PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Powiedział Wojtek Smarzowski, reżyser "Wołynia", podczas spotkania z ambasadorami, które odbyło się po pokazie jego filmu w warszawskim kinie Kultura. Wzięli w nim również udział aktorzy: Michalina Łabacz i Adrian Zaremba.
- Nigdy nie interesowało mnie kręcenie błahych historii. Oglądam czasami kino rozrywkowe, ale sam takiego nie chcę robić – przyznał Wojtek Smarzowski, odpowiadając na pytanie jednego z dyplomatów, dlaczego w ogóle bierze się za tak trudne i ciężkie tematy. Najpierw zrealizował „Dom zły”, w którym na swój artystyczny sposób rozprawia się ze stanem wojennym w Polsce. O wiele bardziej widzów poruszył i wstrząsnął jednak jego kolejny film, „Róża”, w której przypomniał tyleż bolesne co zapomniane, tragiczne losy Mazurów, żyjących tuż po wojnie na tzw. Ziemiach Odzyskanych. - Kiedy robiłem „Różę”, to pomyślałem: nigdy więcej filmu historycznego, bo naszej kinematografii na takie kino po prostu nie stać. Ale po „Róży” miałem kilka takich emocjonalnych odbiorów, nie tylko w Polsce, ale także zagranicą, że sobie pomyślałem: może jednak warto się z takim kinem historycznym zmierzyć – wyznaje Smarzowski.
"Wołyń" – co sam przyznaje – zrealizował również z powodów osobistych. Jego ojciec urodził się w Borysławiu, czyli na terenie dzisiejszej Ukrainy i w 1944 roku wraz z rodziną przeniósł się na Podkarpacie. Wiedzieli już wtedy, co się w 1943 roku wydarzyło na Wołyniu, a co lada moment miało się również wydarzyć u nich. Dlatego uciekli.  Drugim powodem, dla którego zabrał się za ten film, są jego dzieci. A poza wszystkim chciał zlikwidować jedną z wielu czarnych plam w polskiej historii. Od samego początku starał się to uczynić w duchu pojednania. - Nie mam żadnych wątpliwości, że za jakiś czas ten film będzie pracował na rzecz poprawienia relacji polsko-ukraińskich. Teraz, z wielu względów, mamy niedobry moment. Teraz te emocje są największe, sytuacja polityczna też nie sprzyja pojednaniu. Na Ukrainie ten film jest hejtowany, chociaż nikt go tak naprawdę jeszcze nie widział. Ale kiedy te emocje opadną, ponownie będzie można zderzyć się z tą historią, ze strony polskiej i ukraińskiej – uważa reżyser.

Ambasador Hiszpanii w Polsce Agustín Núñez Martínez, ambasador Chile w Polsce Alfredo Garcia Castelblanco, wiceminister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak i prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski. Fot. Borys Skrzyński/SFP.

Smarzowski ma świadomość, że teraz strona polska i ukraińska okopały się, niestety na swoich pozycjach. - Ukraińcy mówią, że to Rosjanie a nie Banderowcy mordowali. Mówią o równej ilości ofiar. Stawiają znak równości między rzezią, napadem a obroną i zemstą. Tymczasem liczby świadczą o tym, kto tu tak naprawdę był ofiarą, a kto katem – podkreśla twórca „Wołynia”. Zaraz jednak dodaje: - Dla mnie bardzo ważne jest to, żeby Ukraińcy zrozumieli, że piwo we lwowskiej kryjówce Polakom smakuje gorzej i że źle się czują, idąc ulicą Bandery. Chciałbym, żeby wiedzieli, dlaczego źle się czują, ponieważ zwykły człowiek mieszkający na Ukrainie nie ma pojęcia o tych wydarzeniach.

Wojtek Smarzowski, reżyser i scenarzysta filmu "Wołyń". Fot. Borys Skrzyński/SFP.

Jak na ten film zareagowali grający w nim ukraińscy aktorzy? Smarzowski przyznaje, że obejrzeli go „z pękniętym sercem”. – Potem każdego z nich osobno zapytałem, czy czują się zmanipulowani. (…) Żaden z nich nie poczuł się zmanipulowany. Odbierają ten film tak jak ja bym chciał. A to jest film zwrócony przeciwko nacjonalizmowi, przeciwko wojnie. Obawiamy się, że jakaś grupa widzów w Polsce nie zrozumie tego odbierze go wprost, uzna że jest on skierowany przeciwko Ukraińcom, a to nie jest prawda – podkreśla reżyser.

Michalina Łabacz, odtwórczyni roli Zosi Głowackiej w filmie "Wołyń". Fot. Borys Skrzyński/SFP.

Główną rolę, Zosi Głowackiej – polskiej chłopki, która z wzajemnością zakochuje się w młodym Ukraińcu – sąsiedzie z tej samej wsi, gra w „Wołyniu” debiutująca na dużym ekranie Michalina Łabacz. - Na początku chciałam się bardzo dużo dowiedzieć o świecie kresowiaków, zgłębić ich historię. Dlatego swoją pracę zaczęłam od przeczytania różnych książek, obejrzenia zdjęć, dokumentów i zapisków ludzi, którzy przeżyli rzeź wołyńską. Kiedy na wiosnę kręciliśmy dużą scenę wesela, miałam też lekcje gwary i tańca ludowego – wspomina młoda aktorka, która kończy w tym roku akademickim studia w Akademii Teatralnej w Warszawie. Jej opiekunem roku jest Jan Englert
 
Michalina Łabacz, Wojtek Smarzowski i Adrian Zaremba. Fot. Borys Skrzyński/SFP.

Łabacz przyznaje, że w budowaniu swojej roli bardzo pomocne okazały się długie rozmowy za Wojtkiem Smarzowskim. W wielu wywiadach podkreśla, że bardzo dużo mu zawdzięcza. – Ja przecież tych stanów emocji nigdy nie przeżyłam. Mogłam je sobie jedynie wyobrazić. Też często zastanawiałam się, co by było gdybym to stanęła wobec tak okrutnych wydarzeń, jak ja bym się zachowała i co bym czuła. Bardzo zależało mi na tym, aby widz uwierzył, że kiedyś na Wołyniu żyła sobie taka dziewczyna – przyznała aktorka. I chyba się udało, bo jej kreację doceniło jury 41. Festiwalu Filmowym w Gdyni, przyznając jej nagrodę za debiut aktorski. "Wołyń" obejrzało do tej pory już blisko milion widzów w całej Polsce.
Marcin Zawiśliński/SF
SFP
Ostatnia aktualizacja:  26.10.2016
Zobacz również
fot. Borys Skrzyński/SFP
Czego pragnie producent, czyli branża w śląskim mieście
CinEast: Nagroda Publiczności dla "Planety Singli"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll