Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Krzysztofem Łukaszewiczem o przygotowaniach do filmu „Narwik” – w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 9/2017) – rozmawia Andrzej Bukowiecki. Oto fragment wywiadu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 11 września.
W 1990 roku pasjonat historii Mieczysław Borkowski odwiedził Narwik w 50. rocznicę bitwy. Po rozmowach z jej uczestnikami zaczął żyć pomysłem filmu o niej. Zdążył jeszcze spotkać się z najmłodszym Podhalańczykiem Kazimierzem Dziedziochem (zm. 2007), który biorąc udział w bitwie miał 16 lat. Borkowski stworzył fabułę głównie na podstawie jego wspomnień. W scenariusz przyoblókł ją Tomasz Jasiński, przy współpracy Borkowskiego i Mariana Raya-Ciemięgi. Jaką drogą scenariusz trafił do pana rąk?
Otrzymałem go od Mieczysława Borkowskiego, który po premierze „Karbali” uznał, że mam potencjał niezbędny do robienia filmów wojennych. Obaj chcemy, żeby powstał „Narwik”. Na ten cel potrzebne są jednak duże środki finansowe.
Dojdziemy do nich. Teraz proszę o zarys fabuły.
Opowieść zaczyna się na krótko przed wojną na Śląsku. Poznajemy czwórkę młodych, zaprzyjaźnionych ludzi: Kazika, jego siostrę Zosię, Pawła i Niemca Willy’ego. Dwaj ostatni zalecają się do Zosi, która podczas wojny pozostaje w Chorzowie. Późną wiosną 1940 roku drogi – Kazika, który wyemigrował do Francji i został mimo niepełnoletności wcielony do sformowanej tam Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, Pawła, wówczas już marynarza ORP „Grom”, i Willy’ego, żołnierza Wermachtu – przetną się pod Narwikiem.
Cała czwórka chyba nieprzypadkowo wywodzi się ze Śląska?
Oczywiście. Tam przed wojną łatwo nawiązywały się kontakty i przyjaźnie między Polakami i Niemcami, inaczej mówiąc między Ślązakami polskiego i niemieckiego pochodzenia. Dogadywali się ponad podziałami. Dla mnie jest coś poruszającego w tym, że wojna, choć brutalnie podważyła te więzi, nie zawsze zdołała je zniweczyć. Zakorzeniając naszych bohaterów na Śląsku, możemy pokazać złożoność ówczesnych relacji między tamtejszymi Polakami i Niemcami bez czarno-białych podziałów. One się już nie sprawdzają, widz musi znać racje obu stron.
Tylko co powiecie panowie, jak padnie zarzut, że coś za „dobry” ten Niemiec Willy?
Powiemy, że prawdziwy. Tacy jak on byli. Mój dziadek opowiadał mi, że w czasie wojny, będąc na zwiadzie gdzieś pod Budziszynem, stanął w lesie oko w oko z niemieckim żołnierzem. Nikogo poza nimi nie było. Mieli do wyboru: strzelać albo spróbować uniknąć śmierci. Wybrali to drugie: stanęli plecami do siebie i każdy odszedł w swoją stronę. Żaden nie obrócił się i nie strzelił przeciwnikowi w plecy. Z drugiej strony nie mamy zamiaru w „Narwiku” wybielać hitlerowców. Scena, w której dobijają oni rozbitków z „Gromu” ma być jedną z najmocniejszych w filmie.
Jakie były pana pierwsze kroki po przeczytaniu scenariusza „Narwiku”?
Napisałem treatment, pod którym podpisali się również Borkowski i Ray-Ciemięga. Wprowadziłem w nim pewne zmiany w stosunku do scenariusza, w którym było zbyt wielu bohaterów, zwłaszcza drugoplanowych. Cztery główne postacie to i tak bardzo dużo.
Która będzie najważniejsza?
Kazik, najmłodszy uczestnik bitwy o Narwik. Przypomnę, że opieramy się głównie na wspomnieniach jego pierwowzoru, Kazimierza Dziedziocha. Wspomnienia będące zapisem czyichś autentycznych przeżyć dostarczają żywego, emocjonalnego materiału na film. Zmiany w ostatecznej wersji scenariusza pójdą w kierunku tych z treatmentu.
Otrzymałem go od Mieczysława Borkowskiego, który po premierze „Karbali” uznał, że mam potencjał niezbędny do robienia filmów wojennych. Obaj chcemy, żeby powstał „Narwik”. Na ten cel potrzebne są jednak duże środki finansowe.
Dojdziemy do nich. Teraz proszę o zarys fabuły.
Opowieść zaczyna się na krótko przed wojną na Śląsku. Poznajemy czwórkę młodych, zaprzyjaźnionych ludzi: Kazika, jego siostrę Zosię, Pawła i Niemca Willy’ego. Dwaj ostatni zalecają się do Zosi, która podczas wojny pozostaje w Chorzowie. Późną wiosną 1940 roku drogi – Kazika, który wyemigrował do Francji i został mimo niepełnoletności wcielony do sformowanej tam Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, Pawła, wówczas już marynarza ORP „Grom”, i Willy’ego, żołnierza Wermachtu – przetną się pod Narwikiem.
Cała czwórka chyba nieprzypadkowo wywodzi się ze Śląska?
Oczywiście. Tam przed wojną łatwo nawiązywały się kontakty i przyjaźnie między Polakami i Niemcami, inaczej mówiąc między Ślązakami polskiego i niemieckiego pochodzenia. Dogadywali się ponad podziałami. Dla mnie jest coś poruszającego w tym, że wojna, choć brutalnie podważyła te więzi, nie zawsze zdołała je zniweczyć. Zakorzeniając naszych bohaterów na Śląsku, możemy pokazać złożoność ówczesnych relacji między tamtejszymi Polakami i Niemcami bez czarno-białych podziałów. One się już nie sprawdzają, widz musi znać racje obu stron.
Tylko co powiecie panowie, jak padnie zarzut, że coś za „dobry” ten Niemiec Willy?
Powiemy, że prawdziwy. Tacy jak on byli. Mój dziadek opowiadał mi, że w czasie wojny, będąc na zwiadzie gdzieś pod Budziszynem, stanął w lesie oko w oko z niemieckim żołnierzem. Nikogo poza nimi nie było. Mieli do wyboru: strzelać albo spróbować uniknąć śmierci. Wybrali to drugie: stanęli plecami do siebie i każdy odszedł w swoją stronę. Żaden nie obrócił się i nie strzelił przeciwnikowi w plecy. Z drugiej strony nie mamy zamiaru w „Narwiku” wybielać hitlerowców. Scena, w której dobijają oni rozbitków z „Gromu” ma być jedną z najmocniejszych w filmie.
Jakie były pana pierwsze kroki po przeczytaniu scenariusza „Narwiku”?
Napisałem treatment, pod którym podpisali się również Borkowski i Ray-Ciemięga. Wprowadziłem w nim pewne zmiany w stosunku do scenariusza, w którym było zbyt wielu bohaterów, zwłaszcza drugoplanowych. Cztery główne postacie to i tak bardzo dużo.
Która będzie najważniejsza?
Kazik, najmłodszy uczestnik bitwy o Narwik. Przypomnę, że opieramy się głównie na wspomnieniach jego pierwowzoru, Kazimierza Dziedziocha. Wspomnienia będące zapisem czyichś autentycznych przeżyć dostarczają żywego, emocjonalnego materiału na film. Zmiany w ostatecznej wersji scenariusza pójdą w kierunku tych z treatmentu.
Andrzej Bukowiecki
Magazyn Filmowy 09/2017
Ostatnia aktualizacja: 4.09.2017
fot. Marcin Kułakowski/ PISF
7. Sokołowsko Festiwal Filmowy Hommage à Kieślowski
Ars Independent'2017. Szczegóły programu
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2025