PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Podczas 7. Festiwalu Krytyków Sztuki Filmowej Kamera Akcja! odbyła się jedna z pierwszych w Polsce otwartych debat na temat wideoeseju. W panelu „Sztuka kradzieży. O wizualnej krytyce filmowej” wzięli udział Stanisław Liguziński, Michał Oleszczyk i Kuba Mikurda, zadając sobie pytanie, czy ta stosunkowo nowa forma krytyki filmowej może być w przyszłości konkurencją dla tradycyjnego filmoznawstwa.
Dwa odmienne przykłady, przywołane przez gości, ukazują dwa zupełnie odmienne formy wideoseju.

Jeden z nich, autorstwa polskiego autora komiksów i wideoblogera Jakuba Dębskiego (pseudonim Dem), poświęcony został filmowi „Smoleńsk” i jest niezwykle ascetyczny w formie, na pozór wręcz amatorski. Operuje zróżnicowaniem językowym, lapsusami, ironią, i cała jego siła leży w słowie i osobowości autora, przebijającej się poza ekran komputera czy tabletu.

Można go obejrzeć tutaj:

https://www.youtube.com/watch?v=cuHTBAgEPOw



Jakub Dębski, wideoesej o filmie "Smoleńsk", zrzut z ekranu


„Spielberg Face” Kevina B. Lee to z kolei jeden z najsłynniejszych wideoesejów w niedługiej historii tego gatunku. Zestawienie najazdów kamery na ludzkie twarze w filmach Spielberga i precyzyjny montaż setek podobnych elementów mają na celu ukazania specyficznego anachronizmu filmów „cudownego dziecka Hollywoodu”, a także jednej z kluczowych dla jego estetyki figur stylistycznych.

Esej jest dostępny pod tym linkiem:

https://www.youtube.com/watch?v=VS5W4RxGv4s



The Spielberg Face Kevina Lee, zrzut z ekranu

Oba zostały przywołane przez gości panelu jako pewnego rodzaju granice gatunku – jak widać na pierwszy rzut oka, bardzo pojemnego.

Prowadzący panel Michał Pabiś-Orzeszyna zadał proste pytanie: czym jest esej wizualny? Tymczasem odpowiedź na to pytanie wcale już tak oczywista nie jest. Jak mówi Stanisław Liguziński, formuła eseju audiowizualnego jest bardzo szeroka, od eseju fotograficznego po komiks, graficzny sposób wyrażania myśli. Dwie najważniejsze formuły, o których mówili paneliści, to tzw. „kolekcja”, która zbiera w jedną całość rozmaite elementy podobne (jak w wideo Kevina Lee), a także „wykład”, w którym kluczowa jest teza przeprowadzona przez pochodzący z offu głos autora.

Esej wideo, jak zwrócił uwagę Liguziński, to nazwa niezbyt fortunna, gdyż technologia wideo odchodzi do lamusa. Tworzenie wideoeseju bierze się z przyjemności zbieracza, kolekcjonującego obrazy, fragmenty filmów, a więc jest to wyrażanie myśli za pomocą filmu. – Epoka cyfrowa dostarczyła nam   serwisy takie, jak Vimeo, YouTube, każdy narzędzia do wytwarzania tego typu treści. Nie ma problemu dostępności, są programy montażowe. Ale czy jest łatwiej tworzyć wypowiedzi dyskursywne? Nie wiem – mówił Liguziński.

 - Zyskujemy dostępność, dlatego łatwiej jesteśmy w stanie dotrzeć do odbiorców – mówił Kuba Mikurda. – Tworząc wideoesej zyskujemy kinofilską przyjemność.

Mikurda zwrócił uwagę na czynnik przyjemności, który jest wyraźniejszy niż przy tradycyjnej  krytyce „pisanej” – i dla badacza, i dla odbiorcy. Ale widoesej to także wielkie wyzwanie. Obecnie wideoesej ma wiele różnych form – od zwykłego komentarza wideo aż po w zasadzie już autonomiczne formy minifilmów.

Może więc  - zasugerował Michał Pabiś-Orzeszyna – tak naprawdę wideoesej najczęściej sprowadza się do zestawienia elementów podobnych?


Michał Pabiś-Orzeszyna, Stanisław Liguziński, Michał Oleszczyk, Kuba Mikurda, fot. Kamera Akcja!

Pokusa tego kinofilskiego łączenia elementów zbliżonych nie jest zresztą niczym nowym. Michał Oleszczyk wspominał, że już jako bardzo młody fan kina montował na kasecie VHS „składanki” z serialu „Simpsonowie”, choć nikt jeszcze nie mówił wówczas ani nie pisał o intertekstualności. Ale, jak przyznał, zastanawia się, czy to nie jest tak naprawdę ilustrowany wykład złożony z 30 fragmentów.
- Teraz widzę,  że słowo jest bardzo precyzyjne, ale obraz otwiera tak wiele znaczeń, że nie mamy pewności, że ktoś zobaczy w tym obrazie to, co my; myślę że analiza pisemna filmu jest nieodłączna  w tym wypadku - to równoległy sposób uprawiania tego zawodu –  rozważał Stanisław Liguziński. Jednocześnie wskazał, że wideoesej może mieć bardzo różne funkcje, od czysto informacyjnej po kreacyjną.

Z kolei Michał Oleszczyk zwrócił uwagę na wyjątkowość roli krytyka, który w wideoeseju jawi się jako performer, jest personą medialną, postacią, którą należy stworzyć, wykreować. Można tu przywołać postać wymieninego na wstępie niezwykle popularnego wideoblogera Jakuba Dębskiego („Dema”), autora bloga Kinowy Ekspres. Zaproszony na Festiwal Filmowy w Gdyni, pozostawał dla wielu gości festiwalowych, twórców, dziennikarzy praktycznie niezauważony; ale, jak wspominał Oleszczyk, właśnie do niego ustawiała się kolejka wolontariuszy festiwalowych – młodych pasjonatów kina, dla których on jest prawdziwą gwiazdą krytyki filmowej.

Jak zauważył Kuba Mikurda, popularność widoeseju wynika z nowych postaw konsumenta dóbr współczesnej kultury. To już prosument bardziej, niż konsument; widzowie nie konsumują już treści biernie, ale je przetwarzają. Wideoesej jest pokłosiem tych nowych procesów.

  Uczestnicy dyskusji zwrócili również uwagę na to, że w Polsce wideoesej raczkuje, ciężko jest przełamać niechęć dystrybutorów, twórców i producentów do udostępniania swojego dzieła kinofilom (choć wyjątkiem może być na przykład „Baby bump” Kuby Czekaja, udostępniony uczestnikom warsztatów wideoseju na Kamera Akcja!). Hollywoodzkie studia – jak trafnie zauważył Pabiś-Orzeszyna, „nie tak mocno zafiksowane na punkcie przekazu”, już dawno poczuły pismo nosem i cicho przyzwalają na te twórcze przeróbki, ironiczne montaże i pastisze, które stanowią dla młodych ludzi najlepszą reklamę. Oczywiście tego typu formy bardziej są akceptowalne w przypadku blockbusterów niż kina artystycznego, choć jak widać, zdarzają się inne przypadki. – Idziemy w tę stronę – podsumował Oleszczyk. – Krytyka filmowa przyszłości to krytyka na YouTube, a krytyk przyszłości to dynamiczny performer medialny, bardziej niż ktoś kto wypowiada się tylko w słowie pisanym.


Anna Wróblewska
artykuł redakcyjny
Ostatnia aktualizacja:  17.01.2017
Zobacz również
fot. Kamera Akcja!
Producenci "Ostatniej rodziny" nagrodzeni na CentEast
„EVVIVA L’ARTE”: spotkanie z Konopką i Tochmanem
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll