Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Bartoszem Porczykiem, odtwórcą głównej, podwójnej roli w filmie "AmbaSSada" Juliusza Machulskiego rozmawia Katarzyna Skorupska.
Portal Filmowy: Jest Pan dobrze znany publiczności teatralnej i telewizyjnej. Jak się zaczęła Pana przygoda z kinem?
Bartosz Porczyk: Dotychczas miałem głównie doświadczenie z kamerą w pracy w serialach. Jednym z nich była "Galeria", którą reżyserował Ryszard Zatorski. W tym czasie Juliusz Machulski szukał swojego bohatera. Zatorski opowiedział mu o mnie: że występuję w teatrze we Wrocławiu, że piszę swoje teksty i scenariusze. Przyjechałem na casting do "AmbaSSady", na którym odegrałem fragmenty monologów z moich spektakli monodramów [chodzi o przedstawienia "Smycz" i "Farinelli" z wrocławskiego Teatru Polskiego – red]. Chyba można powiedzieć, że Machulskiemu od razu spodobała się moja propozycja Przemka i Antona.
Bartosz Porczyk w filmie "AmbaSSada" Juliusza Machulskiego, fot. Piotr Bujnowicz i Marta Piskorek Fabryka Obrazu. Dystrybucja NEXT FILM
PF: Bo to jest rola podwójna, od razu duże wyzwanie aktorskie.
BP: Chcieliśmy, żeby Przemysław – postać współczesna – był bardzo mocno skupiony na sobie, trochę znerwicowany i cholernie egoistyczny. Aż do przesady nastawiony na samego siebie i pisanie swojej książki. W tym nastawieniu aż czasem żenujący i rozpieszczony, głuchy na potrzeby najbliższej mu osoby, czyli Melani. Z kolei Antoni – postać z 1939 roku – jest stonowany, konkretny, nieco skryty, ale tajemniczy. To również kwestia innych czasów, innego wychowania, innej kultury.
Kadr z filmu "AmbaSSada", fot. Piotr Bujnowicz i Marta Piskorek Fabryka Obrazu.
Dystrybucja NEXT FILM
PF: Do obu postaci podszedł pan zupełnie inaczej.
BP: Starałem się zachować kontrast między Przemkiem i Antonim, żeby się dało nas rozróżnić, kiedy wreszcie staniemy obok siebie. Podczas zdjęć jeszcze sam do końca nie wiedziałem, w jakim kierunku mnie to zaprowadzi. Miałem scenariusz, ale na etapie prób jeszcze nie do końca rozumiałem, jaki będzie Przemek i co z tego wyniknie. Wiedziałem, że na pewno musi być inny w swojej fizyczności, nerwowości, wręcz skłonności do paniki niż polski szpieg w faszystowskiej ambasadzie przed wojną. Współczesny bohater ma w sobie jakieś dziecięce roszczenia. Tupie nogą i świat ma się dopasować. A on jest wiecznie niezadowolony. Charakteryzacja również pomogła, może niewielka ale znacząca. Ale nawet nie wygranie różnic między bohaterami było najtrudniejsze. Poprzeczka najwyżej była zawieszona, kiedy grałem sam ze sobą. Nakręcenie tych scen trwało czasami parę godzin. Zaczynałem dzień od Przemysława, i będąc nim, musiałem myśleć, jak w tej samej chwili zagram Antoniego ale za 6 godzin. Dubler też był na planie (naturalnie pomocny), ale na te zagadnienia związane z bohaterami musiałem odpowiedzieć sobie z góry sam. Czasem grałem z powietrzem, a potem musiałem się sam ze sobą zamienić: koledzy już poszli, a ja grałem sam bez partnera, żeby potem te kadry na siebie nałożyć i połączyć je efektami. Musiałem pamiętać, kto stał w którym miejscu, jaki był rytm, charakter sceny i nadal pilnować obu postaci. To była ogromna przyjemność i niesamowita przygoda.
Portal Filmowy: Jest Pan dobrze znany publiczności teatralnej i telewizyjnej. Jak się zaczęła Pana przygoda z kinem?
Bartosz Porczyk: Dotychczas miałem głównie doświadczenie z kamerą w pracy w serialach. Jednym z nich była "Galeria", którą reżyserował Ryszard Zatorski. W tym czasie Juliusz Machulski szukał swojego bohatera. Zatorski opowiedział mu o mnie: że występuję w teatrze we Wrocławiu, że piszę swoje teksty i scenariusze. Przyjechałem na casting do "AmbaSSady", na którym odegrałem fragmenty monologów z moich spektakli monodramów [chodzi o przedstawienia "Smycz" i "Farinelli" z wrocławskiego Teatru Polskiego – red]. Chyba można powiedzieć, że Machulskiemu od razu spodobała się moja propozycja Przemka i Antona.
Bartosz Porczyk w filmie "AmbaSSada" Juliusza Machulskiego, fot. Piotr Bujnowicz i Marta Piskorek Fabryka Obrazu. Dystrybucja NEXT FILM
PF: Bo to jest rola podwójna, od razu duże wyzwanie aktorskie.
BP: Chcieliśmy, żeby Przemysław – postać współczesna – był bardzo mocno skupiony na sobie, trochę znerwicowany i cholernie egoistyczny. Aż do przesady nastawiony na samego siebie i pisanie swojej książki. W tym nastawieniu aż czasem żenujący i rozpieszczony, głuchy na potrzeby najbliższej mu osoby, czyli Melani. Z kolei Antoni – postać z 1939 roku – jest stonowany, konkretny, nieco skryty, ale tajemniczy. To również kwestia innych czasów, innego wychowania, innej kultury.
Kadr z filmu "AmbaSSada", fot. Piotr Bujnowicz i Marta Piskorek Fabryka Obrazu.
Dystrybucja NEXT FILM
PF: Do obu postaci podszedł pan zupełnie inaczej.
BP: Starałem się zachować kontrast między Przemkiem i Antonim, żeby się dało nas rozróżnić, kiedy wreszcie staniemy obok siebie. Podczas zdjęć jeszcze sam do końca nie wiedziałem, w jakim kierunku mnie to zaprowadzi. Miałem scenariusz, ale na etapie prób jeszcze nie do końca rozumiałem, jaki będzie Przemek i co z tego wyniknie. Wiedziałem, że na pewno musi być inny w swojej fizyczności, nerwowości, wręcz skłonności do paniki niż polski szpieg w faszystowskiej ambasadzie przed wojną. Współczesny bohater ma w sobie jakieś dziecięce roszczenia. Tupie nogą i świat ma się dopasować. A on jest wiecznie niezadowolony. Charakteryzacja również pomogła, może niewielka ale znacząca. Ale nawet nie wygranie różnic między bohaterami było najtrudniejsze. Poprzeczka najwyżej była zawieszona, kiedy grałem sam ze sobą. Nakręcenie tych scen trwało czasami parę godzin. Zaczynałem dzień od Przemysława, i będąc nim, musiałem myśleć, jak w tej samej chwili zagram Antoniego ale za 6 godzin. Dubler też był na planie (naturalnie pomocny), ale na te zagadnienia związane z bohaterami musiałem odpowiedzieć sobie z góry sam. Czasem grałem z powietrzem, a potem musiałem się sam ze sobą zamienić: koledzy już poszli, a ja grałem sam bez partnera, żeby potem te kadry na siebie nałożyć i połączyć je efektami. Musiałem pamiętać, kto stał w którym miejscu, jaki był rytm, charakter sceny i nadal pilnować obu postaci. To była ogromna przyjemność i niesamowita przygoda.
Katarzyna Skorupska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 18.10.2013
Na biegun i dalej
O nazistach w surrealistyczno-komicznym sosie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024