywiązaniu do świata, który chciał porzucić. Wszystko to, od czego bohater chciałby uciec, to w czym jest zakorzeniony, przedstawione jest tu w przejmujących, często brutalnych obrazach. Ale jest też humor i przekora, właściwe młodości poczucie swobody. To rzecz o swoistym zawieszeniu międzykulturowym. Bohater to już nie wieśniak, a jeszcze nie miastowy. Już nie chłop, a jeszcze nie inteligent. Już wie, czego chciałby, ale nie ma jeszcze szansy na zaspokojenie rozbudzonych pragnień.
Kadr z filmu "Księstwo", fot. SkorpionArte
Andrzej Barański jest twórcą takich filmów jak: "Kobieta z prowincji" (m.in. Nagroda Forum Młodego Kina na Berlinale; Nagroda Specjalna Jury na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni), „Nad rzeką, której nie ma” (m.in. Nagroda za scenariusz na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni; Grand Prix Tarnowskiej Nagrody Filmowej), „Dwa księżyce” (Złota taśma; Syrenka Warszawska), "Parę osób, mały czas" (m.in. Polska Nagroda Filmowa Orzeł w kategorii: najlepszy scenariusz; Nagroda dziennikarzy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni). Jego najnowszy film - "Księstwo" ma swoją bogatą historię festiwalową, zostało zaprezentowane w Panoramie Festiwalu w Gdyni, oraz w Konkursach w Karlowych Warach i w Montrealu.
Kadr z filmu, fot. SkorpionArte
Film wejdzie do polskich kin 11 maja. Czarno-białe kadry składają się na portret polskiej wsi poza znanym w kinie stereotypem wyidealizowanego, sielskiego azylu. Barański i Masternak przedstawiają miejsce prawdziwe - biedne i zacofane.
„Księstwo" to dla widza niełatwe doświadczenie. Poraża prawdą. Nielukrowaną, podaną bez znieczulenia. – zauważyła w "Rzeczpospolitej" Barbara Hollender.
My zapraszamy do przeczytania rozmowy z reżyserem, którą Łukasz Maciejewski przeprowadził dla zimowego Magazynu Filmwego SFP:
- Pana nowy film, "Księstwo", jest adaptacją trzech autobiograficznych powieści młodego pisarza, Zbigniewa Masternaka: „Chmurołap”, „Niech żyje wolność” oraz „Scyzoryk”.
- To są trzy części większej całości zatytułowanej "Księstwo". Wkrótce zostaną wydane w jednej książce. Jest to proza wysnuta z życia autora, z jego znajomości środowiska. Dla mnie Masternak jest przede wszystkim powieściopisarzem i tak potraktowałem książkę adaptując ją na film. Wieś ukazana w powieści nie jest „rzeźbą” wygładzoną, tylko kształtem bardzo chropowatym, podyktowanym autorowi przez samo życie.
- Ta „rzeźba” nie jest doskonała. Wioska w pana „Księstwie” to skrajne emocje: od czułości po przemoc.
- To jest tylko realizm. Już przy pierwszym kontakcie z tym pisarstwem rzuca się w oczy wielka bezpośredniość, na jaką może sobie pozwolić tylko ktoś, kto jest również mieszkańcem tego świata.
- W „Księstwie” zachowuje pan nielinearną strukturę, którą posługiwał się pan również we wcześniejszych filmach. Pomimo chronologicznego opisu zdarzeń, widz ma wrażenie, że zagląda w głąb psychiki bohatera, granego przez Rafała Zawieruchę.
- Wszystko pokazane jest poprzez postać bohatera, młodego chłopaka. Film mógłby nosić taki tytuł jak pewna popularna komedia - „Był sobie chłopiec”. Perypetie bohatera są ściśle związane z miejscem, w którym żyje. Nic się tu właściwie nie dzieje poza tym związkiem, to on go kształtuje.
Kadr z filmu, fot. Skorpion Arte
- W filmie niemal nie widać urody okolic Gór Świętokrzyskich…
- W „Dwóch teatrach” Szaniawskiego sławna aktorka przyjeżdża do leśniczówki. Jest w nastroju sentymentalnym: kochała się niegdyś w leśniku, który teraz jest żonaty. Kobieta podziwia przyrodę, zachwyca ją las. Opowiada o tym z wielkim zapałem. Słucha tego stara kobieta, teściowa leśnika, po czym mówi: „Las, jak las”.
- „Piękno niewidoczne dla oczu” - oczywiste dla turysty, problematyczne dla autochtona.
- Kiedy przyjechaliśmy z ekipą w Góry Świętokrzyskie, do miejscowości Psary, koleżankę oczarował widok z okna jednej z chałup. Gospodyni machnęła ręką na te jej zachwyty. Powiedziała: „A tam, ciągle to samo”. Inna jest uroda dla miejscowego, inna dla przyjezdnego. W tym filmie nie ma turystów, a ja też jestem stamtąd. Nie jest jednak tak, że film pozbawiłem piękna. Od ślicznych pocztówek zawsze bardziej podobało mi się piękno wynikające z konkretnej potrzeby, konkretnego działania ludzi, jakby przy okazji i na drugim planie; piękno związane z bytowaniem ludzi, ich domy, zabudowania gospodarcze, wszystkie praktyczne „patenty” ułatwiające życie, jakieś skromniutkie działania upiększające, wykonane ręką gospodyni. Zachwyciłem się obiektem, który nasz scenograf, Arek Kośmider, zaproponował dla jednej ze scen: jest to plac GS–u, ważny punkt wsi. Są tam budynki magazynów z rampą, kilka małych przybudówek, jest góra węgla, budka i waga dla pojazdów konnych, pochyłe ogrodzenie z siatki i pokrzyw. Nic tu nie zrobiono w kwestii wyglądu, a jest bardzo ładnie. Pomyślałem o pewnym, słynnym na cały świat placu.
- W filmie zastosował pan dwubarwną fakturę kolorystyczną: tylko czerń i biel.
- Byłbym bardzo niezadowolony, gdyby uznano, że czarno-białe zdjęcia to artystowski gest pięknoducha. Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj czarno-biały film może być uznany za demonstrację. Z Górami Świętokrzyskimi związana jest znakomita, już legendarna, kielecka szkoła krajobrazu, na czele z genialnym Pawłem Pierścińskim. I to też jest wyłącznie fotografia czarno-biała. Chyba żaden region Polski nie został obfotografowany na takim poziomie artystycznym. Ale w przypadku filmu "Księstwo", kamera była skierowana nie na krajobraz, a głównie na ludzi, i dlatego estetyka czarno-biała jest tylko wyrazem zwyczajności.
Przeczytaj cały wywiad
EJ
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 10.04.2012
„Koń turyński” Béla Tarra już od piątku w polskich kinach
Dorociński na plakacie "Lęku wysokości"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024