PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Łukaszem Palkowskim, reżyserem filmu „Najlepszy”, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 11/2017), rozmawia Kuba Armata. Oto fragment wywiadu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 listopada.
Krzysztof Szpetmański, producent „Najlepszego”, wspomniał, że początkowo trochę przed tym filmem się broniłeś.

To prawda. Byłem w Gdyni z „Bogami”, co okazało się świetnym doświadczeniem. Kiedy jednak przychodzi twój znajomy i proponuje ci kolejną biografię, a ty masz tego serdecznie dość, to z automatu pada pytanie: „Nie stary, po co?”. Krzysztof uparł się jednak, że mi o tym opowie. Pamiętam, jak usiedliśmy w barze Teatru Muzycznego w Gdyni, postawił whisky i zaczął opowiadać. W pewnym momencie przestałem go słyszeć i zwizualizowałem sobie scenę z lustrem, która później znalazła się w „Najlepszym”. Wtedy pierwszy raz pomyślałem – taki film to mógłbym zrobić.

Biografizm zszedł na drugi plan?

Kino biograficzne to podglądanie bohatera, momentami przez dziurkę od klucza. Wiesz, jaki jest główny z tym problem? Rzadko kto pokusi się, by wejść w głowę postaci, o której opowiada. W ten sposób jakiś czas temu myślałem o biografii Beksińskiego, z czego ostatecznie nic nie wyszło. To dla mnie ma sens, zobaczyć świat jego oczami, „podpiąć się” pod jego proces twórczy. Brakowało mi takich filmów biograficznych. Co prawda, w tym przypadku nie trafił mi się obraz o artyście, ani też o procesie twórczym, ale była okazja, by zbliżyć się do tego, co bohater ma w głowie. Opowiedzieć to inaczej niż klasyczne biografie.

O ile Zbigniew Religa był powszechnie znany w naszym kraju, o tyle z w przypadku Jerzego Górskiego wcale nie było to takie oczywiste

Moim zdaniem to nic niezwykłego, takich postaci jest wiele. Pewnie na każdym polu udałoby się znaleźć Polaka, który ma wielkie osiągnięcia na skalę międzynarodową, a mało kto o nim słyszał w kraju. Po przebrnięciu przez historię Religi tego rodzaju bohater w jakiś sposób się uniwersalizuje. Historia innego człowieka, który miał ciężko, ale mimo to zwyciężył, będzie do pewnego stopnia podobna. Ma ten sam finał i zbliżony początek. Tym samym historia Jurka Górskiego, przynajmniej na mnie, nie robiła już tak dużego wrażenia, bo byłem po innych niezwykłych losach.

Pamiętasz pierwsze spotkanie z Górskim?

Nie chciałem go poznawać, podobnie jak unikałem rodziny Religi. Chodziło o to, żeby się nie zaprzyjaźniać, nie pozwolić na relację, w której podświadomie będziesz chciał zrobić coś w filmie dla tego człowieka, wybielić go. Takie ryzyko jest zawsze i w ten sposób łatwo spieprzyć biografię. Żeby ona się udała, powinno się o niej myśleć jako o historii fikcyjnej. I choć unikałem Jurka, on postanowił nie unikać mnie. Pamiętam, że pojechałem na swoją pierwszą dokumentację triathlonu do miasteczka Sława. Podczas spotkania z dygnitarzami w pewnym momencie wszedł Jurek, choć w ogóle nie wiedziałem, że tam będzie. A okazało się, że był organizatorem tej imprezy. Nie było co uciekać oknem, więc po prostu się przywitaliśmy, przybiliśmy piątkę. Kiedy podałem mu rękę miałem wrażenie, że znamy się od paru dobrych lat. Pierwsza myśl: trzeba wyjąć flaszkę! Ale zaraz szybka refleksja, że przecież on nie pije (śmiech).

Jak zareagował na to, że chcecie zrobić o nim film?

Machnął na to ręką. Było już kilka podejść do zekranizowania jego historii, jakieś reportaże, parę wywiadów. I raczej nic z tego nie wychodziło. Więc on podszedł do tego na zasadzie: „A róbcie sobie…”.

Trafił jednak na plan.

Od początku umówiliśmy się, że nie myślimy o biografii sensu stricto, a o filmie inspirowanym jego historią. Dla niego było to łatwiejsze, a i mnie dawało niezbędną swobodę. Być może przez ten cudzysłów, jaki sobie założyliśmy, wszystko się udało.
Kuba Armata
Magazyn Filmowy 11/2017
Ostatnia aktualizacja:  27.10.2017
Zobacz również
fot. R. Pałka
Jacek Petrycki – partyzant kina
„Juliusz”: Nowa komedia twórców „Planety Singli”
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll