PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Z Piotrem Dzięciołem, prezesem Opus Film, na festiwalu Regiofun w Katowicach rozmawia Anna Wróblewska.
Dwa lata temu dostaliście Oscara. Co się zmieniło w Opusie przez ten czas?
W zasadzie wiele się nie zmieniło. Oczywiste jest, że reżyser, który zrobił film oscarowy, ma  potem dużo łatwiej, może liczyć na to, że następny film realizowany w Polsce bez problemu dostanie wsparcie RFF-ów, PISF-u, pod tym względem to na pewno procentuje.

Pamiętajmy, że jest to jedynie część finansowania filmu, pozostałą część trzeba dopiero zdobyć. Ostatnia lata nie sprzyjają produkcji filmu artystycznego. PISF rzadko kiedy finansuje film na poziomie 50 proc., problemem jest znalezienie w Polsce finansowania gotówkowego. Poza regionalnymi funduszami filmowymi ciężko jest znaleźć wsparcie.

Jeszcze do niedawna zawsze był choćby jeden silny partner telewizyjny, który prowadził określoną politykę produkcyjną: Canal+ , TVP, albo zewnętrzny, spoza branży, jak Orange.  Teraz na rynku działa mechanizm Polsatu – w zasadzie rozpoczyna działalność.
W tej chwili jest rzeczywiście ciężki czas, jeśli chodzi o udział telewizji w produkcję filmu artystycznego, HBO rzadko wchodzi w zewnętrzne produkcje fabularne, Canal+ również. W tej sytuacji postawiliśmy na koprodukcje międzynarodowe.

Gdyby nie ta możliwość, nie bylibyśmy w stanie wyprodukować nowego filmu Pawła Pawlikowskiego, Urszuli Antoniak i Pawła Borowskiego. Najnowszy film Urszuli Antoniak „Pomiędzy słowami” otrzymał  wsparcie z Eurimages w maksymalnej wysokości 17 proc. budżetu i, jak mówiła mi polska przedstawicielka programu Irena Strzałkowska, został bardzo wysoko oceniony, na drugim miejscu w sesji.

Mam cały czas wrażenie, że polscy producenci niedostatecznie wykorzystują ten mechanizm.

Aby móc tam aplikować, trzeba znaleźć partnerów. Młodzi producenci, uczestniczący w międzynarodowych szkoleniach, pitchingach, doskonale się poruszają po świecie filmowym i dla nich Eurimages to wielka szansa.

Jacy partnerzy uczestniczą w waszych międzynarodowych produkcjach? Na jakim jesteście etapie w ich realizacji?

Filmy Borowskiego i Antoniak to koprodukcje większościowe. Język polski jest głównym językiem filmu, chociaż w przypadku filmu „Pomiędzy słowami”, ze względu na akcję osadzoną w Berlinie, językiem filmowym jest także niemiecki. 

Oba filmy będą mieć premierę w przyszłym roku, jesteśmy na etapie montażu. Udźwiękawiane będą w Holandii. W przypadku koprodukcji producent zagraniczny musi zadeklarować, że część kwoty wyda u siebie, stąd zazwyczaj decydujemy się na postprodukcję w innym kraju. Ponadto część zdjęć do filmu Borowskiego „Ja teraz kłamię” realizowana była  jest w Holandii. Film ten otrzymał dofinansowanie z Silesia Film, w związku  z czym zdjęcia odbywały się na Śląsku, natomiast projekt Urszuli Antoniak został wsparty przez Łódzki Fundusz Filmowy, stąd też umiejscowienie części zdjęć w Łodzi.

Nie ma bardziej oczekiwanej produkcji niż film Pawlikowskiego. To niezwykle skomplikowane przedsięwzięcie, film realizowany w kilku krajach, którego akcja toczy się podczas czterech pór roku.
Rzeczywiście „Zimna wojna” to film produkcyjnie bardzo trudny i dla reżysera i aktorów. Paweł  zebrał świetną ekipę, tych samych ludzi, którzy pracowali przy „Idzie”.  Koproducentem  jest firma Apocalypso z Londynu. Nasza producentka z Londynu dogadała  się ze koproducentem francuskim, jest to znana w Polsce z produkcji filmów Kieślowskiego firma MK2. Polską producentką jest Ewa Puszczyńska. Mamy dofinansowanie PISF, rozmawiamy z regionalnymi funduszami filmowymi, z telewizją, dystrybutorem.  Liczę, że z Polski zbierzemy 8-9 mln złotych, pozostałe fundusze pochodzić będą z Wielkiej Brytanii i Francji. Zdjęcia kręcimy w Polsce, we Francji i w Chorwacji. W rolach głównych wystąpią Joanna Kulig i Tomasz Kot. Zdjęcia zaczniemy na początku 2017 roku.


6. Regiofun, 2015.  Piotr Dzięcioł odbiera nagrodę Border Gate z rąk Anny Szramy, fot. Arkadiusz Ławrywianiec

Rozmawiamy na Międzynarodowym Festiwalu Producentów Filmowych Regiofun, który promuje ideę regionalnych funduszy filmowych i regionalizmu w filmie. Zauważyłam, że czujesz się tu jak u siebie w domu, jesteś doskonale przyjmowany. W zeszłym roku otrzymałeś nagrodę Border Gate dla producenta kreatywnego, a dzisiaj wręczałeś takie same wyróżnienie producentowi „Sugar mana” Simonowi Chinnowi.  Prowadząca galę Anita Skwara powiedziała, że jest to nagroda dla producenta artysty, producenta kreatywnego. Jak rozumiesz to pojęcie?
Wolę określenie „producent kreatywny”, bo ono bardziej oddaje istotę rzeczy. Kiedyś producentem był zespół filmowy, a nie konkretna osoba. Kiedy powstały prywatne studia filmowe, za produkcję zaczął być odpowiedzialny producent osobowo, personalnie. Od niego zależy, jaka jest relacja z reżyserem, czy reżyser może liczyć na jego wsparcie. Producent kreatywny realizuje filmy z miłości do kina. 

Chyba wszyscy robią filmy z miłości do kina...
Albo z miłości do pieniędzy....  Pracuję w tym zawodzie, gdyż kiedyś, wiele lat temu, kino mnie urzekło, marzyłem, aby stać się częścią ekipy filmowej. Strasznie chciałem to robić.

Był taki okres, kiedy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych przyznawano nagrodę im. Jana Laskowskiego dla młodego kierownika produkcji. Dostałem ją – widocznie już wtedy, na początku mojej drogi zawodowej, zauważono, jak pracuję, ktoś dostrzegł, że staram się być kreatywną częścią ekipy filmowej.

  Ale zanim ruszy plan zdjęciowy, mamy jeszcze wyczerpującą fazę developmentu. Czy praca nad tekstem, wspólnie ze scenarzystą, to również aktywność wyróżniająca producenta kreatywnego?
Nie ma reguły. Zależy kto przychodzi, z jakim tekstem, na jakim etapie. Zdarzało mi się przeczytać tekst i zadecydować w jednej chwili – robię to! Tak było z „Zerem” Pawła Borowskiego. Nie zmieniliśmy nawet literki.  Ale często scenarzysta przychodzi do nas zaledwie z treatmentem. Powstają kolejne wersje scenariusza i jestem przy tym. Lubię ten etap pracy, cieszy mnie uczestniczenie w filmie od samego początku.

Z tego co mówisz wynika, że producent kreatywny  to przede wszystkim partner reżysera i ekipy.
Oczywiście. Ważne jest doświadczenie,  bo jeśli chcesz być prawdziwym partnerem dla operatora, reżysera, musisz rozumieć ich i pracę, jaką wykonują. Dlatego pewne decyzje podejmujemy wspólnie, poprzez rozmowę, dyskusję. Możemy pracować nad tekstem, wybierać obiekty, obsadę.  Na końcu jednak zostaje sam reżyser z ekipą. I to jest ten moment, kiedy dobry producent może stać się prawdziwym oparciem dla reżysera. I w tym sensie staram się być producentem kreatywnym.


Katowice, 18 października 2016
Anna Wróblewska
artykuł redakcyjny
Ostatnia aktualizacja:  11.11.2016
Zobacz również
fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Cinemaforum: rusza Konkurs Główny
Więckiewicz w polsko-brytyjskim filmie o Katyniu
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll