Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Przed laty zapytany w radiowym programie o marzenie zażartował: „Chciałbym przestać być reżyserem Samych swoich”. Sylwester Chęciński, reżyser, wieloletni członek Stowarzyszenia Filmowców Polskich, 21 maja obchodzi 90. urodziny.
Sylwester Chęciński urodził się w 1930 roku w Suścu koło Tomaszowa Lubelskiego. Latem 1939 roku rodzina przeniosła się do Zamościa. Tam ojciec chciał wybudować dom. Pierwszego września marzenia te legły w gruzach. Sylwester Chęciński, jak wszyscy z jego pokolenia, zachował w dziecięcej pamięci traumę wojny. I kolejnych przeprowadzek. Najpierw ucieczkę ze Wschodu pod Częstochowę, a potem, już po roku 1945 – po nowe życie, na Ziemie Zachodnie. Skończył liceum w Dzierżonowie. Na Dolnym Śląsku, gdzie obok siebie mieszkali Żydzi, uciekinierzy z Kresów, ale też ci, którzy szukali przygody i lepszego startu, zrozumiał czym jest społeczeństwo wielokulturowe. I pokochał sztukę. Czas stalinizmu przetrwał w oazie łódzkiej Szkoły Filmowej, a po absolutorium wrócił na Dolny Śląsk. Dziś mówi, że nigdy tej decyzji nie żałował, a Wrocław nazywa „swoim miejscem na ziemi”.
Zadebiutował filmem dla dzieci – „Historią żółtej ciżemki” – baśnią, którą razem ze scenografami Jerzym i Lidią Skarżyńskimi zamknął w kształt gotyckiego malarstwa. Jego znakiem firmowym jest rzeczywiście komedia. Trylogia „Sami swoi”, „Nie ma mocnych” i „Kochaj albo rzuć” o dwóch zwaśnionych rodzinach ze Wschodu, które osiedliły się na Ziemiach Odzyskanych i zawzięcie walczą o miedzę, stała się serią kultową. - Właśnie wchodziły do naszych kin amerykańskie filmy z seksownymi dziewczynami, a ja zabierałem się za nieogolonego chłopa w gaciach handryczącego się o kota - wspomina Sylwester Chęciński.
Zadebiutował filmem dla dzieci – „Historią żółtej ciżemki” – baśnią, którą razem ze scenografami Jerzym i Lidią Skarżyńskimi zamknął w kształt gotyckiego malarstwa. Jego znakiem firmowym jest rzeczywiście komedia. Trylogia „Sami swoi”, „Nie ma mocnych” i „Kochaj albo rzuć” o dwóch zwaśnionych rodzinach ze Wschodu, które osiedliły się na Ziemiach Odzyskanych i zawzięcie walczą o miedzę, stała się serią kultową. - Właśnie wchodziły do naszych kin amerykańskie filmy z seksownymi dziewczynami, a ja zabierałem się za nieogolonego chłopa w gaciach handryczącego się o kota - wspomina Sylwester Chęciński.
Kargul i Pawlak doczekali się pomnika w Toruniu i muzeum w Lubomierzu, gdzie powstały zdjęcia i gdzie co roku odbywa się Ogólnopolski Festiwal Filmów Komediowych. Do tego gatunku Chęciński wrócił też w 1991 roku, gdy z perspektywy dekady spojrzał na stan wojenny. W „Rozmowach kontrolowanych” razem ze Stanisławem Tymem zburzył martyrologiczne stereotypy, w krzywym zwierciadle pokazał zarówno sprawców stanu wojennego, jak tych, których ten czas wytrącił z normalnego życia, pozbawiając nadziei.
Swoją sprawność warsztatową potwierdził też w kinie sensacyjnym. Pod koniec lat 60. nakręcił szpiegowski dramat „Tylko umarły odpowie”, a na początku lat 80. porwał widzów pasjonującą i niemoralizatorską historią karcianego szulera – „Wielki Szu” przyciągnął do kin ponad 2 mln widzów.
Ale są też w filmografii reżysera dramaty obyczajowe i psychologiczne, jak choćby „Roman i Magda”, historia rozpadu małżeństwa opowiedziana dwukrotnie – z punktu widzenia mężczyzny i kobiety. Jest „Legenda” – obraz, w którym oczami trójki młodych bohaterów patrzył na wojnę. I „Agnieszka 44”, gdzie w niesztampowy sposób opowiedział o skazie, jaką ta wojna pozostawiła w ludziach. Jego twórczość dawała się jednak sprowadzić do wspólnego mianownika: nie bez powodu nazwano go „malarzem polskich charakterów”.
Ostatnie ćwierćwiecze nie było dla Chęcińskiego łaskawe, jak wielu artystom starszego pokolenia trudno mu było wpisać się w nowy czas. Pracował dla małego ekranu: wyreżyserował kilka spektakli Teatru Telewizji, kilka odcinków serialu „Z pianką czy bez”, wreszcie film „Przybyli ułani” z cyklu „Święta polskie”. Ale nie wyjechał na plan kinowej fabuły.
Swoją sprawność warsztatową potwierdził też w kinie sensacyjnym. Pod koniec lat 60. nakręcił szpiegowski dramat „Tylko umarły odpowie”, a na początku lat 80. porwał widzów pasjonującą i niemoralizatorską historią karcianego szulera – „Wielki Szu” przyciągnął do kin ponad 2 mln widzów.
Ale są też w filmografii reżysera dramaty obyczajowe i psychologiczne, jak choćby „Roman i Magda”, historia rozpadu małżeństwa opowiedziana dwukrotnie – z punktu widzenia mężczyzny i kobiety. Jest „Legenda” – obraz, w którym oczami trójki młodych bohaterów patrzył na wojnę. I „Agnieszka 44”, gdzie w niesztampowy sposób opowiedział o skazie, jaką ta wojna pozostawiła w ludziach. Jego twórczość dawała się jednak sprowadzić do wspólnego mianownika: nie bez powodu nazwano go „malarzem polskich charakterów”.
Ostatnie ćwierćwiecze nie było dla Chęcińskiego łaskawe, jak wielu artystom starszego pokolenia trudno mu było wpisać się w nowy czas. Pracował dla małego ekranu: wyreżyserował kilka spektakli Teatru Telewizji, kilka odcinków serialu „Z pianką czy bez”, wreszcie film „Przybyli ułani” z cyklu „Święta polskie”. Ale nie wyjechał na plan kinowej fabuły.
Sylwester Chęciński jest laureatem Nagrody Stowarzyszenia Filmowców Polskich
za wybitne osiągnięcia artystyczne i wkład w rozwój polskiej
kinematografii (2007).
gw
SFP
Ostatnia aktualizacja: 17.05.2020
fot. SFP
Jak pandemia zmienia festiwale filmowe? Podsumowanie debaty CKF
Jacek Bromski: Konkurs na dyrektora WFDiF
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025