Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Jego zamiłowanie do prawdy, do autentycznej scenerii, dbałość o każdy szczegół, wywarły na mnie ogromne wrażenie i chyba próbowałem Go później w tym naśladować. Zaraził mnie dążeniem do perfekcji – wspomina Wajdę Roman Polański.
"Andrzej był z całej duszy artystą polskim, zakorzenionym w polskiej kulturze, mowie i problematyce. Adaptował Żeromskiego, Wyspiańskiego, Reymonta i Iwaszkiewicza, których, dzięki jego mediacji, poznawali widzowie całego świata. Wylansował wielu aktorów i wychował całe pokolenia polskich filmowców, którzy skupiali się wokół niego, pewni, że zawsze czegoś ich nauczy, coś umożliwi.
Nasza przyjaźń trwała ponad sześćdziesiąt lat. Zaczęła się w bardzo trudnej dla mnie chwili, kiedy kompletnie nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, a Andrzej zaproponował mi udział w „Pokoleniu” – swoim debiucie fabularnym. W polskim kinie obowiązywały wówczas socrealistyczne szablony. Andrzej całkowicie się z nich wyłamał, na co pozwoliły mu nie tylko młodzieńcza energia i zuchwałość, które zachował do końca, ale przede wszystkim niepospolity, wysoce oryginalny talent. Pokazał nam, jak się pracuje w zespole, jak ważne jest słuchanie innych ludzi… Jego zamiłowanie do prawdy, do autentycznej scenerii, dbałość o każdy szczegół, wywarły na mnie ogromne wrażenie i chyba próbowałem Go później w tym naśladować. Zaraził mnie dążeniem do perfekcji.
Pamiętam, z jaką serdecznością zajął się mną, kiedy jako student łódzkiej Szkoły znalazłem się w Cannes bez grosza, a On pokazywał na festiwalu swój drugi film „Kanał”. Dzięki Niemu obejrzałem wtedy „Siódmą pieczęć” Bergmana. Zawsze znajdowałem w Nim życzliwą publiczność dla moich wygłupów.
W ostatnich latach nasze drogi krzyżowały się rzadko, ale wciąż z nostalgią wspominam chwile spędzone u Andrzeja na planie, w „Niewinnych czarodziejach”, czy ostatnio – w „Zemście”, i zawsze podziwiałem Jego niezwykły kunszt i wrażliwość na polskie problemy.
Przykro mi, że ze względu na okoliczności, nie mogłem osobiście wziąć udziału w Jego smutnym pożegnaniu."
Roman Polański
Nasza przyjaźń trwała ponad sześćdziesiąt lat. Zaczęła się w bardzo trudnej dla mnie chwili, kiedy kompletnie nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, a Andrzej zaproponował mi udział w „Pokoleniu” – swoim debiucie fabularnym. W polskim kinie obowiązywały wówczas socrealistyczne szablony. Andrzej całkowicie się z nich wyłamał, na co pozwoliły mu nie tylko młodzieńcza energia i zuchwałość, które zachował do końca, ale przede wszystkim niepospolity, wysoce oryginalny talent. Pokazał nam, jak się pracuje w zespole, jak ważne jest słuchanie innych ludzi… Jego zamiłowanie do prawdy, do autentycznej scenerii, dbałość o każdy szczegół, wywarły na mnie ogromne wrażenie i chyba próbowałem Go później w tym naśladować. Zaraził mnie dążeniem do perfekcji.
Pamiętam, z jaką serdecznością zajął się mną, kiedy jako student łódzkiej Szkoły znalazłem się w Cannes bez grosza, a On pokazywał na festiwalu swój drugi film „Kanał”. Dzięki Niemu obejrzałem wtedy „Siódmą pieczęć” Bergmana. Zawsze znajdowałem w Nim życzliwą publiczność dla moich wygłupów.
W ostatnich latach nasze drogi krzyżowały się rzadko, ale wciąż z nostalgią wspominam chwile spędzone u Andrzeja na planie, w „Niewinnych czarodziejach”, czy ostatnio – w „Zemście”, i zawsze podziwiałem Jego niezwykły kunszt i wrażliwość na polskie problemy.
Przykro mi, że ze względu na okoliczności, nie mogłem osobiście wziąć udziału w Jego smutnym pożegnaniu."
Roman Polański
SFP
Ostatnia aktualizacja: 25.10.2016
fot. AKPA
Święto domowych archiwów w Warszawie
[wideo] Wojna na horyzoncie, czyli „Najpiękniejsze fajerwerki ever”
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024