Pierwotny tytuł brzmiał „Arytmia”, zaznaczając, że miłość zwykle nie zdarza się wtedy, gdy chcą jej obie strony. Później pojawił się pomysł „Boskiego planu”, czyli planu, który ma dla nas jakaś siła wyższa. Skończyło się na „Planie B”. Ten tytuł kładzie nacisk na to, że wybór zależy od nas, że to my decydujemy o swoim losie.
„Arytmia” to zresztą tytuł powstałego w tym roku filmu rosyjskiego twórcy Borysa Chlebnikowa.
Wspaniałego filmu! Kocham rosyjskie kino i bardzo mnie ono inspiruje. Szczególnie, jeśli chodzi o opowiadanie o ludziach i emocjach. Są w tym mistrzami.
Scenariusze „Moich córek krów” i produkowanej obecnie „Zabawy, zabawy” pisałaś na podstawie własnych doświadczeń. „Planem B” odchodzisz od kina autorskiego, trudno było się zdecydować na ten krok?
To była moja świadoma decyzja, żeby zrobić sobie przerwę od reżyserowania własnych tekstów. Do cudzych scenariuszy ma się większy dystans. „Planu B” nie umiałabym napisać od zera. Ten obraz ma pewien element magii, a ja jestem chyba zbytnią realistką, żeby wpaść np. na tak cudownie filmowy pomysł, że pies odnajduje człowieka na 13 piętrze i ratuje go przed samym sobą. Wyczułam, że w tym scenariuszu tkwi prawda o ludziach. W każdym z bohaterów filmu potrafię się przejrzeć, bo to prawdziwi ludzie z krwi i kości. Myślę, że widzowie też odnajdą tu siebie.
Czyli udało ci się zachować dużą niezależność…
Tak, miałam dużą swobodę twórczą. Miałam też miejsce na improwizację. Pewne sceny weszły do filmu, choć nie było ich w scenariuszu np. gdy Mirek je ze swoim psem kiełbasę z jednej patelni i rozmawia z nim o życiu.
Wątek Mirka i jego psiego kompana jest moim ulubionym!
To taki skandynawski motyw, gość z depresją i psem. Marcin Dorociński zagrał to jak najbardziej serio, ale momentami ta historia jest bardzo śmieszna. Tak tragikomicznie grać potrafią tylko najwięksi aktorzy.
Czuję, że zwierzęta w filmach dodają obrazowi uroku i ciepła.
Zwierzęta i dzieci – to dwa postrachy planów filmowych, bo tu nic nie da się do końca zaplanować. W „Planie B” było faktycznie bardzo dużo „pułapek”. W jednej ze scen jest dwoje dzieci i w pewnym momencie aż osiem czworonogów, w tym legwan.