Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Z Robertem Piaskowskim, dyrektorem artystycznym Festiwalu Muzyki Filmowej, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 5/2017), rozmawia Dagmara Romanowska. Oto fragment wywiadu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 maja.
Dagmara Romanowska: 10. edycja festiwalu... To szmat czasu. Jak patrzysz na te lata, na to, jak festiwal się zmieniał i rozwijał?
Robert Piaskowski: Przy obecnym zalewie koncertów muzyki filmowej trudno uwierzyć, że 11 lat temu, gdy zaczynaliśmy, niemal nie istniały. Zresztą nie tylko w Polsce. Stany Zjednoczone do dziś nie mogą pochwalić się żadną tego typu dużą imprezą. My dostrzegliśmy szansę. Zaczęło się od rozmów z orkiestrą Sinfonietta Cracovia, która przy okazji jubileuszu Krzysztofa Kieślowskiego przygotowała rozchwytywany koncert do jego filmów w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Krakowskie Biuro Festiwalowe, z którym sam rozpoczynałem współpracę, dało mi trzy miesiące na przygotowanie pierwszej edycji Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie. Teraz planujemy z wyprzedzeniem kilku lat... To była iście karkołomna misja. Nie mieliśmy żadnych kontaktów z branżą. Na rynku były góra dwie agencje, które sprzedawały gotowe produkty, a my już wtedy wiedzieliśmy, że budujemy festiwal premierowy, unikatowy i międzynarodowy w charakterze, z laureatami Oscarów wśród gości. Te ambicje – nasze i publiczności – zawsze nas motywowały i popychały do przodu. Udało się! Pierwsza edycja przyniosła koncert Erica Serry i jubileuszowe wykonanie muzyki Camille’a Saint-Saënsa do „Zabójstwa księcia Gwizjusza” – mijało właśnie 100 lat odkąd ją napisał. Do dziś z sentymentem wszyscy wspominają koncert na Błoniach, gdzie pokazaliśmy „Władcę Pierścieni: Drużynę Pierścienia” z muzyką na żywo. Gwiazdy na niebie, świetliki, ludzie z kocami i termosami z herbatą. Niepowtarzalna atmosfera i niezapomniane wrażenie, chociaż…
Przygody?
Amerykańskie urządzenia odmawiały współpracy z polskimi i do ostatniej chwili nie mieliśmy pewności, czy wszystko zadziała. Magdalena Sroka, wówczas szefowa KBF-u, spędziła z technikami trzy doby: żeby temu zaradzić. Ale i tak w trakcie koncertu na dwie minuty – tyle zajęła nam naprawa – zapanowała cisza. Winowajcą był zabłąkany dziennikarz, który niefortunnie stanął na kablu odpowiedzialnym za nagłośnienie. Paradoksalnie ten incydent tylko nam pomógł. Wszyscy byli przekonani, że gramy z playbacku. A tu... wszystko na żywo! Gwizdy niezadowolenia szybko ustąpiły miejsca burzy braw.
Tych anegdot przez dziewięć dotychczasowych edycji nieco się uzbierało?
Walczyliśmy z różnymi żywiołami i katastrofami. Sam festiwal jest żywiołem. W trakcie 2. edycji wichura zerwała ekran i w ciągu godziny przenieśliśmy koncert Tan Duna z Błoń do filharmonii. Pokaz „Władcy Pierścieni: Dwóch wież” z muzyką na żywo – również ze względu na psotliwy wiatr wkradający się do mikrofonów – opóźniony był o trzy godziny. Później przyszła powódź 2010 roku. Scena na Błoniach znalazła się w środku „bajora”. Dumnie swoje kupry prezentowały na niej kaczki, które uciekły z zakola Wisły. Z pomocą przyszedł ArcelorMittal Poland, który użyczył nam swojej Hali Ocynowni Chemicznej.
Robert Piaskowski: Przy obecnym zalewie koncertów muzyki filmowej trudno uwierzyć, że 11 lat temu, gdy zaczynaliśmy, niemal nie istniały. Zresztą nie tylko w Polsce. Stany Zjednoczone do dziś nie mogą pochwalić się żadną tego typu dużą imprezą. My dostrzegliśmy szansę. Zaczęło się od rozmów z orkiestrą Sinfonietta Cracovia, która przy okazji jubileuszu Krzysztofa Kieślowskiego przygotowała rozchwytywany koncert do jego filmów w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Krakowskie Biuro Festiwalowe, z którym sam rozpoczynałem współpracę, dało mi trzy miesiące na przygotowanie pierwszej edycji Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie. Teraz planujemy z wyprzedzeniem kilku lat... To była iście karkołomna misja. Nie mieliśmy żadnych kontaktów z branżą. Na rynku były góra dwie agencje, które sprzedawały gotowe produkty, a my już wtedy wiedzieliśmy, że budujemy festiwal premierowy, unikatowy i międzynarodowy w charakterze, z laureatami Oscarów wśród gości. Te ambicje – nasze i publiczności – zawsze nas motywowały i popychały do przodu. Udało się! Pierwsza edycja przyniosła koncert Erica Serry i jubileuszowe wykonanie muzyki Camille’a Saint-Saënsa do „Zabójstwa księcia Gwizjusza” – mijało właśnie 100 lat odkąd ją napisał. Do dziś z sentymentem wszyscy wspominają koncert na Błoniach, gdzie pokazaliśmy „Władcę Pierścieni: Drużynę Pierścienia” z muzyką na żywo. Gwiazdy na niebie, świetliki, ludzie z kocami i termosami z herbatą. Niepowtarzalna atmosfera i niezapomniane wrażenie, chociaż…
Przygody?
Amerykańskie urządzenia odmawiały współpracy z polskimi i do ostatniej chwili nie mieliśmy pewności, czy wszystko zadziała. Magdalena Sroka, wówczas szefowa KBF-u, spędziła z technikami trzy doby: żeby temu zaradzić. Ale i tak w trakcie koncertu na dwie minuty – tyle zajęła nam naprawa – zapanowała cisza. Winowajcą był zabłąkany dziennikarz, który niefortunnie stanął na kablu odpowiedzialnym za nagłośnienie. Paradoksalnie ten incydent tylko nam pomógł. Wszyscy byli przekonani, że gramy z playbacku. A tu... wszystko na żywo! Gwizdy niezadowolenia szybko ustąpiły miejsca burzy braw.
Tych anegdot przez dziewięć dotychczasowych edycji nieco się uzbierało?
Walczyliśmy z różnymi żywiołami i katastrofami. Sam festiwal jest żywiołem. W trakcie 2. edycji wichura zerwała ekran i w ciągu godziny przenieśliśmy koncert Tan Duna z Błoń do filharmonii. Pokaz „Władcy Pierścieni: Dwóch wież” z muzyką na żywo – również ze względu na psotliwy wiatr wkradający się do mikrofonów – opóźniony był o trzy godziny. Później przyszła powódź 2010 roku. Scena na Błoniach znalazła się w środku „bajora”. Dumnie swoje kupry prezentowały na niej kaczki, które uciekły z zakola Wisły. Z pomocą przyszedł ArcelorMittal Poland, który użyczył nam swojej Hali Ocynowni Chemicznej.
Dagmara Romanowska
Magazyn Filmowy 05/2017
Ostatnia aktualizacja: 21.04.2017
fot. Wojciech Wandzel
Nie żyje Witold Pyrkosz
Trwa nabór dla młodych przedsiębiorców audiowizualnych
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024