Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Polską obecność na festiwalu w Karlowych Warach zainaugurowały dwa filmy w sekcji „East of the West”. Pierwszy, „Bez wstydu” Filipa Marczewskiego, miał już swoja premierę na festiwalu w Gdyni, do kin trafi 20 lipca. Drugi, niecierpliwie wyczekiwany "Yuma" Piotra Mularuka, wejdzie na ekrany 10 sierpnia.
Obawiam się, że "Yuma" podzieli los polskich filmów, które lepiej zostały przyjęte za granicą niż w kraju. Używając słowa „obawiam się” chcę powiedzieć, że doceniam sprawność reżyserską Piotra Mularuka. To kino, które dobrze się ogląda. Jest zgrabnym połączeniem kilku gatunków: westernu, romansu, kina sensacyjnego, akcji. Widz bawi się, odnajdując co rusz aluzje i cytaty z klasyki do „15:10 do Yumy”Delmera Davesa z 1957 roku, „Ojca chrzestnego” Francisa Forda Coppoli, czy bardziej współczesnych odniesień do kina gatunkowego jak „Summer Love” Piotra Uklańskiego czy wreszcie „Młodych wilków” Jarosława Żamojdy.
Umieszczona w początku lat 90., tuż po upadku PRL-u, historia kilku chłopaków, którzy mieszkają w pobliżu granicy polsko-niemieckiej i rozkręcają „biznes” drobnych kradzieży w niemieckich sklepach, zwany w lokalnym slangu młodzieżowym „jumaniem”, przyciąga także uwagę charakterystycznymi rolami. Jak dla mnie o wiele bardziej przekonujący niż w „Sali samobójców” jest Jakub Gierszał jako Zyga, król „yumy”, choć nie uniknie on porównań z Jarosławem Jakimowiczem z „Młodych wilków”. Klasą samą dla siebie pozostaje świetna, soczysta jako burdelmama i bizneswoman Katarzyna Figura. Natomiast demoniczności Tomasza Kota jako rosyjskiego mafiosa Opata nie przyjmuję. Jest zbyt groteskowy, by przerażać, nawet jeśli przerysowanie i parodia wpisane są w tę postać.
Widz zagraniczny z pewnością doceni walory „Yumy”. Jednak dla polskiego odbiorcy mogą się one okazać niewystarczające. Podstawowe pytanie, jakie może zadać, to po co ktoś zrobił taki film? Tym bardziej, że jest to pełnometrażowy debiut. O ile nawet krytykowane za komercyjność, stereotypowość i naiwność "Młode wilki" dotykały jednak problemów współczesności, konfrontowały hierarchię wartości wpajanej młodym ludziom przez rodziców, stawiały pytania o filozofie „łatwego pieniądza”, to w momencie premiery w 1995 roku były to bardzo aktualne zagadnienia. Dziś, 20 lat po ustrojowej transformacji, kiedy wśród młodych modne stają się postawy krańcowo odmienne, takie jak pogarda dla materializmu, ucieczka z wyścigu szczurów i wypisywanie się z korporacji, kiedy Polak dawno już przestał kojarzyć się Niemcom i innym Europejczykom ze złodziejem i cwaniaczkiem – to ten dawny image młodego Polaka jest już mocno passe.
"Hay Road", fot. www.kviff.com
Do konwencji westernu odwołuje się także portugalski film konkursowy Rodrigo Areiasa „Hay Road”, określany przez organizatorów festiwalu mianem „westernu egzystencjalnego”. Victor Correira, który gra głównego bohatera powracającego do domu, by pomścić prześladowców swojej rodziny i złodziei owiec – łudząco przypomina amerykańskiego aktora Toma Sellecka. Jedyna różnica zdaje się polegać na tym, że pierwszy używa strzelby, drugi zaś supernowoczesnego Magnum. O ile nasza "Yuma" bywa zabawna i daleka od pretensjonalności, o tyle „Hay Road” zniechęca łopatologicznymi, imitującymi nie wiedzieć czemu napisy rodem z niemego kina – fragmentami filozofii westernu. Miałam wrażenie, jakbym była w szkole, gdzie tłumaczy mi się, że oto bohater, żyjąc w społeczeństwie pozbawionym zasad, automatycznie zyskuje prawo do wymierzania sprawiedliwości i stawia się ponad normami.
Renesans westernu nie polega na łopatologii, ale na tym, że dzięki maksymalnemu skonwencjonalizowaniu tego gatunku co jakiś czas udaje się komuś powiedzieć coś nowego o świecie, w którym żyjemy tu i teraz. Ekonomiczny kryzys, który dotyka dziś Europę, ale także Amerykę i całą globalną gospodarkę, podważa zaufanie obywateli do państw, autorytetów, systemów bankowych i praworządności. Destabilizuje życie i obniża poczucie bezpieczeństwa milionów ludzi. Podobno o tym myślał Rodrigo Areias, przywołując odważnego kowboja, który zaprowadzi własny porządek. I to rozumem. Bez ideologicznej wykładni.
Obawiam się, że "Yuma" podzieli los polskich filmów, które lepiej zostały przyjęte za granicą niż w kraju. Używając słowa „obawiam się” chcę powiedzieć, że doceniam sprawność reżyserską Piotra Mularuka. To kino, które dobrze się ogląda. Jest zgrabnym połączeniem kilku gatunków: westernu, romansu, kina sensacyjnego, akcji. Widz bawi się, odnajdując co rusz aluzje i cytaty z klasyki do „15:10 do Yumy”Delmera Davesa z 1957 roku, „Ojca chrzestnego” Francisa Forda Coppoli, czy bardziej współczesnych odniesień do kina gatunkowego jak „Summer Love” Piotra Uklańskiego czy wreszcie „Młodych wilków” Jarosława Żamojdy.
Umieszczona w początku lat 90., tuż po upadku PRL-u, historia kilku chłopaków, którzy mieszkają w pobliżu granicy polsko-niemieckiej i rozkręcają „biznes” drobnych kradzieży w niemieckich sklepach, zwany w lokalnym slangu młodzieżowym „jumaniem”, przyciąga także uwagę charakterystycznymi rolami. Jak dla mnie o wiele bardziej przekonujący niż w „Sali samobójców” jest Jakub Gierszał jako Zyga, król „yumy”, choć nie uniknie on porównań z Jarosławem Jakimowiczem z „Młodych wilków”. Klasą samą dla siebie pozostaje świetna, soczysta jako burdelmama i bizneswoman Katarzyna Figura. Natomiast demoniczności Tomasza Kota jako rosyjskiego mafiosa Opata nie przyjmuję. Jest zbyt groteskowy, by przerażać, nawet jeśli przerysowanie i parodia wpisane są w tę postać.
Widz zagraniczny z pewnością doceni walory „Yumy”. Jednak dla polskiego odbiorcy mogą się one okazać niewystarczające. Podstawowe pytanie, jakie może zadać, to po co ktoś zrobił taki film? Tym bardziej, że jest to pełnometrażowy debiut. O ile nawet krytykowane za komercyjność, stereotypowość i naiwność "Młode wilki" dotykały jednak problemów współczesności, konfrontowały hierarchię wartości wpajanej młodym ludziom przez rodziców, stawiały pytania o filozofie „łatwego pieniądza”, to w momencie premiery w 1995 roku były to bardzo aktualne zagadnienia. Dziś, 20 lat po ustrojowej transformacji, kiedy wśród młodych modne stają się postawy krańcowo odmienne, takie jak pogarda dla materializmu, ucieczka z wyścigu szczurów i wypisywanie się z korporacji, kiedy Polak dawno już przestał kojarzyć się Niemcom i innym Europejczykom ze złodziejem i cwaniaczkiem – to ten dawny image młodego Polaka jest już mocno passe.
"Hay Road", fot. www.kviff.com
Do konwencji westernu odwołuje się także portugalski film konkursowy Rodrigo Areiasa „Hay Road”, określany przez organizatorów festiwalu mianem „westernu egzystencjalnego”. Victor Correira, który gra głównego bohatera powracającego do domu, by pomścić prześladowców swojej rodziny i złodziei owiec – łudząco przypomina amerykańskiego aktora Toma Sellecka. Jedyna różnica zdaje się polegać na tym, że pierwszy używa strzelby, drugi zaś supernowoczesnego Magnum. O ile nasza "Yuma" bywa zabawna i daleka od pretensjonalności, o tyle „Hay Road” zniechęca łopatologicznymi, imitującymi nie wiedzieć czemu napisy rodem z niemego kina – fragmentami filozofii westernu. Miałam wrażenie, jakbym była w szkole, gdzie tłumaczy mi się, że oto bohater, żyjąc w społeczeństwie pozbawionym zasad, automatycznie zyskuje prawo do wymierzania sprawiedliwości i stawia się ponad normami.
Renesans westernu nie polega na łopatologii, ale na tym, że dzięki maksymalnemu skonwencjonalizowaniu tego gatunku co jakiś czas udaje się komuś powiedzieć coś nowego o świecie, w którym żyjemy tu i teraz. Ekonomiczny kryzys, który dotyka dziś Europę, ale także Amerykę i całą globalną gospodarkę, podważa zaufanie obywateli do państw, autorytetów, systemów bankowych i praworządności. Destabilizuje życie i obniża poczucie bezpieczeństwa milionów ludzi. Podobno o tym myślał Rodrigo Areias, przywołując odważnego kowboja, który zaprowadzi własny porządek. I to rozumem. Bez ideologicznej wykładni.
Mariola Wiktor, Karlowe Wary
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 30.07.2012
Padł ostatni klaps na planie „Wałęsy”
Miasteczko zaginionych dzieci według Pascala Laugiera
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025