Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Krzysztofem Langiem, reżyserem filmu „Ach śpij kochanie”, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 10/2017), rozmawia Anna Michalska. Oto fragment wywiadu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 października.
Skąd pomysł na film?
To jest pomysł, który zrodził się wiele lat temu. Współpracowałem wtedy z Andrzejem Gołdą, który powiedział, że ma pomysł na scenariusz. Trafił w moje zainteresowania i powstał treatment, miał tytuł „M”. Duża część tej historii jest oparta na faktach. Potem spotkałem prokuratora, który przeprowadził z Władysławem Mazurkiewiczem rozmowę na miesiąc przed jego powieszeniem. Opowiadał, że Mazurkiewicz był bardzo przekonujący i właściwie uwodził swojego rozmówcę. Ulegali mu wszyscy. Co więcej, ci którzy się dowiadywali, że jest mordercą, nie chcieli w to uwierzyć. Moim głównym celem nie było epatowanie mordem. To jest w jakimś sensie wehikuł, który może pociągnąć cały szereg różnych sytuacji odsłaniających kulisy psychologiczne tego okresu – lat 50. Jakiś fragmencik czegoś, co jest prawdziwe na tyle, na ile rozumiem prawdę tego czasu, chociaż urodziłem się w 1950 roku.
To w zasadzie czysty przypadek sprawił, że Mazurkiewicz został osądzony.
Tak, choć fakt, że tak późno wylądował na ławie oskarżonych, to jest m.in. temat filmu. Tutaj zdradzę jego strukturę: od początku wiemy, kto jest zabójcą, natomiast jest pewna tajemnica, która wyjaśnia się dopiero na pod koniec filmu. Dlatego mówię, że to wehikuł do opowiedzenia czegoś więcej o tym, jak wyglądało życie w tamtych latach w Polsce. Taki człowiek jak Mazurkiewicz był rajskim ptakiem na szarym tle, zmęczonego komuną, kraju.
To jest zawsze ciekawe, jak niektórym udaje się żyć pełniej, lepiej, swobodniej.
Powiem więcej. Proces Mazurkiewicza był relacjonowany w gazetach i radio. On był na tyle popularny wśród czytelników gazet i mieszkańców Krakowa w szczególności, że przebijał tym nawet Wyścig Pokoju. Jeśli ktoś wie, jak wyglądał Wyścig Pokoju w tych czasach, to rozumie skalę. Z tego procesu dwaj znani reporterzy pisali relacje. Jednym z nich był Marek Hłasko. Nie mówiło się o tym wprost, ale krążyły plotki, że Mazurkiewicz był powiązany z UB. Miał doskonałą przykrywkę. Ktoś zadbał, żeby stał się statecznym sędzią sądu, który orzeka w sprawach wypadków drogowych. Mógł budzić poczucie zaufania, a de facto, i to jest nasza supozycja, grał z UB. Cała tajemnica polega na tym, że próbujemy wniknąć w tym filmie w subtelniejszą strukturę owej gry.
Po wielu latach wraca pan do poważniejszej tematyki i równocześnie do kina gatunkowego.
Wydaje mi się, że jedno drugiemu nie przeczy. Kiedy zapraszałem Adam Sikorę do współpracy, to obaj wiedzieliśmy, że chcemy zrobić film z gatunku noir. Adam jest wyrafinowanym operatorem, każdy jego kadr ma jakąś magię w sobie. To też surowy recenzent moich pomysłów. Krótko mówiąc, to miało być i jest kino gatunkowe, które ma swoją formę. Nie znaczy to jednak, że forma przykrywa treść. I oczywiście jest tak, że jak się bierze aktora, który jest Chyrą, to siłą rzeczy on tworzy postać. Zresztą Chyra nie był takim oczywistym kandydatem, bo Władysław Mazurkiewicz, elegancki morderca, był podobny do Humphreya Bogarta.
Anna Michalska
Magazyn Filmowy 10/2017
Ostatnia aktualizacja: 6.10.2017
fot. Monolith Films
Kinokozetka: "Twój Vincent"
3 razy debiut - październikowe premiery Studia Munka
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024