Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Na profilu kina Kultura na Facebooku rozpoczęła się publikacja nowego cyklu „Spragnieni kina”, w ramach którego przedstawiciele branży filmowej dzielą się swoimi przemyśleniami, odpowiadając na pytanie „Dlaczego tęsknimy za kinem?”.
Tym razem wypowiedź przygotował Jerzy Armata, krytyk filmowy i muzyczny, dziennikarz, wykładowca akademicki, selekcjoner i juror wielu festiwali, wiceprzewodniczący Koła Piśmiennictwa Stowarzyszenia Filmowców Polskich, autor licznych artykułów prasowych, audycji telewizyjnych i radiowych, a także kilkunastu książek o tematyce filmowej.
fot. Jacek Czerwiński/SFP
Pierwsze kino, do którego zabrała mnie mama – miałem wtedy ze cztery lata – było po drugiej stronie ulicy, nazywało się Ludowe. Lata szkolne spędziłem w dębickiej Uciesze, a studenckie w krakowskiej Sztuce. To były moje filmowe uniwersytety. Potem do ulubionych kin doszlusowały Kijów, Mikro, Kino pod Baranami (dawniej Kultura). Nazwy tamtych, moich pierwszych kin – Sztuka, Kultura, Uciecha – świadczyły o ich artystycznych czy rozrywkowych aspiracjach, nazwy kin, których od ponad dwudziestu lat u nas coraz więcej – Cinema City, Multikino, Silver Screen (wszędzie te same) – wskazują bardziej na ich parametry techniczne niż kulturowe zainteresowania.
„Małe kino/ czy pamiętasz małe stare kino?/ Na ekranie Rudolf Valentino/ a w zacisznej loży ty i ja” – brzmią pierwsze słowa pamiętnej piosenki Ludwika Starskiego i Władysława Szpilmana. Większość filmów obejrzałem w takich właśnie kinach. Miały one bowiem, te, które przetrwały, mają nadal, niepowtarzalną atmosferę i – każde z nich – odrębne programowe oblicze. Kina wielosalowe imponują – przede wszystkim – jakością projekcji (choć i kina tradycyjne w tym względzie uczyniły ogromny postęp) oraz przestrzennością pomieszczeń. Sale projekcyjne są schludne, bliźniaczo do siebie podobne. By ich nie pomylić, są ponumerowane. Repertuar – szeroki i urozmaicony. Dla dorosłych i dla dzieci, dla zmotoryzowanych i dla matek z dziećmi. Wszystko pod jednym dachem. Jak w pobliskich supermarketach. To zdumiewające, ale pamiętam dokładnie, bez względu na to, jak dawno to było, gdzie jaki film obejrzałem: „Rzym ” w Sztuce, „Blaszany bębenek” w Związkowcu, „Dawno temu w Ameryce” w Kijowie. Jeśli chodzi o multipleksy, pamięć zawodzi. Utkwiło mi w głowie takie zdarzenie: facet niosący pod jedną pachą wiadro z popcornem, a pod drugą – wielką dolewkę coca-coli, wyrąbał się jak długi przed pierwszym rzędem, za co dostał huragan oklasków. Ale przed projekcją jakiego filmu to było i czy zdarzyło się to w Multikinie, czy w Cinema City, nie pomnę.
Od blisko dziesięciu lat moje życie dzielę między Kraków a Warszawę, gdzie moim ulubionym miejscem stało się kino Kultura. Najpierw obiad w restauracji Cinema Paradiso, potem rozmowy z przyjaciółmi – Danielem Szczechurą, Bodziem Dziworskim czy Wiktorem Skrzyneckim, a na deser – film w Kulturze. Za tym wszystkim, w lockdownowym czasie bez deseru, tęsknię najbardziej. Bo oglądanie filmów w domu, a nie w kinie, to jak konsumowanie tzw. wyrobów czekoladopodobnych zamiast prawdziwej czekolady, co zdarzało mi się podczas stanu wojennego, kiedy to kina także pozamykano.
JB
SFP
Ostatnia aktualizacja: 2.02.2021
fot. Jacek Czerwiński / SFP
„Szarlatan” Agnieszki Holland dostępny w serwisach VOD
Naomi Watts wystąpi w nowym filmie Małgorzaty Szumowskiej
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024