PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Podczas 38. Koszalińskiego Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film” miała miejsce bardzo interesująca debata na temat przyjętej w tym roku dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym.
W mediach pojawia się wiele doniesień wskazujących na jej negatywny wpływ na obrót treściami w środowisku cyfrowym oraz swobodę korzystania z twórczości przez internautów. Z drugiej strony twórcy wielokrotnie apelowali o przyjęcie przepisów dyrektywy i ustalenie zasad pozwalających na sprawiedliwe dzielenie się zyskami z eksploatacji wytworzonych przez nich dzieł.

Po której stronie leży racja? Czy rzeczywiście chodzi tu o prawa użytkowników internetu, czy może jest to głos internetowych gigantów, pragnących w dalszym ciągu czerpać ogromne zyski z niczym nieograniczonego korzystania z cudzej twórczości? Czy twórcy domagają się zbyt wiele, występując o udział w tych zyskach i o większą ochronę swoich praw? Na powyższe pytania odpowiadali uczestnicy panelu: Karolina Bielawska (reżyserka i scenarzystka), Klaudia Błach-Morysińska (adwokat, rzecznik patentowy), Łukasz Morysiński (adwokat) oraz Dominik Skoczek (radca prawny, dyrektor SFP-ZAPA).

 
Dominik Skoczek, Klaudia Błach-Morysińska, fot. Borys Skrzyński

We wstępie prowadzący panel Dominik Skoczek przypomniał, że wiosną tego roku Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej ostatecznie zatwierdziły dyrektywę o prawie autorskim i prawach pokrewnych.  Przyjęcie dyrektywy odbiło się szerokim echem w polskich mediach. W środkach masowego przekazu często pojawiały się informacje, które wprowadzały w błąd, co do skutków wprowadzenia nowych prawnoautorskich zasad korzystania z utworów w internecie. Bodaj po raz pierwszy w historii w kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przez przeciwników dyrektywy wykorzystane zostały mechanizmy, znane dotychczas z kampanii wyborczych. Olbrzymie środki zostały wydane na kampanię zwalczającą dyrektywę, wynajęto wiele firm PR, które używały dużą ilość automatycznych botów do podgrzewania dyskusji w mediach społecznościowych. Sprzeciw wobec niektórych postanowień dyrektywy stał się również jednym z podstawowych haseł głoszonych przez partię rządzącą przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Wobec masowej i niczym nieuzasadnionej krytyki dyrektywy nastąpiło zjednoczenie środowisk artystycznych, które podjęły wspólną walkę o przyjęcie nowych przepisów. W Polsce całe środowisko filmowe i muzyczne jednomyślnie poparło dyrektywę. W innych krajach było podobnie. Francuski Minister Kultury wyszedł na ulicę i wspólnie z autorami maszerował przed Parlamentem Europejskim w Strasburgu. Po pozytywnym wyniku głosowania w Parlamencie, polski rząd zaskarżył do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej artykuł 17 dyrektywy, który w  jego opinii   umożliwia filtrowanie treści oraz może zagrażać wolności słowa i swobodzie ekspresji.

- Zwróćmy uwagę na narzuconą w dyskusji nazwę – ACTA 2. ACTA  jednoznacznie źle się kojarzy i tak kojarzyć miała się dyrektywa – mówiła Klaudia Błach-Morysińska. Podkreślić należy, że dyrektywa reguluje obowiązki providerów, a nie zwykłych użytkowników, którzy, na przykład zamieszczają różne treści na fejsie. Zwykłego Kowalskiego, który nie zarabia na publikowaniu treści, dyrektywa nie dotyczy bezpośrednio  – jeśli nie generuję korzyści, to nie płacę.

Prawniczka wskazywała, że indywidualne potyczki krajów UE  z wielkimi korporacjami kończą się klęską, ale jeśli sprawa dotyczy całej Europy, to i siła rażenia się zwiększa. – Hasła nawiązujące do porozumienia ACTA, czy straszące cenzurą internetu były zasłoną dymną, mającą przesłonić fakt, że service providerzy i wyszukiwarki internetowe będą zobowiązane do dzielenia się swoimi przychodami z twórcami – spuentował Dominik Skoczek.

 - W prawie autorskim dokonał się przewrót kopernikański – uważa Łukasz Morysiński. Dyrektywa zmienia sytuację twórców, wskazuje Youtube’a czy Google  jako odpowiedzialnych za zamieszczane tam treści – w dużym uproszczeniu rzecz ujmując. – Mamy na razie dyrektywę, czyli zbiór standardów, które nie obowiązują bezpośrednio w Polsce. Są to wytyczne do wprowadzania do polskiego ustawodawstwa.  Wszystko zależy, w jaki sposób Polska wprowadzi je do naszego systemu prawnego. To moment na konsultacje, na zadbanie o interesy szeregu środowisk. Trzeba brać aktywy udział w pracach legislacyjnych, żeby wszystko, co istotne, znalazło wyraz w aktach prawnych – dodał.

 
 
Łukasz Morysiński, Karolina Bielawska, fot. Borys Skrzyński

Goście panelu byli zgodni. Tezy o ograniczeniu linkowania, swobody ekspresji to argumenty zastraszające.  – Kampania „anty” jest doskonale przygotowana, bo prowadzą ją giganci internetowi. Krążą memy, opowieści, że Wikipedia przestanie działać – mówił Morysiński. – Nie przestanie. Na te pytania odpowiedź zawarta jest w treści dyrektywy – zezwala na takie formy wyrazu, jak cytowanie, krytyka, parodia, pastisz, encyklopedia internetowa.

- Można dopatrywać się zagrożenia w tym, że twórcy, którzy chcą rozpowszechniać swoje utwory za darmo w celach promocyjnych, mogą mieć trudności. Ale w takim wypadku, np. może zostać wykorzystany specjalny formularza dotyczącego zasad udostępnienia – podkreślała Klaudia Błach Morysińska.

Może zdarzyć się, że twórca treści będzie chciał wybranemu providerowi zapewnić wyłączność – i taką możliwość dyrektywa przewiduje. Użytkownik ma mieć też szybki dostęp do weryfikacji, czy ktoś zasadnie usunął treść czy nie.

Dyrektywa przewiduje możliwość wprowadzania do prawa krajowego stosownego i proporcjonalnego wynagrodzenia dla twórców za korzystanie w sieci ze stworzonych prze nich ich treści. Do jego wypłaty powinni być zobowiązani m.in.  service providerzy i wyszukiwarki internetowe. To dla naszych środowisk najbardziej znany z jej zapisów. A więc jeśli utwór w sieci odnosi sukces, zwiększa się też dochód twórcy. W ten sposób dyrektywa stara się trochę „myśleć za artystę”.  Ale oprócz tych różnych rewolucyjnych zmian, dyrektywa wzmacnia pozycję twórców w relacjach z „klientami”. Między innymi poprzez wprowadzenie tzw. klauzuli bestsellerowej. Co ciekawe, wiele z tych przepisów już w Polsce jest, ale albo nie działają, albo działają mało skutecznie – wystarczy sobie przypomnieć głośny spór  Andrzej Sapkowski vs. CD Project.  – Dyrektywa poszerzy świadomość istnienia tych przepisów i mechanizmy ochrony twórcy będą bardziej skuteczne – uważali zaproszeni na panel prawnicy.

  - Z praktycznego punktu widzenia może być łatwiej egzekwować roszczenia  - podsumowała Klaudia Błach Morysińska.  – Na koniec dnia będzie większa szansa, że odzyska się należne wynagrodzenia. Twórcy powinni się zorganizować, żeby ta dyrektywa była dobrze zaimplementowana. Wasza rola jest ważna, musicie lobbować i kreować to prawo. – podkreśliła.


Goście panelu, fot. Borys Skrzyński

- Nie chodzi przecież o zabieranie, ale o sprawiedliwe dzielenie się. Tantiemy z internetu trafią do twórców, ale to oznacza, że zostaną tutaj, w tym systemie podatkowym, w naszej gospodarce. Ta dyrektywa szanuje i widza, i twórcę. Jeśli twórca zrobi dobry film i wszyscy na nim zarabiają, to dlaczego tylko on jeden nie ma prawa do wynagrodzenia? Internauci oglądają, wyszukiwarki i providerzy zarabiają, a tylko autor nie ma z tego nic. A przecież twórcy nie mają zabezpieczeń socjalnych, jedynie tantiemy – zwracała uwagę Karolina Bielawska.

  Na koniec goście debaty wrzucili mały kamyczek do ogródka twórców. W Polsce jest niska świadomość prawna. Umowy dotyczące dzieł chronionych prawem autorskim rzadko są konsultowane z prawnikami, interwencja zawodowych pełnomocników staje się konieczna dopiero w sytuacjach problemowych. Oprócz zmian w prawie, konieczne są zmiany w mentalności i edukacji młodego pokolenia filmowców.  Przyjęcie nawet najbardziej korzystnych rozwiązań nie odniesie w pełni zamierzonego skutku, jeżeli twórcy nie będą korzystać z przyznanych im narzędzi i nie będą domagać się swoich praw,  które wreszcie zagwarantują im udział w należnych zyskach z eksploatacji internetu.

Anna Wróblewska
artykuł redakcyjny
Ostatnia aktualizacja:  27.06.2019
Zobacz również
Transatlantyk: Selekcja Konkursu Polskich Krótkich Metraży
Zgłoś się na kompleksowe szkolenie ze sztuki tworzenia lalki do animacji poklatkowej
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll