PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  25.10.2013
Z Maciejem Musiałem, odtwórcą głównej roli w filmie "Mój biegun" oraz z bohaterem filmu, Jaśkiem Melą, rozmawia Katarzyna Skorupska.

Mówi Maciej Musiał

Portal Filmowy: Czy czułeś, że mierzysz się z legendą?

Maciej Musiał: W tamtym momencie nie zdawałem sobie sprawy z całej sytuacji. Producenci filmu zastanawiali się, czy powinni mnie poznać z Jaśkiem czy raczej tego nie robić, żebym go nie udawał tylko starał się tworzyć postać na emocjach. Doszli do wniosku, że lepiej będzie, jeśli się nie poznamy. Jednak oczywiste jest, że historię Jaśka znałem. Już wtedy był dla mnie niesamowitym gościem, ale gdy w ramach przygotowań do roli, zacząłem czytać i bliżej poznawać jego życie,  rzeczywiście stwierdziłem że jest legendą. Przyznam, że trochę obawiałem się czy dam radę, ale to tylko motywowało mnie do pracy.


Maciej Musiał jako Jasiek Mela w filmie "Mój biegun", fot. ITI Cinema

PF: Dziwnie się złożyło, że zdjęcia do "Mojego bieguna" powstawały jeszcze przed "Rodzinką", która przyniosła ci popularność.

MM: Wtedy Rodzinki chyba nie było nawet w planach. Trzy i pół roku to mnóstwo czasu. Dużo się zmieniło w moim życiu.

PF: Twoim głównym partnerem w filmie jest Bartek Topa. Jak przebiegała jego współpraca z debiutującym aktorem?
 
MM: Bartek jest wspaniałym aktorem i podobnie jak pani Magda Walach, ma w sobie energię, która przenosi się na grających partnerów. Oboje potrafią wytworzyć na planie więź, która sprawia że zapomina się o otaczającym świecie. To bardzo mi pomagało w graniu.

PF: Postać Twojego bohatera nie jest silnie wyeksponowana. Bohaterem filmu jest właściwie rodzina, a w szczególności relacja ojciec i syn.

MM: Wydaje mi się, że dla Jaśka to właśnie konflikt z ojcem był dla niego pierwszym biegunem. Musiał się z nim pogodzić, żeby ruszyć dalej. Warto, żeby ludzie wiedzieli, że jak pójdą do kina, to nie zobaczą śnieżnych gór, nart i plecaków, tylko właśnie rodzinę. O to w tym filmie chodzi.

PF: Relacja z matką nie była tak dramatyczna. Jak te sceny odbierałeś na planie?

MM: Na pewno napięcie było większe w scenach z Bartkiem. Pytanie, czy łatwiej gra się sceny, gdzie napięcie jest większe czy te, w których jest go mniej. Ja wolę grać sceny emocjonalne, bo wtedy można więcej pokazać i to wszystko jest prawdziwsze. Ale właściwie cały film jest mocno przesiąknięty emocjami.

PF: Czy w relacjach  z filmowym ojcem czy z matką korzystasz z własnych doświadczeń?

MM: Z własnych odczuć i przeżyć korzystałem na początku. Mieliśmy dwa miesiące rozmów i prób przed zdjęciami i wtedy rzeczywiście czerpałem z własnych doświadczeń. Na planie starałem się od tego odciąć i raczej wczuć się w klimat tamtej historii. Spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu, żeby czuć się jak najswobodniej. Ale chyba każdy aktor, korzysta gdzieś z własnych doświadczeń i zostawia kawałek siebie.

PF: Czy starsi aktorzy służyli Ci radą?
 
MM: Jasne. Miałem wtedy 15 lat i to było moje pierwsze większe zetknięcie z kamerą. Śmiało pytałem się ich, o różne rzeczy i prosiłem, żeby oni też dawali mi swoje uwagi.

PF: Pamiętasz najtrudniejszą scenę?

MM: To ta, kiedy Jasiek budzi się bez ręki i bez nogi. Trzy minuty, prawie bez słów. Takie sceny są najtrudniejsze. Czysta forma: albo to czujesz albo nie. W innych scenach można to zakryć fizycznością, jakimś ruchem, a tu leżysz na łóżku, nie ruszasz się  i po prostu jesteś.

PF: Co aktorowi towarzyszy w takim momencie?

MM: Skupienie. Wyobrażasz sobie tę całą sytuację

Mówi Jasiek Mela:


Jasiek Mela na biegunie północnym, fot. Fundacja "Poza horyzonty"

Portal Filmowy.pl: Na jakich warunkach przekazał pan swoją historię w ręce filmowców?

Jasiek Mela: Na początku byłem przeciwny powstaniu tego filmu, bo się obawiałem, że powstanie durna laurka. Historia pełna przekontrastowanych sytuacji. Bałem się, że w scenach cierpienia filmowcy pojadą po emocjach, że pokażą w sensacyjny sposób matkę, której topi się dziecko. Najazd kamerą na jej oko, łza na policzku, a w tle fortepian. Bardzo się cieszę, że w tym filmie niczego takiego nie ma. Jeśli ktoś myśli, że pójdzie na ckliwą historyjkę albo na film o zdobywaniu biegunów, to się myli.

PF: Co pan myśli o konstrukcji swojego  bohatera?

JM: Podoba mi się. Ludzie nie potrzebują bohaterów, którzy z doklejonym, amerykańskim uśmiechem będą szli niestrudzeni naprzeciw trudnościom. Życie takie nie jest. Myślę, że ludzie potrzebują codziennych bohaterów, którzy bardzo często są słabi, upadają, a  czasem nawet poddają się. Ale tylko na chwilę, żeby coś zrozumieć, powstać i pójść dalej. "Mój biegun" jest właśnie o upadkach, ale także o powstawaniu. I o sile, która drzemie w każdym z nas. Bo każdy może być bohaterem, wzorem do naśladowania, dlatego warto dbać, żeby być dobrymi wzorami. Podoba mi się, że "Mój biegun" opowiada o rzeczach niemodnych, będących jednocześnie kluczową częścią naszego życia. Przez to ten film jest stosunkowo uniwersalny.

PF: W filmie wyeksponowana jest wartość rodziny. Jej znaczenie dla powodzenia wysiłków głównego bohatera.

JM: To nie jest opowieść o mnie, ale historia rodziny i to właśnie stanowi siłę filmu. Pokazuje się w nim rzeczy niemodne, które właściwie stały się tematem tabu: słabości, trudności, cierpienie. Żyjemy w tak popieprzonych czasach, że nagość, używki, hedonizm życiowy nie są tabu. To jest wszędzie, ale Bóg, nadzieja, rodzina, szczerość to są dziś tematy, od których się ucieka. Ten film to próba przełamania tabu. Każdy utwór, który dotyka dziś realnych wartości, jest bardzo ważny.

PF: W filmie bardzo trudna relacja bohatera z ojcem paradoksalnie staje się motorem jego działania, a w efekcie kluczem do powrotu do normalnego życia. Czy tak było rzeczywiście?

JM: Zdecydowanie tak. Nie zwykłem o tym mówić w wywiadach, ale jednym z najsilniejszych motorów, żeby zdobyć biegun północny, było dla mnie to, żeby pokazać mojemu Tacie, że nie jestem beznadziejny. Choć ogółem chodziło o to, żeby pokazać innym, że można sobie dać radę, to muszę przyznać, że dla mnie był to projekt egoistyczny, także po to, by pokazać Tacie, że dam sobie radę. Kolejne moje wyprawy były już inne, ale potrzebowałem samemu mieć poczucie, że mnie na to stać. I prawdopodobnie, gdyby Tata się ze mną łagodnie obchodził, to nie udałoby się, odpuściłbym sobie. Nasza relacja była bardzo trudna, była dużo trudniejsza niż to jest pokazane w filmie, ale ja w tym momencie jestem Tacie za to wszystko wdzięczny. Film to jest półtorej godziny historii, która musi mieć kluczowe elementy i stawiać jakiś morał, ale każdy swój morał życiowy ma zupełnie inny, a tych elementów kluczowych jest po drodze bardzo wiele. Jedną z zasad, która moim zdaniem działa w życiu, to jest nauka trudnej sztuki upadania i powstawania. Prowadząc kogoś za rękę, starając się wyprostować wszystkie zakręty życiowe, nie uczymy ludzi dawania sobie rady z trudnościami. Moja relacja z Tatą nauczyła mnie w  bardzo trudny i nieprzyjemny sposób, jak powstawać i dawać sobie radę. Dowodem na to, że to wszystko miało sens, są silne relacje, jakie mamy teraz, jak ważna jest rodzina. Ta historia pokazała mi, co to znaczy rodzina przez duże "R".


Katarzyna Skorupska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  23.10.2013
Zobacz również
Jest plakat "Jacka Stronga"
Czasami podejmuje się trudne decyzje
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll