Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Spotkania II Zjazdu Filmoznawców i Medioznawców w Krakowie to nie tylko teoretyczne panele dyskusyjne, typowo filmoznawcze rozmowy skupione na historii czy estetyce kina i telewizji. To również dyskusje na tematy związane z funkcjonowaniem dzieł filmowych w szerszej przestrzeni ekonomicznej. Bez ogródek, konkretnie.
Przykładem takich rozmów były na Zjeździe cztery piątkowe sesje zgrupowane pod wspólnym hasłem „Poza ekranem. Ekonomia filmu, rynek i instytucje kinematografii” - koordynowane przez dr Annę Wróblewską z UKSW, dr. Artura Majera z PWSFTviT w Łodzi, dr. hab. Piotra Sitarskiego, prof. UŁ i dr. hab. Marcina Adamczaka, UAM.
Część z prezentacji przyjrzała się funkcjonowaniu przemysłu filmowego w przeszłości - zarówno w kraju (omówiono m.in. strategie biznesowe Sfinksa u progu II RP), jak i zagranicą (wśród tematów znalazł się referat o uwarunkowaniach produkcyjnych włoskiego kina gatunkowego od połowy lat 50. do lat 80. XX wieku, a także wystąpienie na temat działalności brytyjskiego studia Goldcrest Films w pierwszej połowie lat 80.). Nie zabrakło też spojrzenia na współczesność - dr hab. Marcin Adamczak wziął pod lupę rozwój chińskiego rynku kinowego, a mgr Joanna Kiedrowska, UG spróbowała podsumować dotychczasową działalność polsko-brytyjskiego studia BreakThru Film.
Bardzo interesujące okazały się wystąpienia związane z wymiernymi korzyściami istnienia filmu w obiegu rynkowym. Dr Krzysztof Stachowiak z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM zaproponował zupełnie niefilmoznawcze spojrzenie na dzieło filmowe - nie tylko „dzieło sztuki” niosące wartości niewymierne, ale i towar z wartością zdecydowanie wymierną i wymierzalną. To „dobro kreatywne”, wraz z postępem technologicznym, który towarzyszy mu na każdym etapie rozwoju (od pomysłu przez development, produkcję, postprodukcję po marketing, dystrybucję i konsumpcję - od tworzenia po urynkowienie) radzi sobie coraz lepiej i coraz dłużej funkcjonuje w „łańcuchu wartości”. Naukowiec zauważył, że dzięki technologiom cyfrowym poszerzają się kolejne pola eksploatacji (ekonomicznej) dzieła filmowego: pojawiają się nowe kanały dystrybucji, nowe firmy, rośnie turystyka itp.
Dr Anna Wróblewska, od wielu lat związana z różnymi festiwalami filmowymi w Polsce (Gdynia, Koszalin, Radom), przedstawiła fragment z prowadzonych przez siebie badań dotyczących wpływu festiwalu filmowego na rozwój lokalny. Na zjawisko spojrzała nie z perspektywy filmoznawczej, a managera kultury. „Festiwal filmowy interesuje mnie jako zjawisko ekonomiczne” - podkreślała. Zwróciła uwagę na szereg działań okołofilmowych podejmowanych przez uczestników festiwali, w tym na ich wydatki związane z noclegami, przejazdami, posiłkami i innymi usługami. „W czasie pobytu na festiwalu kupujemy kosmetyki, książki, płyty, odwiedzamy lokalne atrakcje turystyczne, korzystamy z restauracji” - wymieniała. Problemowi przyjrzała się również z drugiej strony - samego festiwalu. Czy danemu miastu/regionowi opłaca się inwestować w jakąś imprezę? Czy pieniądze, dotacje pozostają na miejscu? Chociaż badania ciągle trwają, Anna Wróblewska już teraz nie ma co do tego wątpliwości. W regionie pozostają zarówno pieniądze wydatkowane przez uczestników festiwalu, jak i sam festiwal, który korzysta z lokalnej infrastruktury, firm, pracowników. Ponadto dana miejscowość może dzięki festiwalowi budować swój wizerunek - a to też wartość, która pociągnąć może za sobą inne, już pozakulturowe wartości.
Ciekawy temat w ramach sesji podjął również mgr Emil Sowiński - młody badacz przyjrzał się funkcjonowaniu filmów krótkometrażowych kiedyś (głównie w latach 70. minionego wieku) i dziś (od czasu powołania do życia Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej). Sowiński zwrócił uwagę na ogólną degradację znaczenia krótkiego metrażu w naszej kinematografii. Zaczął m.in. od wskazania pewnego nie do końca „dobrego” dla realiów ekonomiczno-dystrybutorskich tej formy zapisu w Ustawie o Kinematografii: Rozdział 1, art. 4. paragraf 1: „Filmem jest utwór (...) „przeznaczony do wyświetlania w kinie jako pierwszym polu eksploatacji”. Naukowiec podkreślił brak osobnego dla krótkiego metrażu programu operacyjnego w PISF, a także całkowite odwrócenie „wielkiej szóstki” producentów takich form na przestrzeni ostatnich dekad. Kiedyś największymi „graczami” w tym obszarze naszej kinematografii były wytwórnie filmowe, dziś są to przede wszystkim szkoły filmowe (poza nimi tylko Studio Munka). Krótki metraż - przypomniał również Sowiński - zniknął z kin (poza festiwalami oraz próbami wprowadzania filmów „nowelowych”), a w TVP prezentowany jest w porach późnonocnych (lepiej ma się na antenie Ale kino+ ). Nie budzi również zainteresowania serwisów VOD - liczby wyświetleń w Ninatece są niskie, a operatorzy komercyjni nie podejmują wyzwania. Krótki metraż praktycznie (poza wzmiankami o nagrodach) przestał też istnieć w popularnym piśmiennictwie filmowym.
Sobota będzie ostatnim dniem II Zjazdu Filmoznawców i Medioznawców. Przypomnijmy - konferencja ściągnęła niemal 200 prelegentów z uczelni w całej Polsce. Organizatorami wydarzenia są Polskie Towarzystwo Badań nad Filmem i Mediami, Katedra Mediów i Badań Kulturowych Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie oraz Instytut Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Część z prezentacji przyjrzała się funkcjonowaniu przemysłu filmowego w przeszłości - zarówno w kraju (omówiono m.in. strategie biznesowe Sfinksa u progu II RP), jak i zagranicą (wśród tematów znalazł się referat o uwarunkowaniach produkcyjnych włoskiego kina gatunkowego od połowy lat 50. do lat 80. XX wieku, a także wystąpienie na temat działalności brytyjskiego studia Goldcrest Films w pierwszej połowie lat 80.). Nie zabrakło też spojrzenia na współczesność - dr hab. Marcin Adamczak wziął pod lupę rozwój chińskiego rynku kinowego, a mgr Joanna Kiedrowska, UG spróbowała podsumować dotychczasową działalność polsko-brytyjskiego studia BreakThru Film.
Bardzo interesujące okazały się wystąpienia związane z wymiernymi korzyściami istnienia filmu w obiegu rynkowym. Dr Krzysztof Stachowiak z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM zaproponował zupełnie niefilmoznawcze spojrzenie na dzieło filmowe - nie tylko „dzieło sztuki” niosące wartości niewymierne, ale i towar z wartością zdecydowanie wymierną i wymierzalną. To „dobro kreatywne”, wraz z postępem technologicznym, który towarzyszy mu na każdym etapie rozwoju (od pomysłu przez development, produkcję, postprodukcję po marketing, dystrybucję i konsumpcję - od tworzenia po urynkowienie) radzi sobie coraz lepiej i coraz dłużej funkcjonuje w „łańcuchu wartości”. Naukowiec zauważył, że dzięki technologiom cyfrowym poszerzają się kolejne pola eksploatacji (ekonomicznej) dzieła filmowego: pojawiają się nowe kanały dystrybucji, nowe firmy, rośnie turystyka itp.
Dr Anna Wróblewska, od wielu lat związana z różnymi festiwalami filmowymi w Polsce (Gdynia, Koszalin, Radom), przedstawiła fragment z prowadzonych przez siebie badań dotyczących wpływu festiwalu filmowego na rozwój lokalny. Na zjawisko spojrzała nie z perspektywy filmoznawczej, a managera kultury. „Festiwal filmowy interesuje mnie jako zjawisko ekonomiczne” - podkreślała. Zwróciła uwagę na szereg działań okołofilmowych podejmowanych przez uczestników festiwali, w tym na ich wydatki związane z noclegami, przejazdami, posiłkami i innymi usługami. „W czasie pobytu na festiwalu kupujemy kosmetyki, książki, płyty, odwiedzamy lokalne atrakcje turystyczne, korzystamy z restauracji” - wymieniała. Problemowi przyjrzała się również z drugiej strony - samego festiwalu. Czy danemu miastu/regionowi opłaca się inwestować w jakąś imprezę? Czy pieniądze, dotacje pozostają na miejscu? Chociaż badania ciągle trwają, Anna Wróblewska już teraz nie ma co do tego wątpliwości. W regionie pozostają zarówno pieniądze wydatkowane przez uczestników festiwalu, jak i sam festiwal, który korzysta z lokalnej infrastruktury, firm, pracowników. Ponadto dana miejscowość może dzięki festiwalowi budować swój wizerunek - a to też wartość, która pociągnąć może za sobą inne, już pozakulturowe wartości.
Ciekawy temat w ramach sesji podjął również mgr Emil Sowiński - młody badacz przyjrzał się funkcjonowaniu filmów krótkometrażowych kiedyś (głównie w latach 70. minionego wieku) i dziś (od czasu powołania do życia Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej). Sowiński zwrócił uwagę na ogólną degradację znaczenia krótkiego metrażu w naszej kinematografii. Zaczął m.in. od wskazania pewnego nie do końca „dobrego” dla realiów ekonomiczno-dystrybutorskich tej formy zapisu w Ustawie o Kinematografii: Rozdział 1, art. 4. paragraf 1: „Filmem jest utwór (...) „przeznaczony do wyświetlania w kinie jako pierwszym polu eksploatacji”. Naukowiec podkreślił brak osobnego dla krótkiego metrażu programu operacyjnego w PISF, a także całkowite odwrócenie „wielkiej szóstki” producentów takich form na przestrzeni ostatnich dekad. Kiedyś największymi „graczami” w tym obszarze naszej kinematografii były wytwórnie filmowe, dziś są to przede wszystkim szkoły filmowe (poza nimi tylko Studio Munka). Krótki metraż - przypomniał również Sowiński - zniknął z kin (poza festiwalami oraz próbami wprowadzania filmów „nowelowych”), a w TVP prezentowany jest w porach późnonocnych (lepiej ma się na antenie Ale kino+ ). Nie budzi również zainteresowania serwisów VOD - liczby wyświetleń w Ninatece są niskie, a operatorzy komercyjni nie podejmują wyzwania. Krótki metraż praktycznie (poza wzmiankami o nagrodach) przestał też istnieć w popularnym piśmiennictwie filmowym.
Sobota będzie ostatnim dniem II Zjazdu Filmoznawców i Medioznawców. Przypomnijmy - konferencja ściągnęła niemal 200 prelegentów z uczelni w całej Polsce. Organizatorami wydarzenia są Polskie Towarzystwo Badań nad Filmem i Mediami, Katedra Mediów i Badań Kulturowych Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie oraz Instytut Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Dagmara Romanowska / Wrób
Ostatnia aktualizacja: 11.12.2016
Europejskie Nagrody Filmowe: Zwycięża "Toni Erdmann"
Piotr Stasik: Chciałem oddać ducha naszych czasów
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024