Film opowiada fikcyjną historię człowieka, który został papieżem wbrew swojej woli.
Kardynał (Michel Piccoli), który zostaje wybrany papieżem, ma pobłogosławić zebranych na placu Świętego Piotra wiernych. Nie daje jednak rady tego zrobić, a wezwani na pomoc lekarz i psychoanalityk (sam Nanni Moretti) nie potrafią mu pomóc. Wkrótce ucieka z Watykanu, który postawiony w sytuacji bez precedensu pogrąża się w chaosie (rolę rzecznika prasowego, próbującego zażegnać kryzys gra Jerzy Stuhr).
Michel Piccoli w "Habemus Papam - mamy papieża", fot. Gutek Film
Nanni Moretti, jego reżyser, ogląda Watykan z perspektywy świeckiej jako konserwatywną, przepełnioną rytuałem i hierarchią instytucję, zaś kardynałów jako zwykłych ludzi. Zderzenie świeckiego ze świętym ma dawać efekt komiczny. W Watykanie jest stacja benzynowa, na której jest najtańsze paliwo. Zresztą Moretti drwi ze wszystkiego: z psychoanalizy i z teorii spiskowych.
Film we Włoszech zarobił osiem milionów dolarów, frekwencja we fracuskich kinach przeszła najśmielsze oczekiwania. Znalazł się na 3. miejscu boxoffice, po "To tylko sex" (jednak) i "Oszukać przeznaczenie 5".
Polscy krytycy ciepło przyjęli film. "Wciąż jestem pod wrażeniem "Habemus Papam - mamy papieża" i oczyszczającym wpływem tego dzieła"- napisał Tadeusz Sobolewski w GW. Barbara Hollender chwali film za to, że stanie się bliski wielu ludziom wiary: "Realizm miesza się z groteską, a komedia przechodzi w dramat. Włosi potrafią śmiać się z sacrum, a pod ironią ukrywają poważne pytania o kondycję człowieka, wiary, świata. Ten obraz wątpiącego, ludzkiego Kościoła, na pierwszy rzut oka obrazoburczy, nie uraża uczuć wierzących". Krzysztof Kwiatkowski interpretuje zabiegi reżysera następująco: "Moretti próbuje namówić widzów do wyrwania się z kolein rutyny i do próby otwarcia na drugiego człowieka. Czy można sobie wyobrazić równie chrześcijańskie przesłanie?"
Można zrozumieć krytyków, którzy liczą na efekty spotkania filmu z polskimi widzami, z pewną ciasnotą myślenia, z brakiem krytycyzmu wobec kolejnych hagiografii Jana Pawła II. Pytanie jednak, czy widzowie na to spotkanie przyjdą, a jeśli tak, to czy go przyjmą. To smutna komedia.
"Habemus Papam - mamy papieża" w polskich kinach od 28 października.