PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  27.11.2016
O pięknym, ale i przedziwnym kinie Bogdana Dziworskiego, laureata nagrody Platynowego Zamku 20. Międzynarodowego Festiwalu Filmów Dokumentalnych Off Cinema w Poznaniu, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 12/2016) pisze Mikołaj Jazdon. Oto fragment artykułu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 12 grudnia 2016 roku.
Samo nazwisko Bogdana Dziworskiego podpowiada skojarzenia przylegające do wymowy i charakteru jego niezwykłych dokonań filmowych – te krótkometrażowe obrazy mówią o zadziwieniu światem portretującego go artysty. Stworzone do oglądania po wielokroć, budzą podziw dla artystycznego kunsztu, wyobraźni i oryginalności. Jakaś prawda o talencie tego wielkiego artysty kina kryje się w jego umiejętności dostrzegania i pokazywania na ekranie, że epicentrum wydarzeń nie znajduje się wcale tam, gdzie spogląda większość, ale tam, gdzie nie patrzy prawie nikt poza nim. Już w zrealizowanej wspólnie z Edwardem Bernsteinem (Żebrowskim) w łódzkiej PWSF dokumentalnej etiudzie, "Szkoła uczuć" (1963, Dziworski podpisał ją jako autor zdjęć), po raz pierwszy zabłysnął talent tego filmowca. W tym reportażu z meczu bokserskiego tylko przez chwilę spoglądamy na walczących pięściarzy, gdyż kamera Dziworskiego koncentruje się na innych emocjonujących zmaganiach –  malujących się na twarzach widzów obserwujących walkę na ringu. To tu rozgrywa się wyjątkowy i niepowtarzalny spektakl nie do zobaczenia bez pośrednictwa filmowca. Bo któż obserwuje emocje malujące się na twarzach innych kibiców, skoro przyszedł oglądać pojedynek pięściarski?

Odkrywanie cudowności w zwyczajności to charakterystyczny rys twórczości autora „Dwuboju klasycznego” (1978). Film zawiera scenę wiele mówiącą o stylu pracy „Dziwora”. Już na samym początku kamera odwraca się od biegnących narciarzy, na których skierowane są spojrzenia kibiców, i zaczyna śledzić ruchy osobliwego „sportowca”. Ubrana w czerwoną kurtkę, spodnie i kapelusz kobieta, pochylając się niczym skoczek narciarski, precyzyjnie wymierzonymi ruchami ramion celuje w stronę mijających ją w pędzie biegaczy. W dłoni trzyma kubek z wodą, a może gorącą herbatą. Przechylając się z nogi na nogę, niczym szermierz, wyczekuje odpowiedniego momentu, by rozpędzonemu zawodnikowi podać w biegu naczynie, nie narażając go na oblanie, ani tym bardziej utratę kropli ożywczego napoju. Nie słychać tu wrzawy zawodów, gwizdów, czy megafonowych anonsów. W kompletnej ciszy skrzypią tylko stawiane na śniegu kroki Siostry Warszawskiej (tak nazywali ją uczestnicy zawodów, jak zapamiętał reżyser) i słychać świst przejeżdżających narciarzy. Dziworski łowi kamerą zdarzenia, które nie zainteresują żadnego korespondenta sportowego – opowiada historię odczepionej narty sunącej samotnie po stoku skoczni aż do swego kresu, na skraju skalnej przepaści, czy, jak w „Fechtmistrzu” (1980), spogląda na wróbla krążącego pod sufitem hali sportowej, by porównać ruchy szpadzistów do zwinności jego podrygów.

Jedna z zasłyszanych przeze mnie przed laty anegdot, trafnie, oddaje odmienność kina Bogdana Dziworskiego. Opowiada o operatorach, którym zlecono sfilmowanie stolarza pracowicie piłującego deskę. Każdy szuka gorączkowo najdogodniejszego miejsca dla swojej kamery. Jeden kieruje ją na raz po raz zagłębiającą się w drewnie piłę, drugi kadruje utrudzoną i zroszoną potem twarz starego majstra, trzeci z poziomu posadzki szerokokątnym obiektywem obejmuje całość. Tylko czwarty operator idzie na przeciwległą stronę i wpatruje się przez obiektyw swego aparatu w maleńki wiórek na końcu długiej deski, podskakujący miarowo, w rytm cięć… To właśnie Bogdan Dziworski.


Mikołaj Jazdon
Magazyn Filmowy SFP 12/2016
Ostatnia aktualizacja:  25.11.2016
Zobacz również
fot. Maciej Kaczyński
Muzeum Powstania Warszawskiego: o historii i animacji
Polish Jazz – YES!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll