PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  18.03.2020
Z Marleną Gabryszewską, prezeską Stowarzyszenia Kin Studyjnych, rozmawia Anna Wróblewska

Marlena Gabryszewska, fot. archiwum własne

Anna Wróblewska: Głośnym echem odbił się apel wielkich sieci  kinowych Helios, Multikino, Cinema City w sprawie zmniejszenia skutków efektu koronawirusa. Jak w tym kontekście wygląda sytuacja małych kin, kin studyjnych czy lokalnych? 
Marlena Gabryszewska: Zgubne jest wrzucanie sieciówek i kin studyjnych „do jednego worka”. Nasza sytuacja jest zgoła odmienna. Nie stoją za nami koncerny medialne, nie mamy kapitału zagranicznego i próżno nas szukać na giełdzie. Na pewno na kryzysie wszyscy ucierpią, ale trudno porównać sytuację wielkich sieci z kinami prywatnymi czy samorządowymi.

AW: Dlaczego? Może skala jest inna, ale mechanizmy  działania – podobne.
 MG: Kryzys w pierwszej kolejności dotknął branżę audiowizualną, ale pamiętajmy o tym, że pierwszym podstawowym polem eksploatacji filmów są kina. A kina studyjne i lokalne zagospodarowują około 25 proc. rynku. 1/3 spośród 230 kin należących do Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych to kina prywatne, prowadzone przez osoby fizyczne lub organizacje pozarządowe, które obecnie znalazły się w takiej samej sytuacji jak wiele małych i średnich przedsiębiorstw. Kina prywatne nie korzystają z dotacji miejskich czy rządowych na bieżące funkcjonowanie, ale działają jak małe firmy, które muszą na siebie zarobić, jeśli mają przetrwać, co przy graniu ambitnego studyjnego repertuaru wcale nie jest takie proste. Rzecz jasna, kina prywatne mogą ubiegać się o dotacje z PISF-u czy z Sieci Kin Studyjnych. Są to jednak cały czas granty na konkretne projekty, np. modernizację sali czy konkretne wydarzenia filmowe. Podstawą funkcjonowania kin wciąż pozostają wpływy z regularnego repertuaru. Dlatego kina z  Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych są obecnie w dramatycznej sytuacji.

AW: Jak przedstawia się sytuacja waszych pracowników?
MG: W kinach pracują tysiące ludzi. W naszych kinach są to etaty, ale także umowy zlecenia, które zawieramy np. z bileterami, kasjerami, ceniącymi elastyczne godziny pracy studentami lub niejednokrotnie osobami starszymi, którzy w kinie chcą sobie po prostu dorobić. To w tej chwili najbardziej poszkodowana grupa, bo w czasie przestoju nie zarabiają. I to ich los leży nam szczególnie na sercu, bo kina studyjne to nie korporacje, a małe społeczności, które często tworzą drugi dom dla pracowników. Tu każdy zna swoje imię, wie dużo o sobie, jesteśmy blisko.  Obawiam się, że kiedy kina zaczną się zamykać lub ciąć koszty, wiele z tych osób straci pracę, a bardzo byśmy tego nie chcieli.

Ale oprócz pracowników sprawa, która nam ciąży, to utrzymanie samych budynków kin w czasie przestoju. Koszty stałe, na które składają się czynsze, media, pensje etatowe, w przypadku kin studyjnych w zależności od wielkości miejscowości w jakiej działają wynoszą od 20 000 do 50 000 zł, a w pojedynczych przypadkach nawet więcej. Kilka tygodni przestoju oznacza w sumie milionowe straty. Kina samorządowe też są w trudnej sytuacji. Teoretycznie mogą liczyć na wsparcie jako instytucje kultury. Niejednokrotnie jednak dochód z biletów pokrywa koszty ich bieżącego utrzymania.

 AW: Jakie narzędzia twoim zdaniem należy zastosować, żeby ratować kina? Jakie kroki podjęło Stowarzyszenie?
MG: Wysłaliśmy pisma z opisem sytuacji i prośbą o rozmowę do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Ministra Rozwoju i do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. PISF zaprosił nas do zespołu kryzysowego, który obradować będzie 20 marca. Będziemy rozmawiać o tym, co można zrobić, żeby te kina uratować.  Istotnym źródłem dochodu multipleksów jest sprzedaż barowa. Kiedy wrócą do pracy, szybciej odrobią straty.  Mogą łatwiej zrekompensować ubytki, gdyż są częścią większych koncernów. W przypadku małych kin jest inaczej.  Dlatego chcemy rozmawiać o rekompensatach za okres przestoju. Najcenniejszy będzie oczywiście zastrzyk gotówki, ale liczymy też na rozwiązania systemowe, jak zamrożenie czynszów na czas przestoju, odroczenie opodatkowania i danin na rzecz np. ZUS-u, organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi czy PISF-u.

Zdajemy sobie sprawę, że te opłaty są konieczne, dzięki nim branża się rozwija, odczuwamy to cały czas. Ale bez kin branża filmowa, zwłaszcza polska, będzie w dużo gorszej sytuacji. Jesteśmy pierwszym polem eksploatacji filmów! Dlatego pisząc o problemach branży filmowej wywołanych pandemią, nie można zapominać o kinach, zwłaszcza tych studyjnych, bez których wiele polskich produkcji zostałoby pominiętych w procesie dystrybucji i nie trafiłoby do widzów. W tym miejscu można przywołać chociażby wyróżniony na Krakowskim Festiwalu Filmowym film „Mów mi Marianna” Karoliny Bielawskiej, laureata Festiwalu Mediów dokument „Wieś pływających krów” Katarzyny Trzaski, czy nagrodzony za scenariusz na Międzynarodowym Festiwalu w San Sebastian film Diego Larmana „Rodzina na sprzedaż” ze zdjęciami Wojciecha Staronia (koprodukcja polska); natomiast dystrybucja takich tytułów jak nagrodzona Oscarem „Ida” Pawła Pawlikowskiego (80% wyniku w kinach studyjnych), czy „Baby Bump” Kuby Czekaja uhonorowane na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji oraz rodzimych festiwalach w Gdyni i Koszalinie  (95% wyniku w kinach studyjnych) ograniczyłaby się do pojedynczych pokazów w kinach sieciowych.

Pamiętajmy także, że wielu małych i średnich dystrybutorów, decydujących się na dystrybucję niełatwego, arthousowego repertuaru, jak Aurora Films, Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, czy nawet Gutek Film, w znacznym (a czasem nawet całkowicie) stopniu, uzależnionych jest od kin studyjnych, bo tylko my gramy wiele wartościowych tytułów przez nich wprowadzanych.

 AW: Tymczasem wchodzimy  w drugi kwartał, a na wiosnę ludzie chodzą do kina rzadziej. Nie ma więc żadnej pewności, że kiedy okres przestoju się skończy, widzowie tłumnie wrócą do kin.
MG: To prawda, co roku to jest trudny dla nas czas. Spragnieni ciepła,  raczej chodzimy na spacery, czy do knajpek, rzadziej do zamkniętych instytucji kultury. Dystrybutorzy zmieniają swój line-up, wprowadzają tytuły z mniejszą szansą na dużą widownię.  Wpływy w kwietniu i kolejnych miesiącach są w istocie o wiele niższe niż na początku czy na końcu roku.  Często słyszymy teraz pytanie: nie macie oszczędności, rezerwy na takie przypadki? Kina zamknięte są dwa tygodnie i już wieszczycie upadek? Owszem, mamy oszczędności, ale trzeba zrozumieć specyfikę pracy kina. Kina zarabiają przede wszystkim zimą. Okres od października do marca to festiwale, filmy oscarowe, a tym samym lepsza frekwencja. Jednak od kwietnia do października jest dużo słabiej z powodów, o których wspomniałam – lepsza pogoda umożliwiająca inne formy spędzania czasu, słabsza oferta filmowa, festiwale plenerowe, czy bezpłatne kino pod chmurką. Zima 2019/2020 była korzystna dla kin, ale rezerwy przeznaczone powinny być na chude miesiące letnie, tymczasem zużyjemy je w okresie zastoju, bo nie oszukujmy się, raczej nikt nie wierzy w to, że wrócimy do pracy 26 marca. 

W tej chwili dystrybutorzy zmieniają sposób działania - wrzucają na platformy streamingowe nowe lub całkiem nowe tytuły. I trudno się dziwić, bo każdy chce zarobić nawet w czasach kryzysu, obawiam się jednak, że zanim kina się otworzą,  część widzów przyzwyczai się do premiery VOD bardzo szybko po premierze.  Film „Sala samobójców. Hejter”, który miał kinową premierę 6 marca, już jest dostępny jest na VOD. Nie ukrywam, że bardzo liczyliśmy na ten tytuł, bo to dobry film, który był na ekranach kilka dni i jeszcze nie zdążył się „zgrać”. Tymczasem jest on już dla nas spalony, bo zakładam, że wszyscy zainteresowani obejrzą go w domu. 

Ponadto, gdy zrobi się ciepło spragnieni wolności i słońca widzowie raczej wybiorą przestrzeń, więc będzie to bardzo trudny dla nas czas.

AW: Albo nie. Jeśli działają kina, to znaczy, że jest normalnie.
MG: Nie wiemy jeszcze, jak bardzo pandemia odbije się na gospodarce. Reperkusje koronawirusa będziemy odczuwać moim zdaniem co najmniej przez dwa lata. Pamiętajmy, że obok aspektu społecznego, socjalizującego, ważnym czynnikiem udziału w kulturze jest ekonomia. Już słyszymy głosy, że wielotygodniowy zastój doprowadzi do upadku wielu małych przedsiębiorców, do tego dochodzi trudna sytuacja osób pracujących na umowy zlecenie i freelancerów, których jest wcale nie mało. Z drugiej strony, jak pokazuje historia X Muzy w czasach kryzysu kina zwykle miały się całkiem nieźle. Zatem scenariusz może być różny. Nasze istnienie uzależnione jest od widzów.

Marlena Gabryszewska, fot. archiwum własne


AW: Czy przewidujesz długoterminowe, czy wręcz trwałe skutki pandemii?
MG: Życie nie znosi próżni, więc pewne jest, że nastąpi przetasowanie na rynku i wrócimy do zupełnie innej rzeczywistości, ale sytuacja zmienia się tak szybko, że trudno przewidzieć skutki różnych działań. Np. jedno z kin  planuje otwarcie wirtualnej sali. Ale też wiele zależeć będzie od postaw i decyzji dystrybutorów. Obserwujemy tendencję do zmniejszania okien między premierą kinową a premierą na platformie streamingowej.  Jeśli ten trend się utrzyma, oznaczać to będzie pogarszanie się sytuacji kin. Jeśli okna będą mniejsze, filmy utrzymają się w kinach znacznie krócej. Rozumiem sytuację taką jak teraz, kiedy szuka się jakichkolwiek przychodów.  Jednakże w konsekwencji spowoduje to ogromne podziały na rynku. Już w tej chwili jest zatrzęsienie filmów. Kina będą musiały dokonywać trudniejszych wyborów, indywidualizować program, wybierać między dystrybutorami. Obecnie, kiedy widz  musi czekać 4 miesiące od premiery kinowej na streaming, zdecyduje się na kupno biletu. Ale co będzie, jeśli ten okres będzie trwał miesiąc lub dwa? Producenci muszą uważnie przeanalizować, czy to dobry krok.

Anna Wróblewska
artykuł redakcyjny
Ostatnia aktualizacja:  18.03.2020
Zobacz również
Wyniki naboru schematu dystrybucji Kreatywnej Europy
„Sala samobójców. Hejter” dostępny na VOD
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll