PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  6.08.2016
Z Elżbietą Benkowską, Michałem Wawrzeckim i Łukaszem Ostalskim, reżyserami filmu „Nowy świat”, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 8/2016), rozmawia Kuba Armata. Oto fragment wywiadu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 sierpnia.
Kuba Armata: Jak trafiliście do „Nowego świata”?

Łukasz Ostalski: Inicjatorem był Grzegorz Łoszewski, producent kreatywny filmu. Pracował w Łodzi ze studentami, których zadaniem było napisanie krótkich tekstów na temat emigrantów w Polsce. Trzy z nich okazały się szczególnie interesujące i Grzegorz doszedł do wniosku, że warto zrobić z tego pełny metraż. Takie sytuacje nie są częste, bo z tekstami studenckimi najczęściej nic się nie dzieje. Znałem Grzegorza z zajęć w Gdyńskiej Szkole Filmowej i to on zaprosił mnie do tego projektu. Można powiedzieć, że wziąłem udział w castingu na reżysera jednej z nowel. Dostałem tekst, powiedziałem, co mi się w nim podoba, co mniej. Zaproponowałem zmiany. Okazało się, że szybko znaleźliśmy wspólny język z producentem Jankiem Kwiecińskim.

Elżbieta Benkowska: Ze mną było trochę inaczej. Chciałam iść do Szkoły Wajdy i szukałam scenariusza na film 30-minutowy. Grzegorz powiedział, że ma coś interesującego. W międzyczasie szukał producenta, planując zrobić z tego pełny metraż. Gdy zaangażowało się w to Akson Studio, byłam już po rozmowie z Moniką Dembińską, z którą pracowałyśmy nad końcowym tekstem. Półżartem można powiedzieć, że zostałam wzięta w pakiecie ze scenariuszem jednej z nowel.

Michał Wawrzecki: Trafiłem do „Nowego świata” chyba w najprostszy sposób z możliwych. Producenci widzieli jedną z moich etiud szkolnych z Katowic. Spodobał im się sposób opowiadania, prowadzenia narracji i zaprosili mnie do współpracy.

Współpracowaliście przy poszczególnych etiudach, czy raczej staraliście nie wchodzić sobie w drogę?

M.W.: Największym scenariuszowym wyzwaniem było to, w jaki sposób połączyć nasze historie w jedno, tak żeby było to dla widza czytelne, ale jednocześnie nienachalne. Musieliśmy ze sobą współpracować. Dużo się kłóciliśmy, lecz to były twórcze spory. I dobrze, bo dzięki temu wiele się nawzajem nauczyliśmy. Mogłem się zastanowić, co kombinuje Ela czy Łukasz. Na końcu musieliśmy znaleźć rozwiązanie, które zadowoli całą trójkę. Ważną rolę w tej materii odegrała montażystka Irena Siedlar.

E.B.: Pracowaliśmy niezależnie od siebie, ale odbyliśmy wiele spotkań na temat scenariusza. Nie chcieliśmy doprowadzić do sytuacji, że widz będzie miał wrażenie, iż ogląda trzy krótkometrażowe filmy, które lecą po sobie w jednym bloku na jakimś festiwalu. Zależało nam na tym, żeby odbiorca miał poczucie, że ogląda jeden film. Zachowując oczywiście wszelkie różnice – od bohaterów przez pracę kamery po scenografię.

Ł.O.: Były momenty, kiedy pracowaliśmy osobno, ale i takie, kiedy zbieraliśmy wspólne siły. Jak chociażby przy realizacji sceny, w której bohaterowie każdej z trzech nowel mijają się na ulicy. Znalazła się ona w mojej części, ale wszyscy byli wtedy obecni na planie i każdy dołożył coś od siebie.

Pokazujecie losy trójki imigrantów, którzy z różnych krajów trafiają do Warszawy. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje obecnie w Europie, nie obawiacie się łatki kina społecznego?

Ł.O.: Nie chcieliśmy robić filmu publicystycznego. Na początku o tym rozmawialiśmy. Nie opowiadamy o problemach ekonomicznych imigrantów lub o tym, czy Polacy lubią imigrantów czy nie. Wystarczająco dużo jest o tym w mediach na co dzień. Nasze założenie było inne. Chcieliśmy, żeby każdy zobaczył siebie w tych obcych. Bo choć bohaterowie pochodzą z różnych części świata, ich problemy niczym nie różnią się od naszych. Te historie są uniwersalne, dzięki czemu widz, być może z większą empatią, spojrzy na obcych.

E.B.: Polityka nas nie interesowała. Podobnie jak generalizacje, które odbierają często tym ludziom człowieczeństwo i godność. Czasami mnie to irytuje. Ale rozumiem też, że niektórzy mają potrzebę szukania jakiegoś łatwo narzucającego się wytłumaczenia, wytrychu.

M.W.: Zdaję sobie sprawę, że w obliczu tej sytuacji niektórym widzom trudno będzie zrozumieć, że kryzys imigrancki nie stał u podstaw tego filmu. Staramy się opowiadać o emocjach jednostki, a nie o zjawisku socjologicznym. To nie jest reportaż.

Kuba Armata
Magazyn Filmowy SFP 08/2016
Ostatnia aktualizacja:  4.08.2016
Zobacz również
fot. Akson Studio
Jacek Bromski, czyli reżyser gatunkowy
Małgorzata Kożuchowska: Tam jest po prostu większy komfort pracy
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll