(...)
Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku to w końcu przełamanie. Kapryśny polski film, ni stąd, ni zowąd, odkrył w seksownym kociaku z „Hallo, Szpicbródka” ogromny potencjał dramatyczny. Wiśniewska wykorzystała tę szansę. Odtąd w kinie będzie grała niemal wyłącznie skomplikowane, wewnętrznie rozdarte portrety kobiet szukających ukojenia w przeszłości, walczące z traumami, wadzące się z najbliższymi, wytrwale poszukujące miłości.
Jaskółką tych zmian była rola Zofii w „Paciorkach jednego różańca” Kazimierza Kutza z 1980 roku. W zamknięciu śląskiej trylogii, Kutz zaproponował niegdysiejszej dziewczynce z tłumu przyglądającej się zdjęciom do „Kanału”, ciekawą rolę synowej emerytowanego górnika, kategorycznie odmawiającego opuszczenia rodzinnego familoka i przeniesienia do „luksusowego” blokowiska. Bohaterka Wiśniewskiej, powściągliwa, uśmiechnięta i wyrozumiała, w głębi serca kryje jednak prozaicznie marzenie o „małej stabilizacji”. Jest przybyszem z innego świata. Nie rozumie górniczych, śląskich tradycji.
„Miła praca, ale między Bogiem a prawdą, niewiele miałam do zagrania. Najważniejsi byli śląscy naturszczycy w głównych rolach. Moja rola stanowiła tło, przeciwwagę dla tamtego świata prawdy i uczciwości. Pamiętam nasze rozmowy poza planem, energię Kutza. Dobre wspomnienia”.
"Paciorki jednego różańca" wraz z wcześniejszymi filmami Kutza "Sól ziemi czarnej" i "Perła w koronie" tworzą tryptyk poświęcony górniczemu Śląskowi oraz jego historii. Opowiadają o bolesnych przemianach społecznych czasu współczesnego. Scenariusz powstał na kanwie lektury autentycznych pamiętników emerytowanych górników.