PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Rozmowa ze scenarzystą i producentem Piotrem Szczepanowiczem oraz Zofią Jaroszuk i Grzegorzem Wacławkiem, producentami fińsko-polskiej "Magicznej zimy Muminków". Film w kinach od 22 grudnia.

Powstanie filmu poprzedziło powstanie piosenki „Bring the snow!” tłumaczonej na 23 języki!


Zofia Jaroszuk: Piosenka pojawiła się w zeszłym roku jako zapowiedź filmu. Jej wydanie zbiegło się z rocznicą 100-lecia fińskiej niepodległości, a sam teledysk stał się oficjalną kartką świąteczną Finlandii. Jej polską wersję pod tytułem „Nie bój się!” zaśpiewała Natalia Kukulska. Tworzyliśmy teledysk, dysponując jedynie materiałami wyjściowymi z serialu. „Bring the snow!” stało się wizytówką filmu. Nieoficjalnie pobiliśmy rekord Guinnessa, bo utwór miał premierę jednocześnie w 23 krajach.

Grzegorz Wacławek:Na świecie poza takimi wytwórniami, jak Disney, Dreamworks czy Sony Animations nikt nie produkuje piosenek do promocji swoich filmów na tak szeroką skalę. To było wielkie wyzwanie.

 

Produkcja Magicznej zimy... opiera się na wykorzystaniu materiałów z serialu zrealizowanego przez państwową instytucję Se-Ma-For oraz austriacki Jupiter Film w latach 1977-1983. Z wielu odcinków serii robicie całkiem nowe dzieło. Na „starą historię” nakładacie „nową fabułę”. Jak przygotowuje się scenariusz do takiego filmu-kolażu?


Piotr Szczepanowicz: To jest projekt „found-footage” – dysponujemy gotowymi klockami, czyli odcinkami serialu, a także tematem przewodnim. Scenariusz musi więc odpowiadać już istniejącym elementom. W praktyce jednocześnie pisaliśmy scenariusz i montowaliśmy film, sprawdzając, czy to, co robimy faktycznie układa się w całość na ekranie. Kluczowe było zachowanie charakteru, który odpowiadałby książkom Tove Jansson. Od Iry i Toma Carpelan – fińskich producentów z Filmkompaniet – dostaliśmy pierwszą wersję scenariusza, ale widzieliśmy, że wymaga on wiele pracy.

G.W.:Było to niebywale trudne zadanie zarówno na etapie scenariuszowym, jak i montażowym. Piotr i Gosia Więckowicz-Żyła – scenarzyści filmu – musieli poznać i zapamiętać prawie wszystkie 78 odcinków, tak aby ułożyć z nich zupełnie nową historię. Oczywiście podstawą była wersja scenariusza autorstwa Iry Carpelan, ale wspólnie uznaliśmy, że chcemy dodać jeszcze trochę od siebie.

 

Jak zareagowali na to, że chcecie wprowadzić zmiany?

P.Sz.: Znali nas z poprzedniej produkcji. Po dwóch latach wspólnej pracy darzą nas dużym zaufaniem. Myślę, że nasze zaangażowanie i poświęcenie przerosło ich oczekiwania.

 

Finowie wciągnęli was we współpracę, ponieważ serial jest produkcji polskiej?

G.W.: Toma poznałem kilka lat temu na Cartoon Movie we Francji. Od tamtego czasu mamy stały kontakt. Wyprodukowali do tej pory jeszcze dwie inne animacje w oparciu o serial o Muminkach. Nawet nie śmieliśmy ich zapytać, czy chcą nas włączyć do swoich realizacji. To tak, jakbyś zapytała, czy możesz produkować Myszkę Miki. To było coś zupełnie poza sferą naszych marzeń. Aż nagle Tom zapytał nas, czy chcemy współpracować. Później wszystko potoczyło się w szaleńczym tempie.

Z.J.: Pomysł na koprodukcję z Polską był zupełnie naturalny i wynikał z charakteru projektu. Serial produkował polski Se-ma-for, a jako jedna z niewielu produkcji realizowanych w tamtym czasie zyskał autoryzację samej Tove Jansson. Autorka przyjechała do Łodzi, oglądała lalki i czuwała nad koncepcją całości.

 

Serial miał 78 odcinków, 858 minut, 708 minut bez czołówki i tyłówki – sporo materiału wyjściowego…

P.Sz.: Odcinków o tematyce zimowej w serialu było zaledwie kilka. Zresztą na początku lat 80. powstał już film Zima Muminków – zmontowany właśnie z odcinków serialu. Korzystaliśmy z podobnych materiałów, nie chcieliśmy powielać treści. Początkowo wybieraliśmy całe sceny, potem poszczególne ujęcia. Przesuwaliśmy nawet klatki tak, by oddać ruch czy podkreślić uczucia bohaterów. Przez to, że Muminki nie mają ust, ich emocje musieliśmy oddawać przy pomocy animacji. Czasami ten ruch trzeba było dopasować do wypowiadanego tekstu. Nasz montażysta, Przemysław Chruścielewski, włożył w ten projekt dużo pracy, tego wymagał charakter filmu. W trwającym 80 minut obrazie skorzystaliśmy z materiałów z 49 odcinków.

G.W.:Przemek w zasadzie wyuczył się na pamięć wszystkich odcinków. Pracował, z reżyserem Kubą Wrońskim, nad montażem setki godzin. W pierwszej wersji było ponad 1200 sklejek. Dodatkowym wyzwaniem było to, że po etapie montażowym nie mogliśmy wprowadzać zmian, bo materiał trafił do rekonstrukcji, którą wykonywał zespół Fixa Film.

 

Każda z książeczek nieuchronnie związana jest z katastrofą, która staje się osią wydarzeń, co jest tą osią w Magicznej zimie Muminków?

Z.J.:Przychodzi Gwiazdka! To katastrofa dla Muminków, absolutny koniec świata!

P.Sz.:Muminki zawsze przesypiają zimę, a w naszym filmie nie mogą zapaść w zimowy sen. Na wieść o tym, że zbliża się Gwiazdka, wpadają w panikę – nie wiedzą, kim ona jest, czym ją mogą ugościć i w jaki sposób z nią rozmawiać. Cały czas próbują dociec, jak najlepiej się przygotować.

 

Wykorzystaliście animację lalkową. Nie macie obawy, że ta technika jest dla współczesnego widza zbyt anachroniczna? W tym roku wśród tytułów dla dzieci triumfowały Gru, Dru i Minionki oraz Dzieciak rządzi.

P.Sz.:Faktycznie polska widownia została przyzwyczajona do efektownej animacji komputerowej. Magiczna zima Muminków ma zupełnie inny charakter i nie da się tego ukryć. Zrobiliśmy dobrą robotę, jeśli chodzi o pracę z materiałem archiwalnym, ale wiemy, że tego filmu nie będzie można porównywać do innych dużych produkcji. To arthousowy obraz pośród animacji dla dzieci. Bardzo skromny projekt dla widowni familijnej i dzieci w wieku 4-6 lat.

G.W.:Nie do końca mogę się zgodzić z tym, że animacja lalkowa jest anachroniczna. Obecnie przeżywa swój renesans. Co roku w kinach pojawia się coraz więcej takich animacji. Rośnie liczba nominacji oscarowych dla tego typu produkcji. Nasz film powstał na podstawie wyjątkowego serialu realizowanego w tej technice. Tutaj każde ujęcie było animowane na tzw. wieloplanie, w którym szyby były ułożone jedna nad drugą z zamontowaną nad nimi kamerą poklatkową. Lalki były wycięte i wykonane w formie płaskorzeźby. W dzisiejszych czasach może się wydawać trochę anachroniczna, ale przetrwała próbę czasu i nadal się podoba. Dowodzi tego sprzedaż naszej produkcji do wielu krajów na całym świecie, m.in. do Skandynawii, Francji, Chin czy Japonii.

 

Stąd zaskakuje mnie, że jednak na dystrybucję zdecydował się tak duży gracz jak UIP. Jednocześnie został też zmieniony tytuł.

G.W.:Cieszy nas współpraca z UIP. Firma należąca do wielkich hollywoodzkich producentów Universal oraz Paramount, przekonała się do tego, aby podjąć się dystrybucji Magicznej zimy Muminków w Polsce. Myślę że istotną rolę w podjęciu decyzji odegrała siła samej marki.

P. Sz.:Pierwotnie tytuł brzmiał Gwiazdka Muminków. Jego zmiana umożliwiła nam dłuższy okres dystrybucyjny. Nie kojarzy się wyłącznie z okresem bożonarodzeniowym. Jest to film „około-zimowy”.

 

Czy Muminkito marka też w Polsce? Chyba trudno było o dofinansowanie takiego projektu. Wniosek składaliście w nietypowym momencie, przed ustanowieniem w PISF priorytetu dla kinematografii dziecięcej i familijnej.

Z.J.:Składaliśmy go jako koprodukcję mniejszościową. Co też było nietypową sytuacją, bo projekt o dofinansowanie animacji wpadł między produkcje fabularne. Ostatecznie otrzymał wsparcie PISF i jestem przekonana, że niemały wpływ na decyzję oceniających wniosek miał aspekt emocjonalny – każdy z nas wcześniej czy później spotkał się z książkami Tove Jansson.

G.W.:Wychowaliśmy się na książkach o Muminkach – pamiętam je dokładnie z pięknych ilustracji i małego, uroczego formatu. Wsparcie PISF było dla nas niezwykle ważne i pomogło w zamknięciu finansowania. Projekt rzeczywiście trafił na nietypowy okres powstawania nowego priorytetu. Został on wprowadzony dzięki staraniom pani dyrektor Sroki, dla której twórczość dla dzieci była niezwykle ważna. Oczywiście w ustanowieniu tego priorytetu wspierało ją silnie środowisko twórców dla dzieci. Cieszy nas, że polskie kino stawia na publiczność dziecięcą i dzięki tej inicjatywie ma szansę na dynamiczny wzrost.

 

Stara wersja ma narratora. Jak będzie teraz? Czy wiadomo już, kto wcieli się w poszczególne postaci?

Z.J.:Każda jest dubbingowana przez innego aktora, ale narrator, w którego wciela się Piotr Fronczewski jest obecny. Pozwala ustrukturyzować poszczególne rozdziały, kolejne sekwencje, tak by historia miała swój rytm. Czasami dopowiada również to, czego nie widać w obrazie. W obsadzie znaleźli się też Maciej Musiał grający Muminka i Maciej Stuhr w roli Paszczaka. Dużym odkryciem była dla nas Natalia Kukulska, która po raz pierwszy wzięła udział w nagraniach dubbingowych, a jako Mama Muminka poradziła sobie znakomicie.

 

Wybieranie aktorów do dubbingu było trudne?

G.W.:Kierowałem się intuicją – zastanawiałem się, kogo chciałbym usłyszeć w danej roli. Następnie konsultowaliśmy pomysły obsadowe zarówno z Bartkiem Wierzbiętą (reżyserem dubbingu), jak i naszym dystrybutorem.

P. Sz.:Warto też dodać, że w wersji anglojęzycznej dubbingu wzięła udział obsada aktorów wielkiego formatu z Alicią Vikander na czele, która zagrała Małą Mi i Pieska Ynka. W wersji anglojęzycznej głosu postaci Taty Muminka użyczył Stellan Skarsgård, a Muminka dubbinguje jego syn Bill. To świetny duet. Wzruszam się, słysząc tę wersję. Stellan opowiadał, że czytał synowi „Muminki”, a teraz cieszy się, że mogli wcielić się w te role.

 

Myśleliście o takim duecie w polskiej wersji językowej – Maciej Stuhr i Jerzy Stuhr?

Z.J.: Pojawił się taki pomysł, ale z różnych względów musieliśmy zdecydować się na inne rozwiązanie. Do roli Muminka potrzebowaliśmy bardzo młodego aktora. Bohater jest postacią zagubioną, dzieckiem w świecie, którego zupełnie nie rozumie. Zmienia się, a tę przemianę bardzo dobrze udało się wypracować Bartoszowi Wierzbięcie z Maciejem Musiałem. Kluczowym elementem, który pozwolił pokazać przemianę Muminka okazała się muzyka autorstwa Łukasza Targosza i dźwięk zrealizowany przez Michała Fojcika. Muzyka i udźwiękowienie nadały filmowi wyjątkowy charakter.

Beata Poprawa
„Magazyn Filmowy” (nr 12-1, 2017/2018)
Ostatnia aktualizacja:  21.12.2017
Zobacz również
fot. Animon
Deklaracja dla Centrum Camerimage w Toruniu
Europa w filmowym obiektywie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll