PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
„Kiedy Krzysztof Zanussi podziękował mi publicznie, że przeprowadziłem publicznie polskiego inteligenta z XX w XXI wiek, zrobiło mi się przyjemnie, bo to przecież on był dotychczas specjalistą od tej warstwy społecznej” – wyznał mi przed kilku laty Jerzy Stuhr w wywiadzie do przygotowywanej książki o zespole „Zebra”. Jego sztuka – a jest przecież znakomitym aktorem, scenarzystą, reżyserem, i pisarzem wreszcie – wyrasta jednak z nieco innego pnia niż kino autora „Iluminacji”, jest zawieszona gdzieś między dorobkiem Krzysztofa Kieślowskiego i Andrzeja Munka. Jerzy Stuhr – uważny obserwator otaczającej rzeczywistości dyskretny moralista, ciągle przypominający nam o tym wszystkim, co najważniejsze, kończy 70 lat.
Urodził się 18 kwietnia 1947 roku w Krakowie. Jest absolwentem filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego (1970) oraz Wydziału Aktorskiego krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej (1972), gdzie przez wiele lat pełnił funkcję rektora (1990-1996, 2002-2008). W latach 1972-1991 występował w Starym Teatrze w Krakowie.

Po raz pierwszy pojawił się na ekranie – w epizodycznej roli laboranta w Instytucie Weigla – w „Trzeciej części nocy” (1971) Andrzeja Żuławskiego, a pierwsze większe role zagrał pięć lat później w dwóch filmach Krzysztofa Kieślowskiego:  w telewizyjnym „Spokoju” (1976) wcielił się w Antoniego Gralaka, który po odbyciu kary więzienia marzy jedynie o spokojnym życiu, podejmuje więc pracę na budowie, ale zostaje tam mimowolnie wciągnięty w konflikt między robotnikami a kierownikiem robót, a w kinowej „Bliźnie” (1976) – utrzymanej w paradokumentalnej poetyce opowieści o budowie wielkiego kombinatu, powstającego w wyniku politycznej decyzji, wbrew zdrowemu rozsądkowi, na terenie absolutnie do tego się nie nadającym – w asystenta dyrektora. Te dwa filmy to początek nie tylko współpracy, ale i wzajemnego zafascynowania oraz wielkiej przyjaźni tych dwóch artystów. W 1979 roku krakowski aktor zagrał Filipa Mosza, tytułowego bohatera „Amatora” (1980), 30-letniego zaopatrzeniowca zafascynowanego kamerą filmową. Kupił ją, gdy urodziła mu się córeczka. Od tej chwili filmowanie pochłonęło go bez reszty. Film kończy przejmująca scena, kiedy Filip, rejestrujący kamerą wszystko co wokół, nagle odwraca jej obiektyw w swoją stronę...

„Amator” okazał się sztandarowym dziełem kina moralnego niepokoju, a Stuhr stał się główną twarzą tego nurtu. Dowodem, wspaniałe kreacje w filmach Agnieszki Holland i Feliksa Falka. W „Aktorach prowincjonalnych” (1978) Holland, opowieści o zespole teatralnym przygotowującym wystawienie „Wyzwolenia”  Stanisława Wyspiańskiego pod kierunkiem znanego reżysera ze stolicy, zagrał warszawskiego „układowego” krytyka, w „Wodzireju” (1977) Falka, historii bezwzględnej walki o otrzymanie zlecenia na poprowadzenie prestiżowego balu w nowo otwartym hotelu – idącego „po trupach” do celu Lutka Danielaka, a w „Szansie” (1979), także Falka, dramacie rozgrywającym się wśród licealistów – niezbyt przystosowanego do życia w „szkolnej dżungli” nauczyciela historii. Twórcy kina moralnego niepokoju chętnie sięgali w swych filmach po łacińską maksymę pars pro toto, czyli wnioskowanie o całości z przeanalizowania jej części. Dla widzów jasne było, że „Aktorzy prowincjonalni” opowiadają nie tylko o aktorach prowincjonalnych, Wodzirej o środowisku estradowym, a „Szansa” o szkolnych dramatach.

Poza poważnymi, głęboko zaangażowanymi w rzeczywistość, rolami w filmach Kieślowskiego, Holland, Falka, aktor chętnie przyjmował role w filmach typowo rozrywkowych, zwłaszcza komediach. Tu najwyżej cenił sobie rzemiosło Juliusza Machulskiego i w jego filmach stworzył najlepsze komediowe kreacje: Maksa, który budzi się wraz ze swym kompanem po 53 latach z hibernetycznego snu, w czasie ich którego przez Ziemię przeszedł nuklearny kataklizm, całkowicie wyniszczający męski gatunek – w „Seksmisji” (1983), nadszyszkownika Kilkujadka w „Kingsajzie” (1987), ekscentrycznej baśni o krasnoludkach zamieszkujących Szuflandię, Johnny’ego Pollacka w „Deja vu” (1989), niedocenionej, fantastycznej opowieści o niezwykłych przygodach amerykańskiego gangstera polskiego pochodzenia w krainie bolszewików, czy komisarza Rybę, depczącego po piętach wszystkich naruszających obowiązujące prawo w „Kilerze” (1997) i w „Kiler-ów 2-óch” (1999).

Stuhr to nie tylko role spod znaku kina moralnego niepokoju czy komediowe kreacje w filmach Machulskiego, to aktor wszechstronny, dla którego nie ma zadań niemożliwych, czego dowodem znakomite – ale jakże odmienne – role w filmach innych reżyserów, np. radcy Wagnera w „Wizji lokalnej 1901”(1980) Filipa Bajona, Softa w „O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji” (1984) Piotra Szulkina, reżysera Zdzicha w „Pociągu do Hollywood” (1987) Radosława Piwowarskiego, docenta Ciąglewicza w „Łuku Erosa” (1987) Jerzego Domaradzkiego, Jana Piszczyka w „Obywatelu Piszczyku” (1988) Andrzeja Kotkowskiego, radcy w Personie non grata (2005) Krzysztofa Zanussiego czy Witkacego w „Mistyfikacji” (2010) Jacka Koprowicza.

Osobny rozdział to role w filmach przez siebie wyreżyserowanych, bo Jerzy Stuhr stanął także po drugiej stronie kamery, bardzo szybko wypracowując sobie własny charakterystyczny styl filmowego pisma: Gustawa w „Spisie cudzołożnic” (1994), pięć ról (adiunkt, ksiądz, pułkownik, więzień, kolejny petent Ankietera) w „Historiach miłosnych” (1997), prokuratora Adama Borowskiego w „Tygodniu z życia mężczyzny” (1999), Zygmunta Sawickiego, skromnego urzędnika bankowego, posiadacza wielbłąda w „Dużym zwierzęciu” (2000), doświadczonego solidnie przez życie Józefa Kozioła w „Pogodzie na jutro” (2003), rektora w „Korowodzie” (2007) czy Jana Bratka, tytułowego bohatera „Obywatela” (2014), gdzie chyba najbardziej zbliżył się do kina spod znaku Andrzeja Munka, gorzko spoglądając na ludzką kondycję, ale mimo wszystko, wierzącego w człowieka.

Ma na swoim koncie kilkaset ról – na ekranie, scenie, w telewizji, na estradzie. Przyniosły mu one kilkadziesiąt prestiżowych nagród. „Mam taką austriacką naturę: gdzie mnie postawią, tam staram się wykonywać wszystko najlepiej, jak umiem” – powiedział mi w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przed kilkunastu laty. „Śpiewać każdy może” – wszyscy pamiętamy ten jego słynny song z opolskiego festiwalu. Istotnie, każdy może śpiewać, ale bez najdrobniejszego fałszu potrafią tylko wybrani. Jerzy Stuhr jest tego najlepszym przykładem.

Jerzy Stuhr jest członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Jerzy Armata
Ostatnia aktualizacja:  18.04.2017
Zobacz również
fot. Kuźnia Zdjęć/SFP
Nowy plakat "Młodzi i Film"
Kameralne Lato otwiera nabór filmów
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll