PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  9.03.2012
Rzadko zdarzają się aktorzy, którzy nie marzą o rozgłosie i uwielbieniu, jaki zapewniają role amantów bohaterskich, rzadko też debiutujący aktor postawi się reżyserowi z taką siłą, że wyleci z hukiem z planu. Tak jak Willem Dafoe, który doprowadził do awantury na planie „Wrót niebios” (1980) Michaela Cimino.

Stracił miejsce w obsadzie, ale na ekranie pozostał, co więcej – wiele tej roli zawdzięcza: bez niej jego kariera potoczyłaby się zapewne inaczej. Choć na pewno i tak zostałby specjalistą od mrocznych, prowokujących charakterów. O swoim emploi Willem Dafoe mówi z uśmiechem: „Jestem idealny do ról chłopaków z sąsiedztwa, o ile mieszkacie w sąsiedztwie jakiegoś mauzoleum”.


Willem Dafoe, fot. Forum

W Nowym Jorku wylądował w 1977 roku, po tournée po Europie, jako aktor związany z teatrem eksperymentalnym. Film miał być inspirującą alternatywą: obsadzany w rolach ciemnych charakterów, jak w „Żyć i umrzeć w Los Angeles”, „Ulicach ognia” czy „Plutonie”, szybko zorientował się, że jego bohaterom zazwyczaj brakuje psychologicznej głębi. Wystarczyło o nią zadbać, by zwrócić na siebie uwagę, więcej – zdobyć, co wydaje się paradoksalne, sympatię widzów.

Momentem przełomowym była rola sierżanta Eliasa w „Plutonie” (1986), za którą był nominowany do Oscara. To nie było czyste wcielenie zła, raczej postać heroiczna, naznaczona niebezpieczną skazą - jedna z ofiar wojny w Wietnamie. „Wszystkie postacie, jakie grasz, są w tobie, ty tylko dajesz im możliwość zaistnienia” – tłumaczył wówczas swoje podejście do roli. Galeria stworzonych przez niego typów jest imponująca: obok Eliasa zapadają w pamięć Bobby Peru z „Dzikości serca” (1990), Max Schreck z „Cienia wampira” (2000, druga nominacja do Oscara), Norman Osborn czyli Zielony Goblin ze „Spider-Mana” (2002) czy groźny na pierwszy rzut oka Marsjanin Tars Takars z wchodzącego właśnie na ekrany „Johna Cartera” (2012). A przecież był jeszcze Chrystusem w „Ostatnim kuszeniu Chrystusa” (1988), greckim bokserem w Auschwitz w „Triumfie woli” (1989) czy bohaterem kontrowersyjnego „Antychrysta” (2009) Larsa von Triera. A swego czasu proponowano mu rolę Jokera w „Batmanie” Tima Burtona: wahał się zbyt długo, ostatecznie zastąpił go Jack Nicholson.


Willem Dafoe jako... trzymetrowy kosmita w "Johnie Carterze", fot. Forum Film

Ale Willem Dafoe nie rozpacza: na świecie jest jeszcze tylko zła, że nie zdoła ukazać wszystkich jego przejawów. A w życiu należy stawiać na coś bardziej trwałego: szczęśliwą rodzinę i dającą satysfakcję pracę. Być może dlatego Dafoe, ceniony aktor dubbingu, stał się głosem pewnej brytyjskiej firmy produkującej mrożonki.





Konrad J. Zarębski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  16.03.2012
Zobacz również
Na styku kultur: "Pewnego razu w Anatolii"
Binoche i Shimell flirtują w Toskanii
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll